Prolog

29 3 2
                                    

Wszedłem do domu, zaraz po pracy przygotowałem niespodziankę dla swojego ukochanego. Jestem na trzecim roku na architekturze, dorabiam jako taksówkarz. Nazywam się Tellony. Zajrzałem do salonu, na kanapie spokojnie jak zwykle leżał mój chłopak - Seth, student weterynarii o rok młodszy ode mnie. Coś czytał. Podszedłem do niego najciszej jak tylko umiałem i skoczyłem na niego.

- Mam Cię! - Zawołałem. Brunet pisknął. Zacząłem go łaskotać. Po chwili wybuchnął śmiechem. Łaskotałem go jedną ręką w drugiej trzymając kwiaty. - To dla Ciebie. - Zawołałem wesoło wręczając mu bukiecik. - Witam.

- No cześć skarbie.

- Jak Ci dzień minął?

- Powiem Ci, że bardzo przyjemnie. Wróciłem z uczelni i po drodze znalazłem w księgarni świetny horrorek.

- Jaki to horrorek skarbie? - Po tych słowach mój ukochany wręczył mi horror Stephena Kinga pod tytułem It. - U hu hu. - Spojrzał na mnie pytająco. - Chętnie przeczytam, jak już się nauczę czytać. - Zaśmiałem się.

- Głupek. - Zachichotał.

- Ale Twój. - Zaśmiałem się.

- Mój.

- Tylko Twój. Czy chciałbś mój Panie gdzieś się ze mną wybrać?

- Tak, tak. - Pocałował mnie w policzek. Porwałem go na łapki wstając.

- Cieszę się. - Uśmiechnałem się do niego słodko. - Kocham Cię.

- Też Cię kocham słońce. To jak było w pracy? O i gdzie idziemy? - Mówił widocznie zaciekawiony. Był zawsze bardzo ciekawski.

- Gdzie idziemy to Ci nie powiem, a w pracy było w porządku. W sumie skarbie. Co Ty na to, żebym zamontował w swojej taksówce silniki rakietowe? Będę najszybszą taksówką na świecie! - Zawołałem niemalże z dziecięcą fascynacją.

- To jest w ogóle legalne?

- Pewnie nie. - Zaśmiałem się.

- No właśnie. - Pocałował mnie w nosek na co się roześmiałem. Wyniosłem go przed dom i postawiłem przodem do drzwi.

- To teraz tak. Zasady są takie: ja liczę do dziesięciu, a wtedy Ty się odwracasz.

- Co? Ej! Czemu? - Wyjeczał ostatni wyraz. Wiem że jest ciekawski i kocha niespodzianki.

- Bo nie na dżemu kochanie.

- Eh no dobra. Niech Ci będzie. - Chichicze pod nosem. Zacząłem liczyć kiedy powiedziałem dziesięć już mnie tam nie było. Za to przed nim widniała dróżka ułożona z płatków róż. Chwile później pojawił się w ogrodzie, czekał tam na niego namiot, stoliczek i poduszki do siedzenia. Obok tego wszystkiego stał zaparkowany samochód z bagażnikiem wypełnionym po brzegi różami. Opierałem się o auto.

- Mam nadzieje, że masz zapas wazonów? - Zapytałem zupełnie na poważnie.

- Wazonów? - Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

- Delikatnie przegiąłem z ilością kwiatów z kwiaciarni. - Zlustrowałem mu bagażnik dłońmi. - Wcale się nie zdziwię, jeżeli już nigdy mnie tam nie wpuszczą. - Zdaje się, że dopiero teraz dotarło do niego to co znajdowało się w bagażniku.

- O mój Boże! Jesteś taki słodki i kochany! - Podbiegł do mnie rzucając mi się na szyję. - Tak bardzo Cię kocham! - Przytuliłem go mocno.

- Też Cię kocham. - Pocałował mnie, a ja czule oddałem pocałunek. - To co? Dzisiaj wieczór tylko Ty i ja, tak? Romantyczny wieczór. Co Ty na to skarbie? - Pocałowałem go w czoło.

- Świetny pomysł. - On za to pocałował mnie w usta, oddałem pocałunek na prawdę przeszczęśliwy.

- Cieszę się że Ci się podoba kochanie. - Sam go pocałowałem odchylając lekko do tyłu. Oddał pocałunek nieznacznie go pogłębiając. - Kocham Cię tak bardzo, wiesz?

- Też Cię kocham skarbie. - Uśmiechnął się do mnie promiennie. - Jaki mamy program na dziś?

- Hmm.. - Zastanowiłem się. - Od czego by tu zacząć? Może od wymyślenia imienia?

- Imienia? - Powtórzył nie rozumiejąc. Złapałem go za ręce i poprowadziłem do drzwi samochodu. Szedł tak jak go prowadziłem przytulając się do mnie. Zza okna samochodu wystawiało puchate uszko. Zajrzał do środka i nabrał powietrza do ust.

- Owczarek! - Zawołał zachwycony, szczeniak za to popatrzył na niego przekraczając lekko łebek. Wyciągnął do niego rączki i zaraz zaczął głaskać.

- Tak. - Zaśmiał się.

- Może być Sava? - Psiak zaskrzeczał słodko na potwierdzenie.

- Chyba mu się podoba.

- Mam nadzieję. - Sava już lizał go po twarzy. - Pocałowałem Setha w policzek.

- W takim razie punkt drugi: jedzonko. - Wyciągnął psiaka z auta.

- Aye aye kapitanie. - Zaśmiał się. Podrapałem pupila za uszkiem.

- No to już. - Delikatnie zaprowadziłem ich do stoliczka i posadziłem. Owczarek nachylił się nad stołem i zaczął wszystko wąchać. Seth nadal głaskał go, aktualnie po główce. Zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Dzwonił mój szef. Zmarszczyłem lekko brwi i pocałowałem swojego chłopaka, oddał pocałunek.

- Daj mi chwilkę misiu. Dzwoni szef. - Odebrałem. - Halo?

- Jesteś bardzo potrzebny Twój kolega z pracy Dann miał wypadek i nie mam nikogo innego na jego miejsce Tellony. Mogę Cię o to prosić? - Zaciąłem się.

- Da mi Pan proszę chwilkę?

- Jasne. - Zerknąłem na Setha. Podzeszłem do niego.

- Będę musiał jechać myszko. Dann miał wypadek, szef prosi bym przyjechał. - Pogłaskałem go po policzku.

- O.. Przykro mi.. Jasne.. To posprzątam tu.. - Powiedział smutno. Pokręciłem lekko główką.

- Wrócę jak najszybciej dobrze?
Przepraszam Skarbie..
Wynagrodze Ci to. Kocham Cię. - Szepnąłem mu i pocałowałem go w czółko.

- Nie spiesz się. Ja tu posprzątam. Uważaj na siebie.

- Będę obiecuje. - Mój ukochany pokiwał główką. - Sava. Twoje pierwsze zadanie bojowe. Masz pilnować naszego Pana. - Pogłaskałem pieska, a on szczeknął bojowo. Seth poczochrał go za uszkiem. Pocałowałem go w usta, oddał pocałunek. Widać było, że się martwił. - Już jadę szefie. Wie Pan może co jest z Dannem?

- Niestety nic nie wiem przed chwilą karetka go zabrała, jadę do szpitala.

- Proszę dać mi znać jak się Pan czegoś dowie.

- Jasne. Jeszcze raz Ci dziękuję.

- Nie ma problemu szefie, ale kiedyś wezmę dzień wolnego i poświęcę go tylko Sethowi.

- W porządku, masz to jak w banku.

- Dobrze, to kończę szefie i jadę.

- Do zobaczenia.

- Do zobaczenia. - Jechałem planując już cały dzień poświęcony tylko i wyłącznie Sethowi. Już po chwili zadzwonił mój telefon. Odebrałem. - Halo?

- Dzień dobry. Mogę poprosić taksówkę na ulicę Batorego 5? - Odezwał się kobiecy głos.

- Pewnie. Da mi Pani parę minut zaraz będę. Mogę zspytać o Pani nazwisko?

- Kate Majer.

- Dobrze dziękuję. Do zobaczenia Pani Majer.

- Do zobaczenia. - Rozłączyła się. Jechałem tak dalej słuchając muzyki i planując dalej co będę robić z Sethem. Po chwili zacząłem nawet gwizdać pod nosem. Nagle tir z przeciwnego pasa wpadł na mój uderzając w moje auto. Próbowałem zareagować, ale nie zdążyłem. Usłyszałem trzask. Potem już widziałem tylko ciemność. Jakiś czas później usłyszałem jak echo dźwięk karetki.

SenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz