✧XXI. Święta bez ojca✧

192 30 68
                                    

Nie wierzyła w to, co usłyszała, najchętniej upadłaby na ziemię i zaczęła płakać. Wzrastające uczucie żalu wypełniło ją całkowicie. Jakby ogromny głaz nagle przygniótł ją do ziemi. Ojciec nie mógł spędzić ani minuty dłużej na Pawiaku, o ile go tam zabrali. Stefek mówił, że miał jakieś ważne papiery. Jeśli je znaleźli, na pewno nie wyjechał z nimi do Niemiec.

— Stefciu, musisz mi powiedzieć, co miał ze sobą tatuś.

— Miał coś zanieść jakiemuś panu. Nie wiem, gdzie mieli się spotkać. Nic nie mówił. Nawet ich nie widziałem.

— Ile było ciężarówek? — spytała Klara.

— Były dwie. Jedna odjeżdżała, jak tatuś posadził mnie na murze.

— Jedna do więzienia, druga na roboty do Rzeszy — szepnęła nerwowo Klara. — Jeśli znaleźli jego papiery, pewnie pojechali z nim na Szucha. Nie wiem, jak mam się tego dowiedzieć. Boże, co my teraz zrobimy?

— Uratujesz tatusia? — spytał Stefek.

— Co się dzieje z tatusiem? — odparła Zosia, wchodząc do przedsionka.

— Wszystko w porządku? — Estera również przyszła do ogólnego zbiorowiska.

Nawet Irena wstała z kanapy i zainteresowana podeszła do drzwi. Widząc zaniepokojone dzieci, spytała Klary:

— Co się stało?

— Gestapo ma ojca. Wpadł w łapance.

— Boże, przecież mówiłam mu, żeby uważał! — krzyknęła Irena. — Co teraz?

Klara nie odpowiedziała. Patrzyła w obdrapane zielone drzwi i myślała, co powinna zrobić w takiej sytuacji. Nie mogła pozwolić ojcu umrzeć, musiała uspokoić rodzeństwo, upewnić się, że Irena będzie ich pilnować i znaleźć rozwiązanie dla tej koszmarnej sytuacji.

— Bingo! — krzyknęła nagle panienka Jasińska. — Anastazja na pewno ma jakieś kontakty na Szucha. Irka, idź się połóż, a wy, dzieciaki, musicie zająć się sobą. Módlcie się za tatusia, a ja zaraz wrócę.

— Ale pomożesz papie? — spytała Zosia ze łzami w oczach.

— Obiecuję, że mu pomogę, słoneczko. A teraz muszę lecieć.

Nie mogła usiąść i się rozpłakać. Jeszcze nie wszystko było stracone. Po prostu musiała zacząć działać. Wyszła z mieszkania i skierowała się do Kockówny. Ona na pewno wiedziała, jak jej pomóc.

✧✧✧

Jednak smutek wzbierał się w niej coraz mocniej. Jej zielone oczy przeszkliły łzy. Przecierała oczy dłońmi, by się nie rozpłakać. Szła coraz szybciej, nie zwracając uwagi na przechodniów. Musiała zwolnić, gdy na horyzoncie dojrzała Niemców. Nie chciała także skończyć w jednym z więzień. Wparowała na osiedle i szybko zapukała do mieszkania Anastazji.

Po chwili Kockówna wyszła na zewnątrz. Wyglądała, jakby szykowała się do wyjścia, gdyż była w pełni ubrana. Miała na głowie nawet kradziony kaszkiet Benjamina.

— Czego tu szukasz, Jasińska? Matko Boska, coś się stało?

— Mój ojciec... Niósł papiery i złapali go w łapance — wydyszała Klara. Ledwo mogła złapać oddech, ale nie miała ani chwili do stracenia.

— Gdzie go zabrali? Na Szucha?

— Nie wiem, ale muszę się tego jak najszybciej dowiedzieć. Masz tam jakieś znajomości? — spytała dziewczyna.

MazurekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz