Sytuacja trójki pozostałych Jasińskich i żydowskiej sieroty była beznadziejna. W styczniu Klara utrzymywała całą rodzinę ze swoich miernych trzech pensji, ledwo wiązała koniec z końcem. Pracowała w szwalni, dawała koncerty w tym samym barze na Śródmieściu i zatrudniła się na pół etatu jako kelnerka w małej kawiarence. Oczywiście mogła liczyć na wsparcie przyjaciół, ale przyzwoitość nie pozwalała jej pożyczać od nich pieniędzy. Pracowała więc od świtu do zmierzchu, byleby tylko dzieciaki nie głodowały. Sama często odmawiała sobie jedzenia na rzecz tego, by Zosia, Stefek i Estera mieli co włożyć do ust. Paliła w piecyku czym tylko mogła, by nie trzęśli się z zimna.
Promienie słońca przebijały się przez firanki w pokoiku Klary. Na zewnątrz było tak lodowato, że najchętniej nie wychodziłaby spod pierzyny. Musiała jednak wstać jak najszybciej, gdyż o szóstej trzydzieści miała stawić się w szwalni. Kiedy podniosła się z łóżka, po jej ciele przeszły dreszcze. Przez nieuszczelnione okno świstał mroźny wiatr. Czym prędzej wyszła z pokoiku i zamknęła drzwi.
Wciąż w koszuli nocnej, podbiegła do piecyka, pakując do środka stare gazety i drewniane trzaski. Po chwili zaczęło dobiegać z niego przyjemne ciepło. Klara przestała się trząść i szczękać zębami. Ukroiła sobie jedną kromkę chleba i nałożyła na nią odrobinę margaryny. I chleb, i margarynę dostali na kartki. Mogła się założyć, że jedzenia, które otrzymywali, nie tknęłyby nawet świnie. Przełknęła swoje śniadanie i poszła do pokoju się przebrać. Na zegarze z kukułką wybiła szósta. Zaczynał się kolejny, ciężki dzień.
✧✧✧
Stefek siedział na kanapie, machając nóżkami. Estera siedziała przy pianinie i patrzyła w nuty, a Zosia usnęła w fotelu. Chłopiec widział, jak bardzo smutek zżerał jego małą siostrzyczkę. Kochała papę, tak samo jak on, i nie mogła zrozumieć, dlaczego go już nie ma. Wciąż liczyła na to, że wróci do domu.
Jedna rzecz odróżniała go od swojej bliźniaczki. Stefcio pojął, że papy już z nimi nie ma i nie będzie. Że tatuś odszedł i zostawił ich samych. Widział, jak jego starsza siostra ledwo wiązała koniec z końcem. Zdał sobie sprawę z tego, że już sobie nie radziła. Chłopiec westchnął i podszedł do pianina.
— Esterko — zaczął niemrawie.
— Tak? — spytała dziewczynka, odrywając się od studiowania nut i zapisków otrzymanych od Klary.
— Myślisz, że mógłbym pracować? Dużo chłopców z naszego osiedla pracuje. Roznoszą gazety, ulotki. Krzyś Spysiński im załatwił pracę. Mają przez to trochę pieniążków.
— Och, Stefciu! Gdybym tylko mogła, wcale bym się nie zastanawiała. Pani Klara nie daje sobie już rady, chyba każdy to widzi. Chciałabym jej jakoś pomóc...
— Nawet Zosia to widzi. Nie chcę, żeby Klarcia się tak przepracowywała — stwierdził chłopiec. — Mógłbym iść do Krzysia? Zapytam się go, może akurat znajdzie się praca dla mnie.
— Ubierz szalik i uważaj na siebie. Musisz być w domu zanim pani Klara wróci z pracy. A ja zrobię nam coś na obiad.
✧✧✧
Klara otrzepała trzewiki ze śniegu i weszła do środka. Było trzy minuty przed godziną policyjną. Zdążyła. Zobaczyła świstek papieru, leżący na komódce w przedpokoju. Rozłożyła go i zobaczyła kilka słów naskrobanych koślawym pismem Kockównej:
CZYTASZ
Mazurek
Fiksi SejarahCZĘŚĆ PIERWSZA MUZYCZNEJ TRYLOGII Kiedy nuty historii ponownie wygrały wojenną melodię, ludzie musieli stanąć do walki. Klara była nieco naiwną dziewczyną, po uszy zakochaną w muzyce i starym fortepianie, stojącym w rogu pokoju. Nie przejmowała się...