VIII

111 11 0
                                    

Zbiegłem po schodach do kuchni. Zrobiłem sobie szybką herbatę, która miała mnie rozgrzać w te zimowe dni. Położyłem kubek na biurku i zacząłem sprzątać łóżko, aby się położyć. Ostatnio i tak nie mam co robić, więc cały czas się uczę. Jedyne co dobre wychodzi z tej sytuacji to dobre oceny, nic więcej. Gdy na łóżku nie leżało nic oprócz mnie wziąłem powoli gorący kubek i zacząłem pić herbatę.

Ciekawe czy moje życie może być bardziej spieprzone niż jest teraz? Może mi się przytrafić coś jeszcze gorszego? Z myślenia wyrwało mnie głośne uderzenie w okno. Przestraszony wylałem na siebie połowę bardzo gorącej herbaty. Szybko pobiegłem do łazienki i natychmiastowo zrzuciłem z siebie mokre ubrania. Założyłem na siebie pierwsze lepsze ciuchy i ruszyłem do pokoju. Otworzyłem drzwi i spojrzałem na okno. Powoli spływał po nim śnieg. Zdenerwowany podeszłem do okna i spojrzałem przez nie. Przed moim domem stał niepewnie uśmiechnięty Mingyu. Stał prosto przed moją furtką trzymając ręce w kieszeniach bluzy, czyli jedynej rzeczy która go ledwo co ogrzewała. Na chłopaku zbierało się coraz więcej śniegu, który powoli pruszył. Zasłoniłem roletę w moim pokoju, położyłem się na łóżko i spojrzałem na godzinę, która wskazywała na 19.

Minęło pół godziny. Zajrzałem za okno lekko zginając roletę, nadal tam stał. Bluza chłopaka była już ciemniejsza na  obrzeżach zbierającego się śniegu na ramionach. Jego włosy lekko powiewały na wietrze, strzepując z nich śnieg. Głośno westchnąłem i zacząłem rozmyślać chodząc w kółko po pokoju. Toczyłem wewnętrzną walkę ze samym sobą, aż w końcu podjąłem decyzję. Podeszłem do łóżka na którym leżał mój telefon, godzina 20. Zeszłem na dół i stanąłem przed drzwiami wejściowymi. Założyłem na siebie kurtkę, buty i wyszłem po chłopaka. Podeszłem do furtki i mu otworzyłem. Chłopak był uśmiechnięty, jakby miał w dupie że mógł tu paść z zimna. Nadal był uśmiechnięty. Nos i policzki miał już czerwone od mrozu, a bluza była już całkowicie przemoknięta. Nadal był uśmiechnięty. Poprawiłem okulary na nosie i z zimnym wzrokiem i poważnym tonem głosu w końcu coś powiedziałem.

-Będziesz tu stał jak słup czy zamierzasz się ruszyć? - chłopak przytaknał na moje słowa i weszliśmy do domu.

Chłopak chciał już ściągać buty, ale mu przeszkodziłem.

-Nie ściągaj butów, zaraz wychodzisz - uśmiech z jego twarzy nagle spadł

-Przepraszam, Wonwoo... Ja naprawdę cholernie przepraszam, obiecuję że usunę te zdjęcia które oni wysłali, ale błagam, wybacz mi... Proszę - chłopak spuścił głowę - słuchaj, nie mogę żyć ze świadomością że nie chcesz mnie znać, Wonwoo... Kocham cię, proszę, wybacz mi - odwróciłem się plecami do chłopaka i wziąłem w dłoń telefon. Miłość... Najgorsza i najlepsza, a zarazem najpiękniejsza rzecz jaką może spotkać ludzi na tym świecie. Ja mojej żałuję. Dopiero teraz zobaczyłem że w życiu chodzi o to by wybaczać. Nigdy bym mu nie wybaczył za to piekło, które mi zgotował, gdyby nie to że ja nadal go kocham.

-Taksówka odwiezie cię zaraz do domu - weszłem do kuchni i usiadłem na jednym z krzeseł patrząc na stojącego w korytarzu Mingyu.

Chłopak głośno westchnął i spojrzał w podłogę. Rozmyślając przerwałem ciszę, która panowała między nami.

-Jak bardzo Ci na mnie zależy? - chłopak ze łzą spływającą mu po policzku podniósł wzrok na mnie.

-Aż za bardzo

-Chcę wiedzieć jak bardzo - po paru minutach pod domem pojawiła się taksówka - a teraz, proszę wyjdź

Kim z szeroko otwartymi oczami wyszedł z mojego domu. Ruszyłem do góry i od razu padłem na łóżko zasypiając w ubraniach w które byłem, aktualnie ubrany.

light at the end of the tunnel ※ MeanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz