Jeongin siedział nad rzeką, która płynęła niedaleko jego miejsca zamieszkania. Yang żył w spokojnej dzielnicy, oddalonej od zamieszania spowodowanego ruchliwym życiem ludzi z największych miast tego kraju. Sam Yang należał do osób spokojnych, które nigdy nie rwały się do zadań, on wolał posiedzieć tuż przy rzece i czytać jego ulubioną książkę lub przyglądać się przyrodzie, która go otaczała. Chłopiec przymknął swoje oczy, czując podmuch wiatru i odchylił swoją głowę do tyłu, czując jak powiew powietrza uderza o jego odkrytą skórę. Lubił to, jak żył do tej pory, razem z kochającymi go rodzicami oraz swoim żółwiem, którego dostał prawie dwanaście lat temu na urodziny.
Nastolatek zmarszczył swoje czoło, czując coś na jego nosie, otworzył powoli powieki, by ujrzeć motyla, który usadowił się na nim. Koreańczyk zachichotał, bowiem był to pierwszy raz jak stworzenie to było tak blisko niego. Yang chciał zrobić zdjęcie całemu zajściu, jednak nie udało mu się to, ponieważ owad odleciał już. Ten tylko wydął dolną wargę, pokazując jak bardzo jest mu smutno, jednak nic to nie dało.
Jeongin spojrzał na swój zegarek, który był jak na jego standardy zbyt ciężki i bardziej przypominał swoim wyglądem kompas. Była zaledwie jedenasta, więc chłopiec postanowił zawędrować dalej niż zazwyczaj, wiedział, że nikt się nie będzie o niego zamartwiać, póki jest widno. Była sobota, a jego rodzice wiedzieli jak bardzo ich syn kocha otaczającą go naturę. Dlatego też, Koreańczyk chwycił swoją książkę i udał się na północ, którą zawsze chciał dogłębniej zwiedzić, ale nigdy nie mógł znaleźć na to czasu lub też ochoty. Jak widać, teraz w końcu mu się udało i wesołymi krokami, podśpiewując piosenki z radia, przechadzał się polami, kierując się coraz bardziej na nieznane dotąd tereny.
Po około półtorej godziny podróży, postanowił zrobić sobie małą przerwę na uzupełnienie płynów. Ukucnął nad płynącą rzeką, tą samą przy której zaczynał swój podróż i pochylił swoją twarz nad taflą wody. Nie była ona może krystalicznie czysta, jaką pokazują w reklamach, jednak definitywnie była czystsza niż wiele jezior czy rzek w innych miastach czy krajach. Chłopiec nie raz pił z niej i jak do tej pory nic mu nie było, więc złożył swoje dłonie w łódeczkę, by nabrać trochę cieczy, a następnie napił się i ruszył dalej. Jak dla niego nadal nie był to czas, by wracać do domu. Miał nadzieję, że zobaczy tu coś niezwykłego, coś co zachwyci go tak bardzo, że nie będzie mógł oderwać od tego wzroku, a gdy przyprowadzi tu rodziców, będą oni równie zachwyceni co on sam.
W końcu, po długiej wyprawie, która trwała prawie trzy godziny, Yang ujrzał to, co miał na myśli wybierając się tu. Pole pełne lawendy, która zabarwiła teraz całą przestrzeń swoim fioletem. Nie chciał przestać wpatrywać się w ten cudowny krajobraz, jednak zamiast ruszyć w kierunku powrotnym i powiedzieć rodzicom o swojej zdobyczy, postanowił pójść jeszcze kawałek dalej, póki nie ujrzał jednego, jedynego na całym tym obszarze kalię etiopską. Jeongin uśmiechnął się, widząc kwiat i bez zastanowienia wyrwał go z ziemi. Spojrzał na zdobycz z zaciekawieniem, w końcu to nie jest normalne, by rósł tu tylko jeden inny kwiat. Może jest tu więcej takich? pomyślał, jednak wykluczył tą możliwość, w końcu nie widział tutaj innej białej plamki, którą odznaczałaby się roślina. Yang chciał już dotknąć płatka kalii, jednak szybko zaniechał swój czyn, gdy usłyszał:
- Zostaw to! - krzyknął nieznajomy, a przerażony chłopiec upuścił kwiat. - Proszę, zostaw kalię w spokoju, chyba nie chcesz nikogo zabić? - zapytał, a tamten potrząsnął głową.
- No i świetnie, teraz jak już ci się wygadałem, chodź za mną. Lepiej żebyś tu nie został. - mruknął, a Jeongin szybko pobiegł za nieznajomym. Czy on w końcu powie mu dlaczego tak ostrożnie obchodzi się z kwiatem? I co on robił na tym polu, skoro jeszcze tak niedawno był przekonany, że jest tu sam.
- Nie przestrasz się tego co zaraz ci powiem, ale...skoro wiesz kim lub jak wolisz, czym jestem, musisz zostać z nami, nie mogę pozwolić wyjść ci na zewnątrz, byś mógł rozpowiedzieć o tym, co tu zaszło, dlatego też, od teraz, będziesz żył razem z nami wszystkimi, w zupełnie innym świecie. - powiedział nieznajomy, po czym odgarnął stertę liści, które odsłoniły klapę w ziemi, co było dla Jeongina nietypowym zjawiskiem. Yang, nie wiedząc co zrobić wyjął z kieszeni swojej bluzy mały rumianek i licząc w myślach każdy odpadający płatek, starał się opanować myśli.
- Chodź. - pociągnął go za dłoń i wskoczył do klapy w ziemi.
W końcu znaleźli się w obcym miejscu. Nieznajomy wyrwał z jego drobnych dłoni rumianek z resztą płatków, patrząc na niego pogardliwie.
- Jestem ciekaw, czy gdybym zrobił to samo z twoją duszą, też byś był taki spokojny. - prychnął. - A tak w ogóle to jestem Hyunjin, jedna z twoich niedoszłych ofiar, jeśli by tak sprecyzować.
CZYTASZ
Soul/Hyunin [✓]
FanfictionGdzie Jeongin trafia do innego świata w którym każdy człowiek to inny kwiat. !Short Storyy!