We wtorkowy poranek w mieszkaniu rozległ się ostry dźwięk dzwonka do drzwi. Gosia wytarła ręce o fartuszek i szybkim krokiem poszła otworzyć zamek. Zanim jednak to uczyniła, spojrzała przez wizjer. Na wycieraczce stał chłopak, którego skądś znała. No jasne! To był Edmund. Nie wiedziała tylko, co robił pod jej mieszkaniem, czego tu szukał i skąd wiedział, gdzie ona mieszka.
Gosia przesunęła zasuwkę w drzwiach i otworzyła je na oścież. Edmund odsunął się nieco i stanął prawie na baczność. Równy był od niej o prawie dwie głowy wyższy, więc Spysińska musiała nieco zadrzeć głowę do góry, zanim spytała:
— Mogę w czymś pomóc?
— Właściwie masz trochę czasu? Anastazja mnie tu przysłała i chciałbym z tobą porozmawiać.
Ach! Więc to diabelskie nasienie, podało mu jej adres. W sumie nie miała czemu się dziwić, Kockówna uwielbiała wpadać na nieodpowiedzialne i dziwne pomysły. Nie widziała jej dosłownie kilka dni, a ta już zdążyła podać jej adres młodzieńcowi, który zalecał się do ich przyjaciółki. Nie ufała mu do końca i osobiście preferowała, by jak najmniej osób znało jej adres. No cóż, skoro już przyszedł, nie wypadałoby go nie ugościć.
— Ależ oczywiście, wejdź!
— Dziękuję — odparł Edmund, uśmiechając się niemrawo.
— Zaparzę herbaty, a ty usiądź w salonie. Zignoruj tamte dziwne dźwięki, bo do mojego brata przyszedł cały zastęp i nie zamierzają się uciszyć! Jestem z nim sama i ledwo panuję nad sytuacją. Pomyśleć, że wszyscy mają po siedemnaście lat!
— Dobrze. Poczekam, ile tylko trzeba. — Zaśmiał się nerwowo Edmund i usiadł na kanapie w pokoju dziennym.
Gosia postawiła czajnik z wodą na piecyk. Szczerze mówiąc, przestraszyła się, gdy zobaczyła Edmunda na klatce schodowej, ale zupełnie się uspokoiła, kiedy usłyszała, kto go przysłał. Nie miał żadnych złych zamiarów, pewnie chciał nieco porad dotyczących jego relacji z Klarą, których nie mogła mu dać Kockówna. W końcu to Jasińska i Spysińska były jak dwie papużki nierozłączki. Nikt nie znał Klary bardziej niż Gosia i nikt nie znał Gosi bardziej niż Klara. Ceniły swoją przyjaźń i wiedziały, że nie mogłyby żyć bez siebie.
— Więc teraz nie śledzi mnie... — szepnęła do siebie uspokajająco.
Gdy woda się zagotowała, Spysińska zalała herbatę i zaniosła ją do salonu. Z pokoju Krzyśka dobiegały straszliwe hałasy. Przeprosiła na chwilę Edmunda, krzyknęła na swawolnych harcerzy i zaczęła rozmowę:
— A więc... Co cię tu sprowadza?
— Muszę się czegoś dowiedzieć. Czegokolwiek o Klarze. Czegoś, co mogłoby mnie z nią zbliżyć. Chciałbym uczynić jakiś krok. Byliśmy umówieni na spacer po świętach, ale przez to, co wydarzyło się w Wigilię, wszystkie plany zeszły na dalszy plan
— Po śmierci ojca nie angażuje się za bardzo w życie towarzyskie, ale to pewno Anastazja ci wypaplała. Klara nigdy jeszcze się prawdziwie nie zakochała, wiesz? Była tylko jedna głupia miłostka w szkole powszechnej, ale ile mieliśmy wtedy lat, dwanaście? Tak naprawdę ona nie do końca jest przyzwyczajona do bycia obdarzaną miłością. Zawsze obdarza nią innych, ale rzadko kiedy patrzy na siebie. Jest niesamowicie uparta i gdy się na coś zaweźmie, na pewno dopnie swego. Jej duma często nie pozwala sobie pomóc. Musisz pokazać jej, że się o nią zatroszczyć. Być troskliwym, pokazać jej, że miłość można też otrzymywać. I pod żadnym pozorem nie masz prawa złamać jej serca, nie obchodzi mnie, że masz dwa metry wzrostu, ja i Anastazja porządnie obijemy ci dupę, jeśli tylko coś jej się stanie, jasne?
CZYTASZ
Mazurek
Historical FictionCZĘŚĆ PIERWSZA MUZYCZNEJ TRYLOGII Kiedy nuty historii ponownie wygrały wojenną melodię, ludzie musieli stanąć do walki. Klara była nieco naiwną dziewczyną, po uszy zakochaną w muzyce i starym fortepianie, stojącym w rogu pokoju. Nie przejmowała się...