20 Września

8 1 1
                                    

Od 5 miesięcy jestem zakochana po uszy w Marcinie Kozłowskim z 1b gimnazjum. On jest taki przystojny! Oczywiście nie zwracam uwagi tylko na to. Jest bardzo opiekuńczy i kochany. Nie jestem niestety jedyną dziewczyną, która jest w nim zakochana. Jest jeszcze Ola, z tego co pamiętam. Ona chodzi do 1d gimnazjum. Przez większość przerw próbuje do niego zagadać, a ja? Jestem jak cicha myszka, która próbuje się ukryć przed kotem. Tylko, że to jest tak, że ja ukrywam się za szafkami, w toalecie i innych miejscach, w których ja jestem niezauważalna, ale mam oko na Marcina. Właśnie dzisiaj tak było! Gdy usłyszałam dzwonek na przerwę lunchową od razu wyszłam z klasy. Mieliśmy mieć po przerwie matematykę z Krzykalską więc nie musiałam się spieszyć na lekcje, ponieważ ona zawsze się spóźnia. Biegłam ile sił w nogach pod salę gdzie miał lekcje Marcin. Uwierzycie w to, że 2 minuty po dzwonku ta cała Ola już stała pod jego klasą i czekała aż Marcin wyjdzie? Ona zawsze jest szybciej niż się spodziewam. Pierwszy z klasy wyszedł kolega Marcina, Mateusz. Mateusz mieszka na moim osiedlu i jest fajnym kolegom. Zawsze jak chce się z nim spotkać to wychodzi, zbieramy ekipę i idziemy gdzieś się przejść, albo idziemy na boisko pograć w piłkę nożną.

- Hej Mateusz! - zawołałam.

- Hej Werka, co tu robisz? – zapytał zaciekawiony. Jesteśmy przyjaciółmi, ale nie mówiłam mu o Marcinie. W końcu oni są dobrymi kumplami, i nie chce żeby raz Mateusz coś przez przypadek wypaplał.

- Ja? – udałam, że nie zrozumiałam do kogo mówi.

- A czy ktoś inny teraz tu koło mnie stoi? – zaśmiał się.

- Eee... - zamurowało mnie. – No tu stoi jakaś dziewczyna tam chłopak... – zaczęłam się rozglądać po wszystkich kątach i wskazywać palcem na różne osoby. Wiem, że nie wolno pokazywać palcem, ale to było tylko dla żartów, nikt raczej i tak tego nie widział prócz mnie i Mateusza.

- Haha! – zaśmiał się głośniej. – Proszę cię, Wera! Zaraz się tu uduszę ze śmiechu! – położył się na ziemię i zaczął czkać.

- Ja nie wiem co ciebie tak bawi – założyłam ręce i udawałam, że jestem na niego zła. Po sekundzie kątem oka zauważyłam, jak Marcin wychodzi z klasy. Ola w tamtej chwili rozmawiała z babką od Polaka, z którą miała lekcje klasa Marcina. Przez przypadek usłyszałam, że Ola prosi panią, żeby ta wypuszczała Marcina szybciej, ponieważ później – jak powiedziała – nie będzie miała za bardzo czasu, ponieważ chodzi na zajęcia z tańca, i akurat na tej przerwie ma próbę przed występem, a z Marcinem rzadko się widuje i chciałaby częściej spędzać z nim czas. Ta jasne! Na prawie każdej przerwie z nim łazi i rozmawia. Raz nawet zobaczyła jak ich „podglądam" i poszła do Nosalskiej (wice dyrektor) żeby coś ze mną zrobiła, inaczej powie wszystko swojemu tacie i będzie miała kłopoty. Nosalska jak to Nosalska, sprawdziła kamery, ponieważ ojciec Oli (z tego co wiem) był kiedyś jej mężem. Nie poukładało im się i dlatego wzięli rozwód. Nosalska od tamtej pory strasznie bała się z nim rozmawiać, a była bardzo śmiałą, i zawsze mającą coś do powiedzenia osobą. I oczywiście dostałam za to karę. Nosalska przekazała mojej wychowawczyni, żeby zadzwoniła do moich rodziców i wyjaśniła tę sprawę. Moja mama nie była wtedy zadowolona.

- Wiesz co, chyba już pójdę... - pożegnałam się z Mateuszem i poszłam w jakieś miejsce, gdzie nikt mnie nie zobaczy. Ola chyba znowu mnie zauważyła.

- Hej, Stalkerze! – odwróciła się do mnie. „Stalkerze?! To już chyba przesada!"- pomyślałam i wyszłam z kryjówki.

- Co chcesz? – pewnie odpowiedziałam. Jednak po minucie ciszy, zauważyłam, że Marcin ma ze mnie niezły ubaw. Natychmiast się uspokoiłam.

- Czemu nas śledzisz? – zbliżyła się do mnie i złapała za rękaw od swetra, który dwa dni temu dostałam od mojej cioci.

- Nie śledzę – próbowałam się wytłumaczyć. – Upadłam w tamten kąt, i nawet was nie zauważyłam.

- Chcesz powtórkę z zabawy z przed 2 tygodni? – zapytała już ledwo trzymając łzy śmiechu. – Pytam się!

-... - milczałam. Nagle wzięłam głęboki wdech i poszłam. Odwróciłam się jeszcze nasekundę, by zobaczyć ich reakcję. Obydwoje mieli niezły ubaw z mojegozachowania. Ta, jakby ona mnie śledziła i poszłabym do Nosalskiej, to nic byjej nie zrobiła. Olę przed takimi rzeczami chroni tylko i wyłącznie przeszłośćNosalskiej z ojcem Oli. Zadzwonił dzwonek. Chwyciłam mój plecak i ustawiłam sięprzed klasą. Po 15 minutach przyszła Krzykalska. Oczywiście jak zawszeskrzyczała nas za to, jakie z nas niewdzięczne istoty, i że spóźnianie się najej lekcje będzie surowo karane. Odkluczyła drzwi do Sali 206 i wszyscyweszliśmy do środka. Na matematyce siedzę z moją najlepszą przyjaciółką, Wiktorią, więc nie będzie większego problemu. Wszyscy usiedli na swoich miejscach.

- Hej Wera, gdzie byłaś całą przerwę? – zapytała się mnie szeptem.

- Nie powodziło mi się z Marcinem – szczerze odpowiedziałam.

- Co to za pogaduszki na mojej lekcji?! – zauważyła nas Krzykalska. Obie zamarłyśmy. – Jeszcze raz usłyszę, że rozmawiacie, to będziecie musiały zrobić NAJTRUDNIEJSZE zadanie na tablicy. NA OCENĘ! – podkreśliła. Wszyscy się na nas patrzeli, a my nie wiedziałyśmy co zrobić. Do końca lekcji wszyscy siedzieli cicho. Gdy zadzwonił dzwonek, wszyscy zaczęli piszczeć ze szczęścia skakać i śmiać się.

- Jeszcze będziecie chcieli poprawiać oceny na koniec semestru – złapała się za głowę. – Ja już nie mam sił... - była to nasza ostatnia lekcja, ponieważ odwołali nam dwie biologie, ze względu na to, że nauczycielka musiała jechać do Warszawy pozałatwiać ważne sprawy. Wszyscy szczęśliwie wyszli z klasy.

- Ej, Werka? - usłyszałam za plecami głos Martyny, mojej drugiej najlepszej przyjaciółki. - Moja mama zgodziła się, żebym zaprosiła ciebie w sobotę na noc - odwróciłam się i zobaczyłam uśmiech Martyny.

- To świetnie! - zgodnie z prawdą uznałam. - Spróbuję namówić mamę, pewnie się zgodzi - zakładając buta patrzałam na Martynę. Po ubraniu się ruszyłam do domu. Szczerze napiszę, że nie chciało mi się wracać do domu. Wolałam pójść do jakiejś koleżanki. Zobaczyłam za mną idącą Wiktorię. "Może pójdę do niej?" - uśmiechnęłam się sama do siebie.

- Hej! Wiki! - zatrzymałam się i pomachałam jej na "powitanie".

- Hejka, a ty nie spieszysz się do domu? - zapytała zaciekawiona Wiki.

- Niezbyt. Mogę do ciebie przyjść? - odpowiedziałam, po czym także zadałam jej pytanie.

- Nie, dzisiaj raczej nie. Mam zajęcia w szkole muzycznej, chyba rozumiesz jakie to ważne - smutno odpowiedziała.

- A, szkoda - spuściłam głowę. - To pa!

- Pa! - pomachała i poszła dalej. Zapytałam kolejne osoby.

- Nie mogę, mam zajęcia, przychodzą do mnie goście... - takie zwykle słyszałam odpowiedzi. Zrezygnowana poszłam do domu. Byłam już zmęczona wpraszaniem się do czyjegoś domu. Po chwili coś mi nie chciało dać spokoju. Mianowicie to, że wszyscy mają jakieś zainteresowania i chodzą na zajęcia, które są związane właśnie z tymi zainteresowaniami. Tylko ja nie czułam, że mam zainteresowania. Lubię grać w piłkę nożną, ale nie jestem pewna, czy właśnie tym chce się zajmować w przyszłości. Weszłam do domu. Czułam, że dzisiaj już nic nie zdołam zrobić. Ewentualnie położyć się i zasnąć.

- Tak długo zajęło ci dojście do domu? - zapytała z kuchni zdenerwowana mama. - Gdzie ty się znowu zgubiłaś?

- Nie zgubiłam się, po prostu gadałam z koleżankami - w połowie skłamałam. W połowie, bo przecież rozmawiałam z koleżankami, a nawet z dwoma kolegami.

- Tak długo?! - poirytowała się jeszcze bardziej. - Miałaś w szkole 5 godzin lekcyjnych i mało się jeszcze nagadałaś na przerwach jak i na lekcjach? - zamurowało mnie. Przecież skąd moja mama miałaby wiedzieć, że rozmawiam na lekcjach. Wzruszyłam tylko ramionami i poszłam do swojego pokoju. Zza drzwi usłyszałam tylko, jak moja mama woła mojego tatę na rozmowę na temat mojego zachowania w domu. 



Pamiętnik Nastolatki 1Where stories live. Discover now