Rozdział 14. Kolejna szansa.

1K 54 2
                                    

Polecam obejrzeć serial jeśli ktoś nie rozumie o co chodzi ☂️
Ciężko mi to wyjaśnić tak żebyście zrozumieli 😔
—————————

- Za 3 dni ma nastąpić koniec świata. - oznajmił Luther. Parę chwil temu zwołał zebranie aby porozmawiać o tym co się dowiedział od Pięć.

- Ufacie mu? On jest trochę.. no wiecie. - popukała się po głowie Allison.

- Nasz własny psychol. - zaśmiał się Klaus.

- Jest przekonujący. Jakby nie chciał powstrzymać apokalipsy to by go ta parka nie ścigała. - wyjaśnił Luther.

- To dlatego go ścigają? - zapytał Diego po czym zatrzymał wzrok na mnie. - I czemu polują też na Vivian? - owszem, mimo moich próśb ciemnowłosy i tak im wszystko powiedział. Wtedy przed nami pojawił się.. portal? Kula czasowa? Z której wyleciał numer Pięć.

- To jest bardzo skomplikowane. Bardziej niż nam się wydaje. - powiedział. Rzucił w naszą stronę zwiniętą kartkę papieru, którą złapałam. Rozwinęłam ją, a na niej pisało: chronić Harolda Jenkins'a.

- Harold Jenkins? - zapytałam.

- Co to za jeden? - dołożył swoje pytanie Diego.

- Nie wiem, jeszcze. Ale to on odpowiada za apokalipsę. Musimy go znaleźć i to szybko. A ty Vivian jesteś nam potrzebna jak nikt inny. - wskazał na mnie palcem.

- Ale co go łączy z tym co się stanie i co łączy Viv z tym wszystkim? - zapytał Luther.

- Nie wiem. Wiem tylko tyle , że mają go chronić, a Vivian chcą zabić. Obstawiam, że to właśnie ona jest naszym wyjściem. - wyjaśnił pokrótce Pięć.

- Czyli znasz tylko jego imię? Jak mamy dzięki temu uratować Viv i świat? - zapytał Diego. Czy on naprawdę pierw powiedział o mnie, a później o reszcie świata? Oh.. ogarnij się. To nic nie znaczy.

- To w zupełności wystarczy. - odpowiedział mu Pięć.

- W mieście są dziesiątki ludzi z takim nazwiskiem. - zauważyła Allison.

- To ich znajdźmy.

- Sekunda, czy tylko ja mam wątpliwości? - zapytała numer Trzy. - Skąd w ogóle mamy pewność, że to jego imię i to właśnie jego szukamy?

- Pamiętacie tych ludzi w maskach, którzy nas zaatakowali? Komisja wysłała ich żebym nie przeszkodził w zlikwidowaniu życia na ziemi.

- Jaka komisja? - zadałam pytanie już chyba tysięczny raz w ciągu tych dziesięciu minut.

- Moi pracodawcy. Monitorują czas i przestrzeń żeby to co ma się wydarzyć , wydarzyło się. Wierzą, że apokalipsa będzie za trzy dni. Skoczyłem do centrali i przechwyciłem wiadomość dla tych cymbałów w maskach. Chronić Harolda Jenkins'a , więc to on odpowiada za apokalipsę. - wyjaśnił chyba dosyć dosadnie jak na mój gust numer Pięć. Jednak reszta nie była tego samego zdania bo zaczęła się fala pytań.

- Wiecie co jest nienormalne? - chyba Pięć ma już dość tej rozmowy. - Wyglądam na trzynastolatka. Klaus rozmawia ze zmarłymi, a Luther myśli, że w tej kurtce nikt nic nie zauważy. Wszystko tu jest nienormalne.

- Chyba ma racje. - powiedział Klaus.

- Nie wybraliśmy sobie tego życia i tak zostały trzy dni.

- Ale ostatnim razem gdy próbowaliśmy to zatrzymać to zginęliśmy. Dlaczego teraz ma być inaczej? - zapytała Allison.

- Bo tym razem ja i Vivian jesteśmy z wami. Mamy dane sprawcy. Mamy szanse uratować miliardy ludzi.

- Okej, dorwiemy sukinsyna. - powiedziała Allison.

- Niech będzie. - dołączył Diego.

- Już i tak nic nie mam do stracenia. - powiedziałam i stanęłam obok Pięć.

- Luther? - zauważyłam, że jakoś nie bardzo był chętny do wyjścia.

- Tak.. wy idźcie. Ja przejrzę papiery taty. Może dlatego wysłał mnie na księżyc.

- Bez jaj. Ty i ojciec mieliście udaremnić koniec świata? - zapytał Diego.

- To musi mieć jakiś związek.

- Musimy trzymać się razem!

- Nie ma na to czasu .. - kolejna kłótnia, słodko.

- Dosyć! - krzyknęłam. - Głowa już mi pęka od waszych kłótni. Jedziemy we czwórkę. Luther woli przejrzeć papiery, Klaus umiera z trzeźwości, a nam czas się kończy więc w drogę. 

- I to mi się podoba! - powiedział Pięć i razem ruszyliśmy do samochodu. Wsiedliśmy do pojazdu Diego więc logiczne, że to on był kierowcą. Miejsca pasażera zajął Pięć, a ja z Allison usiadłyśmy na tyle. Włączyliśmy się do ruchu w zupełnej ciszy. W głowie miałam miliony myśli i wolałam żeby nie ujrzały światła dziennego. Ktoś chce mnie zabić bo mogę zbawić świat? Ja czasami siebie nie potrafię uratować, a co dopiero miliardy istnień. Nie widzę tego ani trochę. Zginiemy, to jest bardziej niż pewne.
Zatrzymaliśmy się pod komisariatem. Przełknęłam ślinę na samą myśl o tym, że jeszcze niedawno po tych schodach wchodziła Patch.

- I jak chcesz to wynieść geniuszu? - zapytał Pięć. Nie ukrywam, że tyle ironii w ciele trzynastolatka wygląda śmiesznie i strasznie zarazem.

- Znam ten komisariat jak własną kieszeń. Spędziłem tu dużo czasu. - odpowiedział mu Diego. O tak, bardzo dużo czasu. Gdyby tak policzyć ilość umówionych spotkań przez dziesięć.. Tak, tak właśnie.

- Oczywiście, pewnie nikt cię nie zauważy. - dalej ciągnął Pięć. - Wiesz, że mogę po prostu tam skoczyć. Nic wielkiego, a przynajmniej nie zostaniemy zauważeni.

- Możemy to załatwić po mojemu? Trochę zaufania. - odparł Diego. Jasne, mamy czas na takie bzdety. Spojrzałam na Allison która jedynie podkręciła głową. Czas wziąć sprawy w swoje ręce.

- Jak dzieci. - rzuciłam i wyszłam z samochodu kierując się w stronę komisariatu. Weszłam do środka gdzie od razu zastałam detektywa Chuck'a.

- Panna Vivian. Wszystko w porządku? - zapytał podchodząc do mnie. Uśmiech zagościł na jego twarzy. Przez chwile nawet przeszło mi przez myśl, że to będzie smutne jeśli tak go wykorzystam. Ale cóż... ratujemy świat, nie?

- Chuck.. Znaczy detektyw Chuck. Miło znowu pana widzieć. Tak, wszystko w jak najlepszym porządku. - mój sztuczny uśmiech był chyba widoczny na kilometr.

- Mówiłem już, mów mi Chuck. Co cię tutaj sprowadza w takim wypadku? Zapraszam do mojego biura. - objął mnie ramieniem i zaprowadził do swojej części komisariatu. Usiadłam na kanapie. Chuck pojawił się po chwili z kubkami gorącej kawy. Zajął miejsce obok mnie. Bardzo blisko. Zdecydowanie za blisko... Cały mój plan troszkę się posypał. Wiedząc, że w jakimś stopniu mu się podobam, nie mogę wspomnieć o Diego. Cholera.

- Co się dzieje? - zadał kolejny raz pytanie. Myśl Vivian, myśl.

- Przyszłam w cholernie nietypowej sprawie. Naprawdę, aż mi głupio ale chęć poznania prawdy jest silniejsza. - zaczęłam próbując zyskać trochę czasu. Wyobraźnia halo? Gdzie jesteś?

- Spokojnie, nie jestem tu by cię oceniać. - położył swoją dłoń na mojej. Dlaczego gdy Diego to robi, to jest to takie przyjemne?

- Dowiedziałam się, że mam brata. Przyrodniego ale jednak..

- I do czego ja ci jestem potrzebny?

- On siedział w więzieniu.. - powiedziałam i w tym momencie miałam 50% szans.

- Vivian.. wiesz, że nie mogę..

- Tak, wiem. Przepraszam to było głupie.. Chciałam go poznać, ja.. przepraszam. - powiedziałam szybko i wstałam aby wyjść. Chuck zatrzymał mnie łapiąc mnie za rękę. Bingo!

- Jak się nazywa? - zapytał. Odwróciłam się próbując ukryć uśmiech.

- Harold Jenkins. - odpowiedziałam na pytanie. Jesteś mistrzem Vivian.

Wróciłam do samochodu gdzie od razu napotkałam trzy pary oczu zwróconych w moją stronę.

- No co? Mam. - pomachałam im przed twarzami aktami naszego sprawcy.

- Pokaż mi to. - Allison wzięła ode mnie dokumenty. - O cholera. - wyjęła jedną z kartek i pokazała nam zdjęcie Jenkins'a.

- I co teraz? - zapytałam wiedząc jak bardzo sprawy się skomplikowały.

—————-
Nie miało być rozdziału, ale się udało !
Taki sobie, niestety.
Nie wiem jak będzie za tydzień.. dlatego też zachęcam do obserwowania - info na bieżąco. Dodatkowo zachęcam do głosowania i komentowania ! Bardzo to motywuje !
Życzę wam miłego weekendu!
Do następnego !

Enjoy!

V.

Flawless || Diego HargreevesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz