Cześć, Bambi.
To pierwszy list, który piszę nie w swoim pokoju, ale jestem właśnie po swojej zmianie i siedzę w tej kawiarni, o której ci ostatnio opowiadałem, czekając na Zayna i Liamia. Oczywiście że się spóźniają, bo jak zwykle "zatrzymały ich korki".
Doskonale wiem, że powód jest zupełnie inny i zapewne zakłada penisa w ustach, ale naprawdę nie mam zamiaru wnikać w ich życie seksualne. A zwłaszcza kiedy jestem tutaj sam.
Poza tym to świetny moment i mam zamiar wykorzystać go na właśnie ten list. Chciałem opowiedzieć ci o kilku najważniejszych i najlepszych wspomnieniach z ostatniego roku. Kilka napewno się powtórzy z poprzednich listów, ale nie mogę nic poradzić na to jak na mnie wpływasz.
Cóż, myślę że ze spokojem mogę zacząć od naszego wypadu nad jezioro i to nie tylko dlatego, że to tam dowiedziałem się, że lecisz na mnie jak nienormalny.
Wigilia i cały ten dzień. Zaczynając od naszego pierwszego pocałunku, przez występ, kończąc na tym momencie, w którym otworzyłem drzwi i zobaczyłem Ciebie po drugiej stronie. Wyglądałeś tak cholernie uroczo, cały czerwony z rozwianymi włosami.
Nasz pierwszy wspólny wieczór, który spędziliśmy razem po prostu leżąc na twojej kanapie, z tobą między moimi nogami kiedy oglądaliśmy maraton Piratów z Karaibów.
Piknik, który urządziłeś dla nas w pierwszy dzień wiosny. Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś podobnego, nigdy też nie byłem typem osoby, która ucieszyłaby się z takiej rzeczy, ale działasz cuda kochanie.
Moje zakończenie roku, kiedy wstałeś z miejsca z owacjami, kiedy odbierałem swój dyplom i krzyczałeś: "To mój facet". I to jak po ceremonii ssałeś mojego kutasa w samochodzie, twierdząc że zaraz pękniesz z dumy i musisz rozładować swoje napięcie.
Pierwszą wspólną kolację z naszymi rodzinami, kiedy praktycznie nie zmieniłeś ze mną słowa, zagadując całe moje rodzeństwo, ale nawet mimo to, twoja ręka na sekundę nie opuściła mojego uda. I po tym wieczorze to ja ssałem Twojego kutasa, nie mogąc wyjść z podziwu jak traktujesz moją rodzinę.
Kiedy poszliśmy jednego dnia na zakupy i byłeś cały szczęśliwy chodząc między tymi wieszakami i jak świeciły ci się oczy na widok tej niebieskiej koszuli z falbankami.
Twoja mina, kiedy kilka dni później odpakowałeś tą koszulę, siedząc w moim pokoju. Nie mogłem się powstrzymać i jej nie kupić. Wyglądasz w niej idealnie, jesteś stworzony do tego typu ubrań, kochanie. Wiem że już ci to mówiłem, ale powinieneś robić wszystko to co cię uszczęśliwia, a jeśli pewnego dnia zdecydujesz że chcesz wyjść na ulice w sukience, będę szedł obok trzymając Cię za rękę i chwaląc swoim ślicznym chłopakiem.
Kiedy pomagałeś mi się pakować, potajemnie kradnąc moje ubrania zamiast pakować je do kartonów.
I kiedy pojechałeś ze mną do Manchesteru, cały tydzień próbując nie płakać, mimo że zapewniałem że nie masz powodu.
Ale jednym z najlepszych jest chyba ten poranek, po kolejnej nocy spędzonej razem. Bez dotykania, po prostu spałeś wtulony w moje ramionami. Myślałeś że jeszcze śpię i powiedziałeś, że chyba się we mnie zakochujesz. A ja już wtedy wiedziałem, że jestem w tobie po uszy zakochany.
Kocham Cię, L.
CZYTASZ
500 steps to you | l.s.
FanfictionC. codziennie od pisze list do chłopaka, który mu się podoba, ale nigdy go nie wysyła, składa kartkę i chowa do pudełka w szufladzie. A każdy z tych listów ma dokładnie 500 słów. "A Ty stałeś tam, stałeś lekko zgarbiony na środku i patrzyłeś tylko n...