✧XIX. Mokre trzewiki i przysięga✧

209 31 54
                                    

Mróz zaczął doskwierać końcem listopada, natomiast pierwszy śnieg spadł niewiele później. Tamta zima wyglądała zupełnie inaczej niż poprzednie. Zamiast świątecznych ozdób, wystaw choinek na ulicach i serdecznej atmosfery świąt unoszącej się w powietrzu, pojawiało się tylko więcej ograniczeń ze strony okupanta. Jak najbardziej próbowano upokorzyć ludność żydowską, coraz więcej słyszało się o morderstwach, porwaniach czy wysiedleniach. Gdy ktoś spacerował po ulicy z białą opaską z gwiazdą Dawida na ręce, patrzono na jego z pogardą, omijano szerokim łukiem. Byleby Niemcy nie pomyśleli, że miało się coś wspólnego z tą osobą.

Niemcy zaczęli domyślać się, że istnieje jakaś polska organizacja, jakiś ruch oporu. Aresztowani podejrzani często spędzali swoje ostatnie chwile na Pawiaku lub w innym, jednym z wielu, niemieckim więzieniu. Napływające, co jakiś czas, wieści o aresztowaniach nie zmieniły zdania dziewcząt. Anastazja wciąż zagrzewała je do dołączenia do konspiracji. Nie miały wyjścia, musiały stawić się na spotkaniu.

Dniem, w którym miały złożyć przysięgę, był szósty grudnia. Z dowódcą zobaczyły się kilka dni przed tym. Kapitan przedstawił się jako Eryk Zamojski, pseudonim Zamoj. Był wysokim i dobrze zbudowanym mężczyzną, z włosami ulizanymi na żelu i perfekcyjnie zapiętymi guzikami od koszuli. Przez cały czas z kamiennym wyrazem twarzy. Powiedział im tylko, kto będzie dowódcą ich sekcji i czym na razie się będą zajmować, ale to wystarczyło, by dziewczęta uznały go za niezbyt miłą osobę. Wszystkie odetchnęły z ulgą, gdy wreszcie wyszły z jego siedziby. Miały nadzieję, że ta cała Ponura, o której im mówił, będzie choć trochę przyjemniejsza.

✧✧✧

Naokoło było już solidnie biało, a ludzie nie wychylali nosów z domostw bez potrzeby. Nie tyczyło się to natomiast Klary, która codziennie chodziła do pracy po śniegu i mrozie. Zatrudniła się w pobliskiej szwalni. Stara krawcowa, do której należała szwalnia, była bardzo miłą kobietą. Czasami pozwalała Klarze wychodzić wcześniej, by zająć się rodzeństwem. Ojca nie było w domu całymi dniami, a Irena była zbyt zajęta sobą, by zwracać uwagę na to, co robią dzieci. Panienka Jasińska powątpiewała czasami w to, czy w ogóle były karmione.

Klara jednak wzięła jak najwięcej godzin, aby tylko nie spędzać czasu w domu. Wielokrotnie odmawiała, gdy pracodawczyni pytała, czy nie chciałaby wyjść szybciej. Było jej żal swojego rodzeństwa i Estery, ale nie była w stanie siedzieć z Ireną w jednym mieszkaniu. Czuła, że im mniej czasu spędzała z tą kobietą, tym na lepsze jej to wychodziło. Teraz przynajmniej miała pieniądze na czarną godzinę.

W wolnym czasie, od czasu do czasu, zabierała dzieciaki na spacery po mieście. Esterę wzięła ze sobą tylko dwa razy i bardzo tego żałowała. Mimo grubego kożucha i buzi owiniętej szalikiem, ludzie wciąż mierzyli ją nienawistnym wzrokiem. Musiała porozmawiać z ojcem w sprawie wyjazdu na wieś. Ona, co prawda, wyjechać nie mogła. Nie zrezygnowałaby z konspiracji. Jednak cała reszta domowników byłaby bezpieczniejsza u ciotki w Adamówku. Niedawno kobieta przysłała im list, dając im wszystkim do zrozumienia, że żyje, ma się dobrze i nie zamierza jeszcze umierać. Przeprosiła za to, że nie odzywała się od końca września i zaprosiła ich wszystkich do siebie.

Klara wróciła myślami do mikołajkowego poranka, kiedy ukryła w poszewkach rodzeństwa i swojej uczennicy lizaki. Zaraz po tym szybciutko wyszła z mieszkania, aby dzieciaki nie zorientowały się, kto wrzucił słodkości do ich posłań.

Panienka Jasińska wciąż brnęła w śniegu. Ostry mróz muskał ją po twarzy i sprawił, że szybko stała się czerwona i zmarznięta. W normalnych okolicznościach nie wyszłaby w taką pogodę, ale musiała to zrobić. Tamtego dnia miała wolne w pracy, w domu nie było żadnych niezbędnych robót, a pierwsze spotkanie sekcji Związku miało się odbyć właśnie wtedy. Po przejściu kilku uliczek stanęła i roztarła sobie zmarzłe palce. Wkrótce na horyzoncie zobaczyła Anastazję.

MazurekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz