14.

317 25 8
                                    

Ze snu wyrywa mnie przekleństwo mojej mamy oraz trzaśnięcie drzwi o szafę. Unoszę powieki, które razi jasność w pokoju. Przymrużam oczy, spoglądając na kobietę w drzwiach. Blondynka w dłoniach niesie talerz z kanapkami. Ubrana jest w robocze ciuchy oraz umalowana. Włosy opadają swobodnie na łopatki.

- Och, Michael, obudziłam cię? - pyta półszeptem rodzicielka, ponieważ Luke nie przerywa swojego odpoczynku. Chłopak jedynie przewraca się twarzą w moją stronę oraz naciąga kołdrę.

- Nie przejmuj się, mamo - odpowiadam ochrypniętym głosem. Poprawiam okrycie na swoim ciele, ponieważ dzisiejszy poranek jest chłodny mimo promieni słońca, które wpadają przez okno.

- Jak wczorajszy mecz i impreza? - dopytuje, odstawiając posiłek na blat biurka.

- Wygraliśmy, więc musiało wszystko skończyć się dobrze. - wzruszam ramionami, nie spuszczając spojrzenia z mojej matki. - Mogłabyś podać mój telefon? - składam prośbę, posyłając jej maślane oczka. Blondynka cicho wzdycha, a uśmiech maluje się na ustach.

Bierze w palce komórkę i rzuca ją w moją stronę. Wyciągam dłonie po lecące urządzenie. Łapie je w obydwie ręce, rzucając podziękowania. Mama rozmawia ze mną o wczorajszej domówce, meczu oraz o tym, dlaczego śpię z Hemmingsem w jednym łóżku. Na wszystkie pytania odpowiadam zgodnie z prawdą, ponieważ nie mam zbyt wiele do ukrycia przed rodzicami. Oni są wyrozumiali oraz otwarci na nowości, więc nie przeszkadza im fakt, że zdarza mi się wypić alkohol albo przekląć w ich obecności. Dają mi trochę luzu, ale wszystko z umiarem. Nie pozwalają mi się upić do nieprzytomności, ani wyjeżdżać samemu poza teren miasta. Nigdy nie byli wścibscy. Owszem, pytają, ale gdy widzą, że nie mam ochoty odpowiadać, nie naciskają. Czekają, aż sam powiem im o pewnych zdarzeniach albo i nie. Mam wolną wolę, co jest mi na rękę. Nie mają pojęcia o moim regularnym paleniu papierosów, chociaż wiem, że nie tworzyliby wielkich problemów. Urządziliby pogadankę o profilaktyce, zdrowiu oraz uzależnieniach, ale nie zabraliby paczki albo wyrzucili ją do kosza na śmieci. Kierują się zasadą, że mam uczyć się na własnych błędach i jestem całkowicie odpowiedzialny za swoje czyny.

Karen opuszcza mój pokój, informując, że powinna już jechać do pracy. Wspomina o tacie, który znajduje się w garażu oraz dokonuje drobnych napraw w samochodzie. Żegnam się z nią, życząc miłego dnia.

Odblokowuję telefon. Na wyświetlaczu widnieje godzina dziewiąta czterdzieści trzy. Komórka automatyczna podłącza się pod sieć WI-FI, a ekran zalewają powiadomienia z mediów społecznościowych. Wszystkie zbywam, oprócz tych z Messengera. Wchodzę w chat, aby odczytać wiadomość od Caluma.

Calum Hood: Wróciłeś do domu?

Wysłał te wiadomość dzisiaj o pierwszej w nocy. Zagryzam policzek, klikając w klawiaturę, aby napisać odpowiedź.

Michael Clifford: Wróciłem z Luke'iem autobusem

Hood odczytuje wiadomość od razu po wysłaniu, co mnie lekko zaskakuje, ponieważ chłopak nie jest typem rannego ptaszka. Szczególnie w weekendy oraz dzień po imprezie.

Calum Hood: Woah, ale zapłon

Calum Hood: Aż nie nadążam z odpisywaniem

Michael Clifford: Bardzo śmieszne, ubaw po pachy

Calum Hood: Przepraszam, że nie przyjechałem po ciebie oraz Hemmingsa, ale Ashton zarzygał mi całą deskę rozdzielczą

Michael Clifford: XDDDDDDDD

Michael Clifford: Swoją drogą

Michael Clifford: Luke nocuje u mnie i spaliśmy w jednym łóżku

Lost Boy || Muke Clemmings ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz