Podążam świetnie znaną mi drogą między dość wąskimi i zatłoczonymi uliczkami. Do jednej z moich ulubionych londyńskich kawiarni położonych niedaleko mojego, wciąż obecnego jeszcze mieszkania. Miałam zamiar spotkać się w niej z Erickiem i przeprowadzić w końcu poważną rozmowę między nami. Wyjaśnić wszystko i rozstać się w kulturalny sposób. Jak na dorosłych ludzi przystało.
Przez ostatnie zamieszanie panujące w moim życiu, zepchnęłam tę sprawę na dalszy tor, uznając inne za zdecydowanie ważniejsze. Nie mogłam jej jednak w nieskończoność przekładać. Eric sobie zwyczajnie na to nie zasłużył. Byłam mu winna, chociażby to spotkanie w cztery oczy i pozwolenie na ułożenie sobie życia z kimś, kto da mu to wszystko czego ja nie mogłam.
Wiedziałam, że chłopak bardzo niechętnie umówił się ze mną, przesuwając kilkukrotnie termin spotkania. Równocześnie tym samym odciągając nieuniknione. Jakby doskonale przeczuwał, co zamierzałam mu zakomunikować.Od ponad tygodnia przebywałam ponownie w Londynie i choć chciałam zobaczyć się z nim już pierwszego dnia dopiero dziś udało mi się go namówić na przybycie w wyznaczone miejsce. Nie wierzyłam w jego tłumaczenia o nawale pracy i chęci odnalezienia się w nowym miejscu. Byłam przekonana, że po prostu wolał mnie unikać. Czując się zranionym i w pewien sposób wykorzystany. Odczuwałam dość spore wyrzuty sumienia z jego powodu. W końcu to ja bardzo szybko zrezygnowałam z walki o nasz związek. Wybierając szansę na życie u boku Stephana. O jakiej skrycie marzyłam od niepamiętnych czasów.
Obawiałam się, jak Eric zareaguje na podjętą przeze mnie decyzję i czy będzie w stanie się z nią pogodzić. Nie chciałam wybuchu jakiegoś niepotrzebnego konfliktu między naszą dwójką i ponownego zniszczenia naszych kontaktów, które udało się nam mozolnie naprawić. Na przestrzeni ostatnich miesięcy. Pozostawiając lata uprzedzeń i wzajemnej niechęci za sobą. Lubiłam go, ufałam, ale traktowałam wyłącznie jako przyjaciela i nikogo więcej. Dlatego nadszedł najwyższy czas na oficjalne zakończenie naszego związku, który właściwie nie istniał od tamtej feralnej kłótni w restauracji. Nie chciałam dłużej tego przeciągać i niepotrzebnie go zwodzić. Wystarczająco źle czułam się z tym, że narobiłam mu złudnej nadziei i zgodziłam się na bycie razem. Co niemal od samego początku było skazane na porażkę. Niepotrzebnie próbowałam oszukiwać samą siebie, że zapomnę o Stephanie. Egoistycznie wykorzystując do tego jego osobę.Przekraczam próg miejsca, w którym byliśmy umówieni z Erickiem. Wyczuwając aromatyczny zapach kawy i ciasta roznoszący się po całym pomieszczeniu i zachęcający do spędzenia w nim swojego wolnego czasu. Rozglądam się z uwagą po przestronnym wnętrzu, bacznie przypatrując się osobom znajdującym w kawiarni. Po chwili dostrzegam Ericka siedzącego przy jednym ze stolików, położonych w dalszej odległości od drzwi. Z lekkim zawahaniem udaję się w tamtym kierunku. Nie mając pojęcia czego mogę się spodziewać po tej rozmowie i jaki przybierze ona obrót.
- Rose, miło cię w końcu widzieć - wita się ze mną, całując lekko w policzek. Uśmiechając następnie delikatnie w moim kierunku. Wyglądał na zadowolonego i w dobrym humorze. Cieszyłam się, że przynajmniej z pobytu w Londynie czerpał coś na kształt radości. W końcu zdecydował się tu przenieść głównie ze względu na mnie.
- Ja też się cieszę, że cię widzę - odpowiadam mu, siadając po drugiej stronie stolika. Czekając na pojawienie się kelnerki. Marzyłam o filiżance dobrej kawy. Na wypicie której nie miałam czasu od samego poranka.
- Co u ciebie słychać? Chyba nigdy nie widziałem cię takiej radosnej. Wprost promieniejesz - nie potrafiłam ukryć przed nim, że nareszcie zaczynałam odczuwać radość z życia. Co w ostatnich miesiącach, było wprost czymś niemożliwym przeze mnie do osiągnięcia. Teraz, gdy wszystko zaczynało się powoli układać. Uśmiech praktycznie nie schodził mi z twarzy.
- Ostatnio mam sporo powodów do zadowolenia. Moja mama czuje się coraz lepiej. Wróciła do domu i powoli stara się powracać do normalnego trybu życia z naszą pomocą. W dodatku cała rodzina stara się odbudować wzajemne relacje. Wychodzi nam to z każdym dniem coraz lepiej. Od bardzo dawna o tym marzyłam, żeby odbudować swoje zaufanie do rodziców - nie wspominam, o jeszcze jednym powodzie, który był chyba tym najważniejszym. Mianowicie o daniu sobie szansy ze Stephanem na prawdziwy związek. Ostatnie dni przed wyjazdem spędzone w jego towarzystwie były wyjątkowe i wyłącznie mnie upewniły w tym, że chcę być z nim i nikim więcej.
- Cieszę się, że zaczyna ci się w końcu układać. Zapewne wracasz na stałe do Willingen, prawda? - zadanym pytaniem Eric porusza temat, dla którego się tutaj spotkaliśmy. Biorę głęboki wdech, przygotowując się w myślach na to, co miało za chwilę nastąpić.
- Mam taki zamiar. Właściwie to chyba postanowione. Chcę być blisko rodziców i innych bliskich mi osób. To tam jest mój dom i nigdzie nie będę czuła się lepiej. Ostatnio w końcu to zrozumiałam. Eric, naprawdę przepraszam, że tak wyszło. Nie powinnam była pozwolić, aby nasza relacja przekroczyła zwykłą przyjaźń. Tyle dla mnie poświęciłeś. Ale, to się zwyczajnie nie mogło udać. Nigdy nie byłbyś ze mną szczęśliwy, bo nie potrafiłabym cię pokochać w sposób na jaki zasługujesz. Przykro mi - patrzę na niego ze skruchą. Żałując, że swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem doprowadziłam do tego wszystkiego.
CZYTASZ
Utracona Przyjaźń | Stephan Leyhe
FanficRose i Stephan to najlepsi przyjaciele z dzieciństwa. Przez wiele lat byli niemal nierozłączni, aż do momentu, który nieodwracalnie zmienił ich dalszą przyszłość. Niszcząc łączące ich relacje. Los postanawia jednak, ponownie spleść ich drogi za spra...