Ciel czuł się coraz gorzej. Nerwy, strach i smutek zżerały go od środka. Nieświadomie zaciskał dłonie na materiale koca i drżał, z czego też nie zdawał sobie sprawy.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam... - powtarzał te słowa niczym mantrę, tak jakby zagłuszyć miały obawy i wszystko naprawić.
Wciąż zastanawiał się, czy postąpił słusznie, wyznając prawdę. Po raz pierwszy przyznał przed samym sobą, że potrzebuje pomocy i był zdecydowany o nią zabiegać. Czy wybrał jednak dobrą osobę?
Sebastian tymczasem wciąż wlepiał w niego wzrok pełen ciężkich do odgadnięcia emocji. Widział, jak drobne ciało jego towarzysza drży i kuli się, jakby chłopak chciał zniknąć. Mężczyzna był... Trudno stwierdzić. Z jednej strony dziwił się i czuł szok, słysząc z ust Ciela i tę dziwną i straszną opowieść, z drugiej się cieszył. Nie myślał, że ten tak się przed nim otworzy. Dotychczas jego krzyk o pomoc był niemy, dopiero teraz rozbrzmiał z całą mocą. To z kolei oznaczało, że Sebastian mógł zacząć działać.
- Nie masz za co przepraszać. - uśmiechnął się lekko, choć niezbyt szczęśliwie. Bądź co bądź to, co przeżył jego współlokator, brzmiało tak okropnie, że miał wrażenie, że ciężko będzie mu się w najbliższym czasie szczerze do niego uśmiechnąć, tak jakby świat był dobrym i sprawiedliwym miejscem. - Jasne? Nie przepraszaj.
Ciel spojrzał na niego jedynie i mimowolnie zaszlochał. Starał się nie zastanawiać nad tym, jak żałośnie w tym momencie wygląda. Jeszcze do niedawna byłoby to dla niego niedopuszczalne zachowanie, ale będąc tu teraz i wyznając wszystko, co tak go bolało, nie mógł się powstrzymać. Po prostu miał nieodpartą chęć, aby wypłakać gromadzone w sobie przez te lata żale.
- Spokojnie, już nie musisz się niczego bać. - powiedział, przysuwając się nieśmiało do pogrążonego w rozpaczy towarzysza.
Nie chciał na siłę obejmować go i naruszać jego przestrzeni osobistej, podejrzewał, że Ciel mógłby się przestraszyć. W końcu mimo doświadczeń ostatniego czasu wciąż podchodził z rezerwą do kontaktu fizycznego. Co za tym idzie, mężczyzna jedynie położył dłonie na jego ramionach i sprowadził nastolatka do pozycji leżącej, tak aby ten wsparł głowę na jego udach. Zaczął przy tym przeczesywać dłonią jego włosy i kontynuował to, kiedy chłopak nie protestował. Sebastian wciąż jednak czuł i widział, jak ten drży i patrząc tak na niego, dziwił się, że osoba o tak niepozornym i kruchym ciele ma tak ogromny hart ducha, aby przetrwać lata w piekle.
- Nie martw się o nic. Już będzie dobrze, pomogę ci. - przysiągł, zaczesując mu za ucho kosmyk włosów w szafirowym odcieniu, jeśli spojrzeć na nie pod światło.
Ciel zamknął oczy, przyjmując ten niespodziewany przejaw czułości. Cieszył się, że Sebastian nie próbował robić niczego więcej. Mężczyzna miał przyjemne wyczucie, dzięki któremu nie pogorszył jego samopoczucia. Nastolatek mimo większej śmiałości wciąż czuł mentalny ból, gdy jego ciało stykało się z ciałem drugiej osoby. Jego pamięć zachowała głównie wiążące się z tym cierpienie.
- A co z naszą umową? Nie chciałbym odchodzić, a mija już trzydziesty dzień od czasu, kiedy z tobą zamieszkałem. - mówiąc to, zacisnął lekko dłoń na swoim ubraniu.
Z początku wyczekiwał tego momentu, jednak po czasie zaczął się obawiać powrotu do małej kawalerki na przedmieściach Las Vegas, z zapasem zupek chińskich w szufladzie i ciszą odbijającą się od ścian. Polubił się z życiem, jakie wiódł tutaj.
- Możesz zostać, ile chcesz. Chyba nawet ucieszyłbym się, gdybyś został jeszcze trochę. - zapewnił, bardziej okrywając jego ciało kocem. Położył przy tym dłoń na jego rozdygotanym ramieniu, które przez ten gest drżało nieco lżej.
To, co mówił, było zgodne z prawdą. Ciel mógł mieszkać u niego jeszcze przez długi czas, jego towarzystwo sprawiało mu przyjemność. Mieszkanie wydawało się teraz bardziej kompletne, tak jakby to właśnie drugiej osoby w nim brakowało. Nie lubił samotności, jaką czuł wcześniej, wracając w puste cztery ściany. Przez tyle lat powinien się przyzwyczaić, ale najwyraźniej mimo starań nie umiał stać się jedną z tych osób, które cenią sobie samotność.
- Na pewno? - dopytał, jakby nie dowierzając, że ktoś z własnej woli gości go przez dłuższy czas w miejscu tak cennym dla człowieka, jak mieszkanie.
- Na pewno. Zostań tyle, ile uznasz za słuszne.
Ciel zmienił pozycję i ułożył się na plecach, aby mieć lepszy widok na twarz swojego współlokatora. Zdążył się uspokoić i był rad z tego powodu, bo nie lubił tego ściskającego serce smutku, które towarzyszyło tego typu załamaniom. Sebastian tymczasem otarł jego łzy, a chłopak chwilę po nim poprawił, całkowicie pozbywając się wilgoci ze swoich czerwonych od emocji policzków.
- Dzięki. - mruknął, unosząc lekko kąciki ust ku górze.
- Nie ma za co.
Ciel zamknął oczy, pierwszy raz od dawna czując prawdziwy spokój. Już dawno nie uwierzył w zapewnienie, że to koniec jego cierpień. Zdziwił się, jak przyjemne to było. Ta obietnica nie dawała mu gwarancji, że nie będzie już cierpiał, ale w ciężki do wytłumaczenia sposób naprawdę go cieszyła.
- Już dobrze? - z czegoś na wzór transu wyrwał go głos Sebastiana.
- Tak, już dobrze.
- To dobrze. - Sebastian posłał mu jeden z tych głupich uśmiechów.
Ciel zamknął oczy i również lekko się uśmiechnął, oddychając cicho i miarowo. Powiedział to, zdobył się na odwagę, a Sebastian okazał się zareagować lepiej, niż chłopak podejrzewał. Sytuacja wyglądała tak dobrze, że Cielowi przeszło przez myśl, że śni.
- Według papierów nie istnieję. Nie jestem nigdzie zameldowany. Nie mam domu, z którego pochodzę, rodziny. Wiesz, że ciężko będzie to wszystko ogarnąć, prawda? - zapytał po chwili, momentalnie poważniejąc.
Jego sytuacja nie wyglądała kolorowo. Przez tyle lat nie dawał znaku życia, że nie zdziwiłby się, widząc swoje imię na nagrobnej płycie rodziców. Przywrócenie go światu będzie wymagało dużo pracy. Chciał uświadomić Sebastianowi, na co ten się pisze, obiecując mu swoją pomoc.
- Wiem. Od początku zdawałem sobie sprawę, że nie będzie łatwo. - przytaknął i nie wyglądał na ani trochę zniechęconego. - Ale damy radę.
- Mam nadzieje. - westchnął cicho, po chwili czując, jak podrywa się z parapetu. Asekuracyjnie oplótł rękami szyję Sebastiana. - Co robisz?
- Zanoszę cię do łóżka. Dobrze by było, żebyś się przespał. Widać, że jesteś zmęczony.
- Nie trzeba, jest wcześnie.
- Cóż z tego, skoro jesteś zmęczony? Na pewno poczujesz się lepiej jeśli trochę się zdrzemniesz. - odłożył go na łóżko. Ciel zdał sobie sprawę ze swojego wyczerpania dopiero wtedy, kiedy jego ciało znalazło się na materacu i wydawało się idealnie do niego pasować.
- Chyba masz rację. - ziewnął, wtulając się w koc, w którego towarzystwie został zabrany z parapetu. - Zostaniesz, dopóki nie zasnę?
- Dlaczego bym miał? - zapytał, mimo to siadając na skraju łóżka.
- Boję się potworów spod łóżka. Założę się, że pod tym jest ich dużo. - stwierdził, po czym pokazał mężczyźnie, aby się przybliżył. Gdy polecenie zostało wykonane, chłopak zniżył głos do konspiracyjnego szeptu. - Podobno są jeszcze gorsze od ciebie, wiesz?
- Żadne potwory nie są gorsze ode mnie, Ciel. - pokręcił lekko głową, uśmiechając się rozbawiony. - W każdym razie nie wydaje mi się, aby grasowały w dzień.
- A kto je tam wie. Wolę być ostrożny. - mruknął sennie, kładąc dłoń tak, aby stykały się palce ich dłoni.
Sebastian nic nie powiedział. Zamilknął, wsłuchując się w oddech chłopaka, który szybko się unormował. Rysy jego twarzy złagodniały i przybrały niemalże radosny, pozbawiony lęku wyraz. Mężczyzna miał nadzieję, że tego typu ukojenie będzie za niedługo widoczne na twarzy młodego Phantomhive'a nie tylko we śnie.
Witam moje jelonki. Tak ogólnie jestem dzisiaj strasznie nieskoncentrowana, mam jeszcze wypracowanie do napisania z Dziadów i od miesiąca planuję ponowne przeczytanie całego kurosza i Love Stage, ale rozdzialik musi być xD Poza tym im staram się mniej pisać, tym piszę więcej. Z każdy dniem powiększa się minimalna ilość słów, jaką muszę napisać jednego dnia, aby czuć się dobrze. Co za tym idzie, rozpoczynam zawalanie was rozdziałami.
CZYTASZ
POKER FACE || SEBACIEL
FanfictionŚwiat hazardu rządzi się swoimi prawami. Grasz, aby wygrać, choć nieraz przegrywasz. Pojęcie przegranej jest jednak obce Cielowi, który w zaledwie kilka tygodni stał się żywą legendą. Jest tak do dnia, w którym w drzwiach kasyna nie zjawia się pewie...