16 stycznia 1942, Warszawa, sala Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.
-W ramionach twych jest pustka. Zamknijże swe ustka. I słuchaj - Chodziłam po sali Baczyńskiego.
Alek bujał się na krześle i coś skrobał na papierze.
Był bardzo uśmiechnięty. Szkoda, że ten uśmiech zszedł z jego twarzy w dniu śmierci.
Zerknął na mnie i z powrotem wrócił do pisania albo rysowania.
Nie zwracał kompletnie na mnie uwagi. Jakbym była martwa.
Odetchnęłam głęboko i zamknęłam oczy.
Przy nim bałam się wykonać najmniejszy ruch.
Pomimo że nie przykładał do mnie większej wagi.
Zacisnęłam oczy i zadrżałam.
-Serca miłość przekwita, wystarczy tylko igła. - Nie mogłam się skupić.
Znałam mój wiersz na pamięć, ale nie mógł przejść mi przez gardło.
Nagle Alek wstał z hukiem i zatrzasnął zeszyt.
Wzdrygnęłam się, a on zaczął do mnie niebezpiecznie podchodzić.
Splótł ze mną palce u dłoni i zbliżył twarz do mojej.
Spojrzał mi w oczy, a pode mną kolana się ugięły.
-Te oczy. Te piękne oczy. Gdy je znowu ujrzę, ciśnienie mi skoczy. Czy jest coś cudowniejszego niż dar boży? - mruknął do mnie i styknęliśmy się ustami, jednak on odsunął głowę.
Przełknęłam ślinę.
-Dość tej wrogości, został mi tylko kawałek obojętności - szepnęłam i dałam mu dłoń na ramię.
-Aby przepowiednię ziścić, zostało zauroczenie przebić. - Przechylił głowę i zamknął oczy. Zaczął się do mnie zbliżać, ale umknęłam mu pod ramieniem.
-Nie łudź mnie i nie łgaj. Bowiem ja jestem królową nieba. - Pokręciłam do niego głową.
-Trzymaj mnie i nie puszczaj. - Powoli do mnie podchodził. - Wiara, troska i miłość. Lecz mi została obojętność. - Wyciągnął do mnie dłoń.
-Smutek, żal i cierpienie. Nawet posępne istnienie. - Przyjęłam ją, a Alek mnie do siebie przyciągnął.
-Czy to kłamstwo, czy fakt? - Nagle usłyszeliśmy klaskanie.
Wytrzeszczyłam oczy i odsunęłam się momentalnie do Maćka.
-Brawo! Brawo! - Wrzeszczał Baczyński z uśmiechem. - To było niesamowite! Czemu wy nie jesteście razem? - Zmarszczył brwi.
-Bo jej nie kocham - wymamrotał Dawidowski.
Moje serce się roztrzaskało na milion kawałeczków.
Krzysiu uniósł brwi i zacisnął usta.
-Rozumiem... Ale co to ma znaczyć? - Otworzył jego zeszyt.
Wryło mnie w ziemię.
Przecież to jest mój portret.
Wygląda idealnie.
Alek był tak samo zszokowany jak ja.
-Nie dotykaj! - krzyknął i zarumienił się mocno.
Podbiegł do niego i zgarnął swoje rzeczy. Wyrwał mu zeszyt i zerknął na mnie. Wybiegł z sali.
-Masz szóstkę. Idź za nim. - Spojrzał na mnie znacząco.

CZYTASZ
Zanim umrę za młodu || Maciej Aleksy Dawidowski
FanfictionZakończona ✔✅ " -Zosieńko, ale czym ty się tak martwisz? Szkopy jeszcze nie chodzą. - Wyprzedziłam lekko Tadka i szłam powoli tyłem. -Ja? Ja się nie zamartwiam niczym! Czyste serce od stresu mam! Ale Alek! Aleksy to co innego! On z tego stresu powin...