Mroźny wiatr szumiał na wszystkie strony wymieszany z drobnymi płatkami śniegu. Wysokie góry oraz klify przykrywał trochę już zszarzały śnieg. Wydawać by się mogło, że mroźna kraina jest już całkiem opustoszała. W okolicy można by było ze świecą szukać chociaż jednej żywej duszy, o ile owego ognia wcześniej nie przygasiłby powiew powietrza. Jednakże światłem ognia nie zawsze dotrzemy we wszystkie zakamarki. Z daleka może i nie widać, ale jeśliby się przybliżyć, pośród mrozu i bieli wylegiwała się pewna sylwetka bladego człowieka, którego odcień skóry w paru miejscach był niebieski. Nawet jeśli owa postać była zasypana białym puchem, to można było dostrzec spod niej skrawki czarnego oraz zielonego materiału, a także szeroko otwarte oczy pełne goryczy.
Gdzieś niedaleko, w kolejnym ciemnym zakamarku, można było dostrzec młodzieńca, siedzącego ze skulonymi nogami pod brodą. Jemu, w przeciwieństwie do drugiego, temperatura dawała się we znaki, przez co trząsł się i zgrzytał zębami, obejmując siebie ramionami, których włoski stawały dęba. W jego oczach dominowało przerażenie, bowiem sądził, że czeka go zaraz rychły koniec, spowodowany zamarznięciem.
Obydwoje siebie nawzajem szukali, pomimo braku pełnej ufności drugiem, lecz ich samopoczucie na to nie pozwalało. Obydwoje pogrążeni we własnych myślach, które krążyły na temat tego, czy drugi jest bezpieczny, oraz czy on sam przetrwa w śnieżnym świecie. Tego dnia zaczęło do nich powoli docierać, jaka zaczęła się stwarzać między nimi więź. Nawet jeśli skupiała się ona w większości na zwykłych, cyfrowych wiadomościach lub głupich przygodach, to teraz mają czas by sobie uświadomić, jak dobrymi przyjaciółmi zostali. Martwili się o siebie nawzajem, pomimo małego upadku ich znajomości.
Zaraz po powstaniu tych myśli, Loki wziął się w garść. Poczuł jak chłód dodaje mu sił i goi poparzenia oraz rany. Gdy chciał się odepchnąć dłonią, aby wstać, ta zapadła mu się w biały puch, lecz nie poddał się i kontynuował swoje działania. Siedząc już spojrzał na swe niebieskie palce i zgiął je w piąstkę, przypominając sobie jakim jest potworem nie tylko w zwyczaju z zachowania, ale także z samego bycia. Zadecydował jednak, że się nie podda. Po paru próbach podniósł się dostatecznie i stał na równych nogach.
Rozpoczął rozglądanie się po okolicy, aby znaleźć Petera. Nie chciał tego zrobić, by móc go przeprosić za narażanie jego życia i wyborze złego portalu. Nie chciał go przepraszać za nic, nawet za zaczęcie ich znajomości. Jedyne co chciał to to, aby chłopak nie zginął w tak marny i bezsensowny sposób. To wziął sobie za cel znalezienia go, ponieważ inaczej nie mógł wyjaśnić sobie czemu tak w ogóle chce go odnaleźć. W Jottunheimie czuł się jak ryba w wodzie i, nawet jeśli trochę by mu to zajęło, zdołałby zrobić portal do Asgardu, zostawiajac tutaj chłopaka na pewną śmierć. A jednak czuł, że jeśli zrobiłby to sam, postąpiłby niewłaściwie.
Zmarszczył brwi, gdy uświadomił sobie, iż nie wie nawet gdzie zacząć poszukiwania. Rozglądanie po okolicy nic mu nie dało, przez mgłę, która zadomowiła się tutaj na dobre. Nawet jeśliby ją, jakimś cudem, udałoby się zdjąć, nadal miał wokół siebie cztery kierunki i żadnych podpowiedzi, który jest ten właściwy.
Podczas zaciekłego myślenia wpadł na głupi pomysł. Można rzec, że wręcz debilny.
Włożył swą lodowatą dłoń do kieszeni w spodniach, pierw ją rozpinając. Czuł dotykiem jakie ma tam pierdoły, zaczynając od chusteczek, aż po cukierki zdobyte w najgłębszych zakamarkach znalezionych w podziemiach na pewnym Midgardzkim zadupiu. Gdy poczuł dość cienki prostokątny kształt, uśmiechnął się wręcz niewidocznie i wyjął urządzenie ze spodni. Przytrzymał boczne przyciski urządzenia, a te, po chwili, oślepiło go lekko jasnym ekranem, na którym ukazał się ośmionogi koń, trzymający nóż w pysku, patrzącym przed siebie, jakby chciał by go stamtąd zabrano. Po zobaczeniu tego obrazka, jego uśmiech nieznacznie się rozszerzył.
CZYTASZ
Aᴍᴀᴢɪɴɢ ᴀᴅᴠᴇɴᴛᴜʀᴇs ᴏғ Lᴏᴋɪ ᴀɴᴅ Pᴇᴛᴇʀ
Fanficżarty z 2019, które narodziły się już martwe alert Loki to jest spoko gość, który lubi podbić Ziemię, czy coś. Szuka do tego kompana swego, lecz wyboru nie ma wielkiego. Peter Parker - jedyny ochotnik, czy z bożkiem razem coś dziś spsoci? Tego się d...