Boże narodzenie zbliżało się wielkim krokiem, Hagrid jak co roku przyniósł do wielkiej sali ogromną choinkę którą profesor Filtch ozdabiał razem z uczniami. W powietrzu było czuć świąteczny nastrój, śpiewanie kolęd i zastanawianie się nad prezentami. Hermiona stała w bibliotece z Harrym próbując pomóc mu znaleźć parę na przyjęcie u Slughorma.
- Hermiono, naprawdę nie wiem z kim iść - powtórzył ponownie
- Patrz tam - wskazała głową na kąt w którym siedziała czarnowłosa dziewczyna. - To jest Romina, od dawna robi do ciebie maślane oczy. Myśli, że jesteś wybrańcem!
- No bo jestem nim. - powodował pewny siebie za to dostał książką - Hermiona może pojedziemy razem?
- Ja już z kimś idę.
- Tak? Z kim?
- Jeju nie chcesz wiedzieć, nie będziesz z tego zadowolony więc lepiej jakbyś nie wiedział.
- Cormack?
- O Merlinie nigdy w życiu!
- Okej, myślałem...
- Nie myśl, ale lepiej znajdź sobie kogoś do wieczora. Bo głupio by było przyjść samemu.
- Chyba mam pomysł kogo zabrać. Zaprosze kogoś wyjątkowego.
- Kogo?
- Wiesz skoro ty możesz mieć tajemnice to ja też chcę mieć.
Godzinę przez przyjęciem Hermiona postanowiła rozpocząć przygotowania. Nie do końca widziała czego może się spodziewać po Draconie Malfoyu, wykąpała się, ułożyła włosy i założyła kremową sukienkę z lekkim dekoltem. Przejrzała się w lustrze i stwierdziła, że może być ubrała buty i zeszła. Harry czekał na nią w salonie uśmiechał się w jej stronę i zlustrował ją wzrokiem.
- Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję, idziemy?
- Tak jasne.
Wyszli z pokoju wspólnego i skierowali w stronę gabinetu Slughorma.
- Harry możesz mi coś obiecać? - zapytała dziewczyna coraz bardziej podenerwowana reakcją przyjaciela.
- Zależy o co chodzi.
- Obiecaj mi, że nie będziesz na mnie zły jak zobaczysz kogo zaprosiłam.
- Dlaczego bym mia.....
Doszli do miejsca w którym gryfonka umówiła się ze ślizgonem, stał oparty o ścianę w białej dobrze dopasowanej do niego koszuli. Uśmiechał się arogancko, ale było w tym wszystkim coś co urzekło dziewczynę. Wyglądał groźnie, ale jednocześnie pociągająco. Kiedy podszedł do niej pewnym krokiem lekko się ukłonił i podał jej swoje ramię które bez wahania przyjęła.
- Potter - skinął głową
- Malfoy - syknał Harry - Hermiono dlaczego...
- Harry tak jakoś wyszło. Nie bądź zły.
- Idziemy? - zapytał blondyn lekko ciągnąć ją w stronę drzwi.
- Tak, jasne.
Kiedy weszli do zatłoczonej sali wywołali zdziwienie na gościach, starali się zachowywać normalnie i udawać że nie widzą żadnej różnicy.
- Może zatańczymy? - zapytał wskazując na grupę ludzi tańczących na środku sali.
- Dobry plan - powidła lekko skrępowana.
Okazało się, że ślizgon naprawdę dobrze tańczy. Nie depcze za każdym razem jak Ron i Harry z czego się niezmiernie cieszyła.
- Więc, dlaczego chciałeś tutaj przyjąć?
- Szczerze? Chyba chciałem się od wszystkiego oderwać. Kończą mi się pomysły a na spotkaniach nie ma zbyt kolorowo.
- Spotkaniach?
- No wiesz, obradach i planowaniu.
- A tak, wybacz zapomniałam.
- Opowiedz mi coś o sobie.
- Słucham?
- Co w tym niezrozumiałego?
- Nic, po prostu mnie zaskoczyłeś. Nie mam jakiś wielkich zainteresowań, chyba najbardziej lubię czytać. Jak chyba każdy wie jestem z rodziny mugloskiej, mam naprawdę kochanych rodziców, którzy są dentystami. Potrafię grać na pianinie. W sumie chyba tyle.
- Czyli właściwe wszytko co i tak każdy wie.
- Cicho teraz twoja kolej.
- Jak wiesz rodzice nie darzą mnie jakimkolwiek uczuciami ani nic z tych rzeczy, lubię Quidditcha, ale musiałem z niego zrezygnować. Nie cierpię ludzi którzy wpychają się tam gdzie nie trzeba - posłał jej sugestywne spojrzenie
- No wiesz ty co! Ja nie wciskam moda tak gdzie nie trzeba. Po prostu zawsze jakoś znajdujemy się z chłopakami tam gdzie nie trzeba. Zresztą chyba zauwzyłeś to.
W tym momencie Hermiona zobaczyła Cormaca zmierzającego w jej stronę. Rozejrzała się z którym kierunku najlepiej jest uciec żeby na niego nie wpajać.
- Malfoy, muszę zwiać. - powiedziała szybko
- Czemu?
- McLaggen, idzie tu.
Chłopak skinął głową i zaciągnął ją w najmniej zaludniony kąt sali specjalnie przechodząc przez największy tłum, aby zgubić nie porządną osobę.
- Chyba się udało - westchnęła patrząc zza bladozielonej zasłony.
- Ej Granger, patrz w górę.
Hermiona uniosła wzrok i zobaczyła jemiołę zawieszoną idealnie nad jej głową, zaczęła panikować. W końcu to był Malfoy, nie wiedziała co robić po prostu stała, chłopak nachylił się i niepewnie pocałował. Było to nieśpieszne można powiedzieć, że czułe żadne z nich nie spodziewało się że jednak coś poczują. Draco odsunął się od niej szybciej niż by chciała, wyprostował się i rozejrzał się po sali. W ich kierunku zmierzał Snape.
- Panie Malfoy, szukałem pana. Za mną - powiedział z grobowa miną
- O co chodzi?
- Chodź i nie marudź.
Ślizgon skinał głową i wyszedł za mistrzem eliksirów zostawiając dziewczynę samą. Wyszli na korytarz, Severus niespodziewanie pchnął go na ścianę i przytrzymał za szaty.
- Jesteś nieuważny! Co ty sobie wyobrażasz? To nie jest zabawa idioto, więc lepiej patrz co robisz. Nie możemy pozwolić sobie na błędy.
- Bell mogła mieć innych wrogów.
- Podejrzewają cię Draco.
- Wiem, dam radę.
- Mogę ci pomóc.
- Nie potrzebuje twojej pomocy! Dostałem zadanie to je wykonam, mam plan potrzebuje tylko trochę czasu.
- Złożyłem przysięgę wieczystą, że będę ciebie chronił.
- Będziesz musiał ją złamać Snape. Bo ja nie potrzebuje pomocy.
- Draco - warknął
- Nie a teraz jeśli pozwolisz wrócę tam.
- Nie, idź do dormitorium. Jak Czarny Pan zrozumie, że trzymasz się bluzki niej zabije ją albo wykorzysta.
- Nic mnie z nią nie łączy. Potrzebuje ją do jednej rzeczy później róbcie z nią co chcecie.
Każdy z nich poszedł w swoją stronę, nie byli świadomi tego, że ktoś słyszał ich całą rozmowę. Harry wyłonił się z ciemnego korytarza i rzucił się biegiem do wspólnego pokoju w którym spotkał Hermionę. Jego myśli szalały nie wiedzieli od czego zacząć, co jej powiedzieć o co zapytać. Ale wiedział jedno Draco Malfoy był śmierciożercą a Snape chciał pomóc mu w jakimś zadaniu które zlecił im Voldemort.
CZYTASZ
Don't Say You Love Me | Darmione |
Fiksi Penggemar- Nadchodzi wojna! - krzyknęła Hermiona odwracając się do niego plecami - Nie mam zamiaru siedzieć i bezczynnie patrzeć jak moi przyjaciele giną. - A ja nie mam zamiaru patrzeć jak ty gniesz! - krzyknął Malfoy - Nie mogę ciebie stracić rozumiesz! ...