4. Oaza na skraju lasu

139 18 8
                                    

Sauron leżał na ziemi z zamkniętymi oczami. Siedziałaś obok, patrząc na niego ze spokojem. Jego naga klatka piersiowa unosiła się przy każdym oddechy, patrzyłaś na niego, z czułością i niepokojem zerkając na jego ramię z niepokojem, przewiązane ciemnym kocem, który znów zaczął przesiąknął.

Gdy tylko zaskoczyłaś z konia, Sauron bezwładnie zsunął się na ziemię, mdlejąc. W ostatniej chwili zdążyłaś go złapać, i zataszczyć pod najbliższe drzewo, nie zwracając uwagi na niebezpieczeństwo atakujących dzikusów. Z lewego ramienia Saurona wyjęłaś ułamaną strzałę, która na szczęście nie wbiła się tak głęboko. Używając koca i pitnej wody z trzech bukłaków wyczyściłaś ranę, owijając jego ramię. Wpadłaś na pomysł, aby położyć przy niej jeden z drobnych liści z Valinoru. Nie byłaś przekonana czy to naprawdę pomoże, ale warto było spróbować. Na chwilę zostawiłaś Saurona, zmuszającego czarnego konia, aby położył się niedaleko was, żeby przypadkiem nie rzucał się w oczy.

Kiedy wróciłaś usiadłaś obok Majara, by zmienić opatrunek, gdy nagle ten otworzył oczy.

- [T.I.] - szepnął.

- Nic nie mów - powiedziałaś, odwijając opatrunek.

Sauron syknął z bólu. Sama rana przestała już krwawić. Wzięłaś koc i przepłukałaś go odrobiną wody, ponownie przykładając do rady.

- Nigdy do tej pory nie zemdlałem od głupiej strzały - mruknął obserwując Twoje dwoje.

- Mhm - szeptałaś - Ciesz się, że to nie była zatruta strzała, a teraz się nie ruszaj...

Owinęłaś materiał wokół rany i ścisnęłaś ją mocno. Mairon stęknął cicho wyklinając ród Rotich.

- Już po wszystkim - powiedziałaś, zarzucając na niego jego cienką, czarną, długą koszulę.

Położyłaś się na trawie, tuż obok niego, ciesząc się ciepłym, a wręcz gorącym popołudniem.

- [T.I.]?

- Nie. - zaprzeczyłaś - Jesteś jeszcze zbyt osłabiony. Nigdzie jeszcze nie jedziemy.

- ...nie o to chodzi. Chciałem cię przeprosić...

Spojrzałaś na niego zdziwiona.

- Myślałam, że nie jesteś do tego fizycznie przystosowany. - uśmiechnęłaś się złośliwie.

- Mówię poważnie - z pewnym trudem odwrócił głowę w twoją stronę - Nie powinienem był wtedy tak na ciebie naskakiwać...

- O, okej?

- Trochę myślałem o naszym byłym związku...

- Myślałeś? - przerwałaś mu zaskoczona

- To też będziesz wyśmiewać? - burknął

- Nie. Nie. - uśmiechnęłaś się przyjaźniej - Ale myślałeś, to oznacza, że wspominałeś nas?

- No tak. Myślisz, że nie wspominałbym najlepszego, a zarazem tragicznego związku w jakim byłem? - zaśmiał się cicho.

Obróciłaś się z lekkim uśmiechem, się w ciszy gapiąc się w bezchmurne niebo.

***

Po jakimś czasie Sauron wstał, twierdząc że czuję się lepiej. Obejrzałaś jego ranę z zadowoleniem stwierdzając, że liść z Valinoru przyspieszył proces zdrowienia. Nie pozwoliłaś mu jednak zdjąć bandaża z kocem, na wszelki wypadek, i ani słowem nie wspomniałaś o magicznych liściach.

Po czym wsiedliście na konia, ruszając dalej wzdłuż linii lasu, nie chcąc do niego wjeżdżać, ani za bardzo się od niego oddalać.

Tego popołudniu było niemożliwie gorąco. Słońce grzało, ale dopiero teraz temperatura się podniosła. Starłaś ręką pot z czoła, z nadzieją rozglądając się za jakimś stawem lub rzeczką. Zrzuciłaś już z siebie wszystko co mogłaś, jadąc w samej suknii o krótkich bufiastych rękawach, przytulona do siedzącego z przodu z Saurona, mającego na ramionach jedynie długą, czarną szatę.

{Preferencje }Wygnani W Głąb Śródziemia Sauron X Córka NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz