Harry stał wpatrzony w wirujące płatki śniegu. Ulice zatęchłego miasteczka w którym mieszkali wyglądaly teraz o wiele lepiej przykryte grubą warstwa śniegu.
Trzask drzwi. Skrzypniecie podłogi. Dźwięk odkładanych kluczy. Kilka nierównych kroków. Stłumiony trzask ciała o podłogę. Ciche 'kurwa'.
Znowu to samo pomyślał Potter. Delikatnie podszedł do drzwi i przez szparę dostrzegł mistrza eliksirów leżącego na podłodze z rozcietym łukiem brwiowym. Dwa mocne sińce pod oczami rozcieta warga i kilka siniakow na rękach. Nie wygląda dzisiaj najgorzej pomyślał chłopak.
Wstał. Dwa kroki do przodu. Trzy do tyłu.
No nieźle, może jeszcze chodzić.
Złapał ręką ścianę i oparł się o nią. Druga przejechał po swojej twarzy zachaczajac o strużkę krwi wypływająca ze świeżej rany. Niezdarnie roztarł ja po całej twarzy, aż nieznaczna ilość dostała się do lewego oka. Chwilowo oślepiony stracił równowagę i znów ciężko opadł na zimne kafelki.
Trzeba było założyć puszysta wykładzinę. Zdecydowanie. Pomyśli o tym jutro.
Złapał za kawałek czarnego płaszcza i przetarł nim zamglone oko.
Rozejrzał się. Zobaczył lekko uchylone drzwi do salonu. Nie był w stanie dojrzeć tam chłopaka ale wiedział że tam stoi. Że patrzy. Poczuł się jak gwiazda tandetnego filmu. Uśmiechnął się szeroko. Krew dalej spływala po jego twarzy tym razem skręcając w kąciku ust i barwiąc pożółkłe zęby na piękny szkarłatny kolor.
Jego ulubiony. Zaraz po czerni.
-podoba Ci się? - zapytał nadal pokazując uzębienie, w którym brakowało prawej dolnej czwórki po wieczorze sprzed 2 tygodni.-wiem że tak.
Nie usłyszawszy odpowiedzi zaczął po czterech gramolić się w stronę swojego widza.Harry przełknął ślinę. Idzie tu. Dreszcz podniecenia przeszedł przez jego kręgosłup.
Powinien zamknąć drzwi z hukiem. Wiedział o tym. Był mu to winien. Jednak ten mały wredny gnojek w jego głowie mówił że wcale tego nie chce.
Czarnooki był coraz bliżej. Krew z jego twarzy ściekala teraz na podłogę, zostawiając za sobą czerwone smugi.
Uklęknął przed drzwiami i spuścił głowę. Czekał. Wiedział jak się zachować. Znał Pottera już tak długo. Wszystkie jego zachowania miał wyryte w swoim umyśle. Manipulacja to była jego domena. Zawsze dostaje to czego chce.
Usłyszał ciche skrzypniecie drzwi. Kilka kroków. Cisza. Tylko szybki oddech zdradzał obecność mężczyzny.
Podniósł głowę do góry zamykając jednocześnie oczy. Nie może patrzeć. Nie dopóki mu nie pozwoli. A potem może wszystko. Będzie cholernym Bogiem.
Potter patrzył na swojego byłego profesora. Klęczący przed nim, wyglądający jak kupa gówna nie przypominał dumnego wrednego dupka jakim był. Wyglądał niewinnie. Całkiem bezbronny. Zraniony na ciele i czego Harry był pewien na umyśle też. Obaj byli.
Wiedział że nie jest w stanie mu się oprzeć. Wielki Severus Snape klęczący przed nim jak zbity kundel. Złamać go było jego marzeniem dokąd go poznał. Kiedy się spełniło euforia prawie rozerwala klatkę piersiową mlodzieńca. Nadal rozrywa za każdym razem.
Ile ich było? Przestał liczyć już dawno.
Nie była to jednak jednostronna korzyść. Coś za coś. Żyli w symbiozie jak dwa pasożyty jeden żerujący na drugim.
On dostal już swoją część. Teraz czas się odwdzięczyć.
Dotknął policzka czarnowłosego mężczyzny.
CZYTASZ
Nasz Własny Świat
Fiksi PenggemarOpowiadania z rodzaju tych niecodziennych. Historie na jeden rozdział. Wszystkie nietypowe, brutalne i obsceniczne. Czytasz na własną odpowiedzialność. Sceny 18+ Przemoc, wulgaryzmy. Snarry