Rozdział 1 Wstęp Per. Lloyd
Zaczęło się normalnie. Był to jeden z takich zwykłych dni.
Poza szarą pogodą i tym że został już tylko tydzień przed moim ulubionym Halloween. Jak zwykle rano ,jedliśmy śniadanie ,przy tym rozmawiając ze sobą na przeróżne tematy.
Tylko Jay wydawał się nieobecny. Patrzył przez okno jakby wypatrując czegoś dziwnego. Ja już trochę zdezorientowany zapytałem go czy coś się stało. Nie odpowiedział.
Kai-Koleś mówi się do ciebie! Może byś powiedział co aż tak przykuło twoją uwagę..?
Jay-Tamten budynek.. Świeci się.. Na fioletowo..
Kai-Jaki znowu budynek?
Ospale wskazał palcem w tamto miejsce.
Kai-A jesteś pewien że to nie na skutek burzy..? No wiesz.. Światło pioruna..?
Jay-Nie.. To coś.. Innego.. Pioruny nie są fioletowe..
Spojrzałem na Kai'a z tak samą zdezorientowaną miną jaką on miał. Mistrz posłał nam pytające spojrzenie. Najwyraźniej nie słyszał o czym rozmawialiśmy. Nie dziwię się ,w końcu w tym samym czasie rozmawiał z mamą.
Wu-Czy.. Coś się stało?
Lloyd-Nie..! To znaczy-.. Tak mi się wydaje..?
Cole-Nie chce być jedynym ,ale czy tylko mnie zastanawia czym są te dziwne kule co sobie tam lecą..?
Wszyscy jednocześnie spojrzeliśmy w stronę okien.
Jay-Wiedziałem że to nie jest burza..!
Szybko wyszliśmy od stołu ,a mistrz nie spiesząc się poszedł od razu na górę perły. My zabraliśmy ze sobą broń i dołączyliśmy do niego.
Lloyd-Nie ma co tracić czasu..! Proponuje żebyśmy poszli w tamto miejsce i sprawdzili kto jest odpowiedzialny za.. To coś.. Tylko.. Najlepiej rozdzielmy się na dwie grupy. Zaatakujemy go z dwóch stron. Ja ,Cole i Nya ,a w drugiej Kai ,Jay i Zane. Pixal niech stąd obserwuje sytuacje ,a gdyby coś się stało-
Pixal-Przyjdę wam pomóc. Rozumiem.
-Dokładnie. Teraz szybko ,bo to zaraz rozwali połowę miasta ,jak.. Nie więcej..
Wszyscy prawie że w jednej chwili ,wylecieli przy pomocy swoich smoków w stronę.. No właśnie.. Czego tak właściwie?
Kiedy tylko zatrzymaliśmy się na sąsiednim budynku wiedzieliśmy go dokładnie. Jego wygląd dość mocno przypomniał mi tych tandetnych wampirów z moich komiksów. Tak poza tym zauważyliśmy że chroni go coś na styl bariery ,więc mamy utrudnione zadanie... Chyba że.. Może..?
Cole-Wpadłeś już może co możemy zrobić.
Lloyd-N.. Czekaj co się dzieje?
Nagle spojrzał w naszą stronę. Jego oczy wręcz przenikające złością ,i świecące jasną czerwienią wręcz hipnotyzowały.
-Och.. Witam.. Kogo my tu mamy?
Jednym wysokim skokiem przeskoczył na zaledwie metr ode mnie. Odruchowo ustawiłem się w pozycji bojowej ,ale już tylko ja. Cole i Nya stali tak w bezruchu. Ich oczy też zaczęły świecić wspomnianą wcześniej czerwienią.
Lloyd-Co ześ im zrobił?!
?-Tylko ich zahipnotyzowałem.. Nic wielkiego.. Serio..
Już miałem wystrzelić w niego moja mocą gdy ten ,złapał mój nadgarstek. Próbowałem też go kopnąć ,ale zrobił szybki unik.
?-Nie radzę..
Uderzył mnie z kolana w brzuch. Na ten ruch zgoiłem się w pół. Próbowałem go uderzyć z pięści w twarz ,ale i tym razem to on zrobił to pierwszy.
Kai-Zostaw go!
Ten nawet nie poruszył się na ich widok. Lecz kiedy Ci chcieli go zaatakować. Ten jednym ruchem ręki prawie zepchnął ich z budynku. Najpierw jednak złapał mnie za ubrania ,i miał zamiar zrzucić mnie stamtąd.
-Jakieś ostanie słowa?
Nagle nie wiadomo czemu zatrzymał się.. i zemdlał..? Za to ja złapałem się krańca budynku ,i wskoczyłem na niego. Już zaledwie chwilę później wszyscy zebraliśmy się wokół niego.
Cole-To było.. Mega dziwne..