Przekraczaliśmy z Archem mury szkolne, w dalszym ciągu śmiejąc się, i żartując. Po przejściu przez zatłoczony hol szkolny, wchodzimy do naszego uczniowskiego salonu. I tam na dużych sofach, siedzą zwartą grupą moi starzy dobrzy znajomi.
- Hej ludzie patrzcie kogo sprowadziłem. - Wykrzyknął do nich Archie zaburzając ich ożywioną rozmowę. Wszyscy w jednym momencie odwrócili się w naszą stronę. Wstali na równe nogi, aby się ze mną przywitać. - Kevin , Toni, Fangs, Mosse. - Z miejsca, nie ruszyła się tylko jedna osoba - Cheryl - ( dziewczyna Toni ) - od zawsze próbuje mi uprzykrzyć życie. Lecz ze względu na to, że mam dobre relacje z Toni, musi mnie na swój sposób tolerować.
- Wow Betty witaj ponownie. - Powiedziała Toni wypełniając to wszystko wielkim pszytulasem. Otrzymałam jeszcze wiele miłych i powitalnych słów, i uścisków od chłopaków, a już najmocniejszy, i najszczerszy, to był oczywiście od Kevina.
- Betty nawet, nie zdajesz sobie jak bardzo tęskniłem za... - Zrobił pauzę. - Oczywiście za twoimi perfumami. - Uśmiechnął się od ucha, do ucha. - Są genialne.
-Haha, Kevinie na prawdę wyszukany żart. - Wszyscy razem się zaśmialiśmy.
- A widzieliście może...?
- Betty?! - Usłyszałam ten znajomy głos za plecami.
- Veronica?! - Obydwie zapiszczałyśmy, i rzuciłyśmy się sobie w ramiona. Veronica od zawsze była moja najlepsza przyjaciółką. Traktowałyśmy się jak siostry.
- Jezu, Betty tak się cieszę! - Powiedziała prze łzy. Odkleiłam się od niej, i wytarłam je.
- Dobra usiądźmy, i niech Betty opowie nam, jak to było jej dobrze bez nas. - Zadeklarował Kevin, po czym wszyscy razem usiedliśmy na miejscach. Moje opowiadanie trwało do dzwonka. Rozeszliśmy się na lekcje. Ronnie, Arch, i ja skierowaliśmy się własnie do sali językowej. Minęły cztery lekcje, i nastała pora lanchu. Nasza paczka znowu zebrała się przy naszym od zawsze okupowanym stoliku. Siedzimy, obżeramy się pizzą, i rozmawiamy.
Po jakiś 10 minutach, do stołówki wszedł jakiś chłopak. Musiał zapisać się do szkoły dopiero od tego, lub zeszłego roku, bo nigdy wcześniej go tu, nie widziałam. Ogólnie w tym roku, i poprzednim doszło bardzo dużo nowych uczniów. Jednakże, ten konkretny chłopak wzbudził moje zainteresowanie swoim zachowaniem, i wyglądem. Na jego głowie była umieszczona wełniana czapka, w taki sposób wygrawerowana, że wyglądała jak korona. Z pod tej oto prowizorycznej korony wystawał pukiel kruczoczarnych włosów. Ubrania w tej samej kolorystyce dominującej czerni - luźne jeansowe spodnie, bawełniana koszula w kratę, oraz bluzka. Były o wiele za duże, i wisiały na nim bezwładnie, jak łańcuch na choince. Jego twarz też wyglądała koszmarnie - podkrążone oczy, zapadnięte policzki, oraz bardzo chuda sylwetka. Rozejrzał się, nie śmiało po sali. Podszedł do barku, i nałożył sobie z 6 kawałków pizzy. Zapewne dla swoich znajomych. Lecz, nie nawet, nie usiadł przy stole, tylko na podłodze obok wejścia. Zdziwiło mnie to bardzo, bo miejsc w stołówce było aż nad to.
- Hej co ta za chłopak siedzący obok dziwi? - Spytałam się dyskretnie Veroniki.
- To Forsythe Jones jest już z nami od roku.
- Rozmawiałaś kiedyś z nim?
- Nikt z nim nigdy, nie rozmawiał w tej szkole. Jest to spowodowane tym, że jego ojciec jest królem gangu Serpents... i no sama wiesz....- Tak wiem. Nikt w naszej szkole, nie lubi tych z South Side. Ja mam co do tego neutralne zdanie.
- Czyli co nasza drużyna Footbolowa już się nim zainteresowała?
- I to jak, przez ten cały rok kiedy cię nie było, zdążył zajść za skórę całej drużynie. A najbardziej to Chuckowi.
- Tylko dla tego że pochodzi z South Side?
- Tak, przecież wiesz że, Chuck jest uprzedzony do tych z tamtej dzielnicy. - Pomachałam potwierdzająco głową. Chuck rzeczywiście ich nienawidzi. Bardziej niż którykolwiek uczeń w liceum.
- O wilku mowa. - Powiedziała Veronica patrząc w stronę dziwi. Odwróciłam się, i zobaczyłam cała drużynie Buldogs, wraz z Chuckiem. Momentalnie chłopak w koronie wstał z podłogi, i skierował się do drugiego wyjścia. Mijając przy okazji nasz stolik, moje i jego spojrzenie się spotkało.
Pov. Jughead
No nie, tylko nie ten półgłówek. Dobra zwijam się, zanim mnie zobaczy. Wstałem, i dosyć szybkim krokiem zmierzałem w stronę dziwi. Najważniejsze to, nie zatrzymuj się, nie zwracaj na siebie zbytniej uwagi.
Dlaczego stoję? Dlaczego ta dziewczyna się na mnie patrzy? Dlaczego ja się na nią gapię? I dlaczego, nie mogę przestać? Nagle poczułem jak ktoś łapie mnie za ramie, i ściąga moja czapkę. Oczywiście, że to Clayton. Przewróciłem oczami, po czym się odwróciłem.
- Witaj Jonesy! - Powiedział zakładając sobie mój atrybut na głowę.
- Serio Clayton? Takie zabawy to ty sobie urządzaj z dziećmi w przedszkolu, ale nie ze mną.
- Oho, mały Jonesy chce się bawić tak? - Zacisnąłem swoje pięści jeszcze mocniej. Chuck podał czapkę kolejnemu młotowi z drużyny, i zaczeli się bawić razem w głupiego Jasia. Tylko mi, przyznali złą role do odegrania.
- No co Jonesy, nie bawisz się z nami? - Powiedział jeden z grupy.
- Nie bawię się ze spoconymi, śmierdzącymi półgłówkami - Powiedziałem troszeczkę za głośno. Chuck złapał mnie za kołnierz koszuli, i przywalił mi z całej siły w nos. Trochę mocniej niż zwykle.
Pov. Betty
No nie, nie wytrzymam. Wstaje od stołu, moi przyjaciele próbują mnie zatrzymać cytując moje imię. Ja jednak idę, nieugięta w stronę nafaszerowanego sterydami brutala. Już miał wymierzyć kolejny cios brunetowi.
- Chack! - Wykrzyczałam. Spojrzał na mnie puszczając chłopaka.
- No proszę, proszę Elizabeth Copper. - Podszedł do mnie odrobinę za blisko. Uderzyłam go z całej siły w policzek.
- Mówiłam żebyś, nie wymawiał mojego pełnego imienia.
- Bo co mi zrobisz? Podrapiesz mnie swoimi paznokietkami? - Patrzyłam prosto w jego oczy, a on w moje. Paznokcie coraz bardziej wbijają mi się w wewnętrzną cześć dłoni. Rozbrzmiał dzwonek.
- Chłopaki idziemy. - Powiedział do swojej drużyny, po czym wszyscy wybiegli z pomieszczenia. Podeszłam do bruneta, chcąc pomóc mu wstać.
- Hej nic ci, nie jest...? - Nawet nie wysłuchał mnie do końca, tylko od razu wybiegł z pomieszczeni przytrzymując dłonią nos. Pozostawił po sobie leżące na podłodze trzy samotne krople krwi, zmieszane ze łzami.
CZYTASZ
Go under in your eyes
Fiksi Penggemar"Go under in your eyes" To będzie moja pierwsza książka typu Fanfiction. Biorę pod "pióro" moją wizję historii BETTY i JUGHEAD a. Zapowiadam że będzie trochę śmiechu, trochę smutku, może trochę więcej łez. Tak więc z całego serca zapraszam wszystk...