s i x

1.5K 124 159
                                    

Przez kolejne dni, Eddie poświęcał większość swojego czasu na naukę roli. Wiedział, że to marzenie ściętej głowy, ale chciał zagrać Julię. Jego obiekt westchnień miał go za przyjaciela, więc jeśli chciał przeżyć jakąś miłość, została mu sztuka.

W nocy przed przesłuchaniem nie mógł zasnąć, wiercąc się na łóżku, wciąż powtarzał w myślach kwestie, które mógłby już cytować przez sen. Niestety, znużenie nie zawitało do niego, nawet na moment. Eddie po jakimś czasie zaczął sądzić, że wariuje, gdyż przez głowę przeszła mu myśl, aby zadzwonić do Richiego. 

Dochodziła dwunasta i Richie mógł już od dawna słodko spać, lecz Eddie, jak nigdy dotąd, potrzebował usłyszeć głos chłopca. 

–Halo?–usłyszał, tuż po wykręceniu numeru.

–To ty nie śpisz?

Przecież dopiero północ. Nie jestem dzieckiem...ooo czekaj ,twoja mama nadal karze ci chodzić spać, po dobranocce. Chyba musze pogadać z Sonią, jak znów u niej będę.–Eddie usłyszał po drugiej stronie, stłumiony śmiech. Ach, chłopiec mógłby słuchać tego dźwięku godzinami.–Coś się stało?

Eee...no bo ja, nie mogłem zasnąć.

Mogłeś tak od razu mówić, zaraz u ciebie będę. Nie lękaj się, ukochana!–Po tych słowach nastała martwa cisza, sugerująca, że rozmówca Eddiego się rozłączył. 

Chłopiec zaczął się zastanawiać, czy przyjaciel będzie na tyle głupi, aby wychodzić z domu o zmroku, tylko po to, żeby dotrzymać mu towarzystwa, podczas bezsennej nocy.Po kilku minutach otrzymał odpowiedź na to pytanie, gdyż usłyszał stukanie w okno. Za szybą zobaczył uśmiechniętego Richiego, z jeszcze bardziej rozmierzwionymi włosami niż zwykle. 

–Zwariowałeś? Chciałem tylko porozmawiać– wyszeptał Eddie, bojąc się o sen jego matki. Zwykle był kamienny, ale jej nietoperzy słuch i radar od intruzów, mógł tym razem wziąć górę.

–Chciałem cię zobaczyć, a to była doskonała okazja. Nie mogłeś zasnąć, bo coś cię gryzie. No już, powiedz mi, co ci siedzi na sercu.

Richie rzucił się na łóżku i poklepał miejsce obok siebie. Eddie przewróciwszy oczami, niechętny do jakichkolwiek zwierzeń, usiadł.

–To nic takiego, denerwuje się przesłuchaniem i tyle– mruknął Eddie, wiercąc się, na swoim miejscu.

–Ty się denerwujesz?–Richie pokręcił głową z niedowierzaniem.–To reszta powinna się bać, jak wdepniesz ich w ziemie, swoim talentem. O jaką rolę się starasz?

–To głupie...ale chciałbym być Julią.–Był przygotowany na śmiech przyjaciela, dlatego zakrył twarz w dłoniach. Wstydził się swojego pomysłu, a gdy wypowiedział go na głos, zrozumiał, jak niedorzecznie brzmi.

–To super!– Richie zaklaskał głośno, zapominając, że jego wróg numer jeden śpi tuż za ścianą. –Będziesz najlepszą królową Julią!

–Richie, Julia nie była królową.

Jedną z największych zagadek dla Eddiego, było to jak Richie zdobywa tak dobre stopnie, skoro wciąż myli podstawowe fakty. Wydawało się, że cała wiedza, którą zdobył na lekcjach wylatywała z piskiem przez okno, gdy tylko dzwonek zapowiadał przerwę. 

Tak naprawdę, Richie za każdym razem gdy popełniał błąd, chciał zobaczyć uśmiech Eddiego, który poprawiał go, śmiejąc pod nosem. 

–Aaa no tak, Julia zabiła Goliata!–odparł Richie tłumiąc śmiech.

–Próbuj dalej.

–Walczyła pod Troją?

–Pudło. Dla swojego dobra, zacznij czytać książki.

Chichoty chłopców, przerwał głośny grzmot. Nadciągała burza, której Eddie strasznie się bał.

 Eddie rzucił chłopcu błagalne spojrzenie, jakby przyjaciel był w stanie odgonić burzę. Gdyby Richie miał takie zdolności, z pewności użyłby jej. Wiedząc o strachu, jaki przeszywał ciało Eddiego, zamknął go w uścisku, który Kaspbrak chętnie odwzajemnił. 

–Burza cię nie dorwie, Eds. Nie na mojej warcie!–krzyknął Richie, podnosząc pięść do góry. Nadal kołysał chłopca w ramionach, zatem poczuł, jak Eddie trzęsie się ze śmiechu. 

W międzyczasie gdy burza rozszalała się na dobre, Eddie spokojnie zasnął. 

***

Tej samej nocy, Eddie znów się obudził. Rozglądnął się po pokoju i ze smutkiem stwierdził, że Richiego tutaj nie ma. Postanowił pójść do kuchni, napić się wody. Po zejściu z łóżka, zrobił jeden krok naprzód, po czym runął jak długi na ziemie.

–Co do...Richie?– Kaspbrak obserwował, jak zaspany Richie przeciera oczy, niewzruszony tym, że Eddie potknął się o jego nogi. 

–O fajnie, wstałeś. Nie chciało mi się wracać do domu, więc na wszelki wypadek, zostałem gdybyś mnie potrzebował.–powiedział Richie, gdy w końcu wygramolił się ze śpiwora, który znalazł w pokoju. 

–Skoro chcesz zostać, to śpisz na łóżku. No chodź, nie gryzę.–zachichotał Eddie, robiąc miejsce dla Richiego.

–Tak jest kapitanie!–zasalutował Richie.–Nawet mnie nie zauważysz, jestem jak ninja.

Księżyc właśnie schował się za chmury, a w pokoju zapanowały egipskie ciemności. Nie współgrało to ze słabym wzrokiem Richiego, który uderzył z impetem w szafkę nocną. Eddie odnalazła rękę chłopca i pomógł mu dostać się na łóżko.

Teraz oboje leżeli blisko siebie, nadal trzymając się za ręce. Podczas gdy Eddie stwierdził, że chciałby tak zasypiać, o wiele częściej.


Elastic heart {Reddie} √Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz