pov. Nick.
Czuję się całkiem normalnie, a przynajmniej jak normalny chłopak. Mimo że tydzień temu dostałem od ojca mieszkanie w centrum Rowild, żebym miał, gdzie zwiać, jak przejrzę na oczy i odpuszczę sobie Matthew. Moi rodzicom nie podoba się, że nie wniósł posagu, najlepiej jakiegoś jachtu. Dobrze, że nie wybrałem dziwki, bo by chyba nasłali na mnie tą pieprzoną Lornę. Jak zobaczyłem Alana, czułem, że jest porąbany — okazał się synem tej suki.
Najbardziej boli ich, że rzuciłem studia, ale kto bogatemu zabroni. Poza tym Cassowi się nie odmawia, a mu bardzo zależało, żeby uciec od „arystokracji".
— Skarbie! — prostuję się przed lustrem, dodając sobie parę milimetrów.
Matthew kiedyś narzekał, że lustro jest za wysoko i widzi siebie od podbródka, dlatego kupiłem większe i nawet podświetlane. Kiedy biorę kąpiel, lubię się przespać w wannie, a leciutkie światełko dodaje temu intymności.
Nie potrzebuję swojego męża, żeby się odprężyć. Czasami to on psuje mi humor swoim zapatrzeniem w najlepszego przyjaciela. Bliskość jego i Alana w moich oczach wygląda na nieodpowiednią i nienaturalne.
— Co chcesz, idioto? — słyszę szorstki ton głosu.
Z rozwichrzonymi włosami i w niewyprasowanej koszulce w drzwiach stoi Matthew. Nigdy nie zaakceptuję też tego, że Alanowi pokazuje przyjemniejszą wersję siebie niż mi.
— Prosiłem cię, żebyś nie zostawiał swoich brudnych gaci na środku łazienki — wskazuję palcem na rozwalone ubrania na ziemi. — To tak trudne wrzucić je do kosza na pranie? Metr dalej? A może rzucasz, ale masz takiego zeza, że nie trafiasz? A sorry — unoszę dłoń. — Masz wadę wzroku, o której Alanek nic nie wie. Dobrze, że w domu masz swoje okularki. A właśnie gdzie są? Znowu zasnąłeś z nimi w łóżku i połamałeś? — wyrzucam z siebie.
Matthew prycha na mnie i poprawia swoje włosy. Przerzuca je na prawą stronę. Eksponuje swoją szyję i obojczyk, opierając ciężar ciała na framudze. Już dawno jego próby bycia seksownym, przestały na mnie działać. Nadużywał ich, wyklinając mnie swoimi słodkimi usteczkami.
— Odwal się. Ja ci nie wypominam, że upuściłeś znowu szklankę na płytki w kuchni i odprysło. Który imbecyl wymyślił sobie płytki w pieprzonej kuchni, gdy ma dziurawe ręce?
Już dawno przestałem go upominać za przeklinanie. Kończyło się na przypomnieniu mi, że ja też lubię sobie rzucić wiązankę przekleństw, gdy zatrzaskuję się przypadkiem w łazience i spędzam w niej całą noc.
— Idziesz dzisiaj do Alana? — zmieniam temat.
Wystarczy jedna wiadomość od tego idioty, a Matthew biegnie do niego na złamanie karku. Dla porównania raz poprosiłem go, żeby odebrał mnie z biblioteki 300 metrów od nas, ponieważ lało jak z cebra. Kazał mi się pierdolić.
Czasami nie wiem, co w nim widziałem, gdy umawiałem się z nim na randkę. Chyba poczułem z nim więź, bo oboje zostaliśmy pośrednio rzuceni przez naszych przyjaciół. Zawsze bawiło mnie, że na spotkaniach ze mną sam na sam stawał się nieznaną Alanowi osobą. Rozpieszczonym, pretensjonalnym chłopcem, u którego dobroć przejawia się w specyficzny sposób i w najmniej spodziewanych momentach.
— Nie. Umówił się tylko z Caitlyn — w głosie Matthew słychać zazdrość. — A twierdził, że nie wymieni mnie nigdy. To twoja wina, bo ją rzuciłeś, a Alan bierze cały twój zepsuty towar.
Czasami myślę, że mój mąż powinien zostać aktorem. Są chwile, gdy mam wrażenie, że żyją w nim dwie różne osoby.
— Właśnie widzę, ile znaczy kurwa twoja miłość — mamroczę, odrobinę zdenerwowany.
Bywają momenty, gdy nabieram wątpliwości, czy ten ładny omega naprawdę mnie kocha. Na początku naszego związku, zawsze, kiedy byliśmy razem, miałem wątpliwości. Skoro tak bardzo zależy mu na Alanie, czemu miałby nie zmyślać, żeby za moją pomocą być bliżej go.
— Sorry, że tak to zrozumiałeś, bo miałeś nigdy nie zacząć z nią chodzić.
Wątpliwości odeszły, gdy zacząłem rozumieć jego osobowość. Był typem, który lubił posiadać.
— Sorry, że nie spotkaliśmy się wcześniej, bo mieszkaliśmy w dwóch zupełnie innych miejscach.
Może i bym spotykał się z mniejszą ilością kobiet, gdyby wcześniej mignął mi przed oczami, ale nie mignął.
— To nie moja wina.
— Wiem.
Podchodzę do swojej niziutkiej omegi, która wpatruje się we mnie błękitnymi oczami. Są piękne. Uwielbiam ten kolor. Matthew woli ciemniejszy odcień niebieskiego przez Alana.
Łapię swojego męża za podbródek, kiedy ten staje na palcach. Zawsze bolą mnie plecy, kiedy długo się całujemy w tej pozycji.
— Twoja gorączka zaczyna się w następnym tygodniu, więc może spróbujemy zrobić sobie malucha — szepczę, pochylając się nad nim, tak żebyśmy stykali się nosami.
Delikatnie się uśmiecham, gdy słodki zapach zagęszcza się w całej łazience.
— Yhm — całuję Matthew w usta, gdy słyszę niewyraźne przytaknięcie.
— Schudłeś znowu — stwierdzam, gdy kładę dłoń na jego biodrze i przypominam sobie, co chciałem mu już jakiś czas temu powiedzieć.
Kiedy spotkałem Matta pierwszy raz, nie był gruby, ale nie był też szczupły i przypadkiem w żarcie mi się to wymsknęło. Od tamtej pory Matthew schudł przynajmniej 15 kg i ma niedowagę.
Żałuję, bo kiedy sobie coś wmówi, to praktycznie niemożliwe to z niego wypersfadować.
Matthew kładzie mi dłonie na ramionach i zmusza do przykucnięcia, żebyśmy byli podobnego wzrostu.
— Zamknij się — wpija się w moje usta, a prawą ręką rozpina zamek moich spodni.
Może mi obciągnie, może nawet ustami. Zrobił to tylko parę razy i za każdym razem niechętnie.
— Może przeniesiemy się do sypialni — proponuję, gdy ten przenosi swoje usta na moją szyję. — Plecy mnie bolą.
Matt odsuwa się ode mnie z uśmieszkiem. Na pewno zrobił mi malinkę. Lubił mnie oznaczać, ale tylko kiedy miał pewności, że Alan nie zauważy znaków.
— Było tak nie rosnąć — stwierdza, złośliwie ściągając mnie do dołu, gdy miałem zamiar się wyprostować. — I... połamałem okulary.
Kiwam głową i uśmiecham się fałszywie. Ten dzieciak nie zna wartości pieniądza. Ja mogłem bić szklanki niewiele warte, on rozwalał same wartościowe przedmioty.
— Wstaw pralkę — nakazuje niemiło, samemu wychodząc z łazienki.
Na szczęście nie zdążyłem się jeszcze podniecić. Z nas dwóch to ja częściej się obrażałem i rezygnowałem z upojnych chwil. Chyba wolę pooglądać sobie Pewdiepie niż uprawiać seks z moim mężem.
To okropnie brzmi.

YOU ARE READING
My fucking soulmate || A/B/O
RomanceCass i Alan to bratnie dusze, które nie potrafią się ze sobą dogadać z uwagi na ciężki charakter omegi. Okropnym wyzwaniem dla ich związku z przymusu będzie niechciana ciąża Alana. Historia o tym jak dwie zupełnie różne osoby odnalazły wspólny język...