OneShotShip: Gilan x Will
Ważne informacje:
-Will jest na początku ostatniego roku szkolenia u Halta
-Wydarzenia oczywiście będą niekanoniczne
-dzieje się to (jak można się domyślić) przed ślubem Halta i PaulineMiłego czytania..!
[Pov. Will]
Jako iż obecnie Halta nie ma w domu wszystkie obowiązki są na mojej głowie, czyli po głębszym zastanowieniu za dużo się nie zmienia. Leniwie podszedłem do okna i rozejrzałem się trochę. Było już późne popołudnie, słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Moim zdaniem jest to najkorzystniejsza pora dnia, nie jest jeszcze tak ciemno żeby nic nie widzieć, ani tak jasno, żeby prawie nie dało się wyjść przez upalną, letnią, pogodę. Kiedy tak wpatrywałem się w krajobraz usłyszałem odgłos końskich kopyt. Zbytnio się nie przejąłem, przecież dużo osób z obrzeży miasta jeździ tędy żeby nabrać wody z rzeki. Po chwili jednak usłyszałem, że Wyrwij zarżał na powitanie konia, pewnie i jeźcca również. Oznacza to że musi przyjeżdżać jeden ze zwiadowców tylko... Halta nie powinno tu być, miał wrócić dopiero za tydzień lub dwa, jest teraz na jakiejś misji, o której nie chciał mi za wiele powiedzieć. Postanowiłem, pozostając cały czas w tym samym miejscu zobaczyć kto postanowił mnie odwiedzić. Kontem oka dostrzegłem konia, który wydawał się dziwnie znajomy... Chwila.. To Blaze! Tylko.. Co Gilan tutaj robi? W jakim celu przywiało go do mnie? Może chciał zobaczyć się z Haltem z jakiegoś powodu? Ale nie.. Przecież, chyba wszyscy zwiadowcy wiedzą o nieobecności mojego mistrza, ponieważ Crowley mówił o tym na ostatnim zlocie. Nie zostało mi nic innego jak zabawić się w Halta. Kiedy tylko usłyszałem jego kroki przy drzwiach podszedłem do nich i nie czekając aż zapuka powiedziałem.
-Witaj Gilan! - i otworzyłem drzwi. Przez chwilę widziałem zakłopotanie na jego twarzy, ale zaraz potem zamieniło się ono w śmiech.
-Nie no! Ty też? - powiedział, oczywiście udając załamany ton.
-I takie właśnie nauki z góry idą- stwierdził udając zawiedziony ton, po czym dodał. - Od kiedy ty też zaczynasz rozpoznawać moje kroki?- popatrzyłem podirytowany na przyjaciela. Od jakiegoś czasu zwiadowcy szczególnie upodobali sobie żarty o moim wzroście. Nawet tak idiotyczne jak ten. Wszystko zaczęło się od Horace'a, który od najmłodszych lat uwielbiał wypominać mi mój niższy wzrost; a jeśli Horace wypowiadał tego typu żarty obok Halta, on oczywiście je podchwycił i również zaczął cały czas rzucać w moją stronę jakieś docinki, a jak Halt, tak oczywiście Crowley. Na pewnym zlocie cały korpus zebrał się wokół jednego ogniska, nawet wtedy mój 'ukochany' dowódca nie mógł powstrzymać się od anegdoty o mojej niezbyt wysokiej posturze. I tak oto zaczęło się moje piekło na ziemi.
Z tego powodu byłem przygotowany na tego typu docinki, szczególnie z ust Gilana, więc odpowiedziałem tylko spokojnie, lekko poetyckim tonem
-Oh, sam wiesz. Cierpienie uszlachetnia człowieka. - i odsunąłem się kawałek dając Gilanowi wejść. Wskazałem mu na szybko jakieś krzesło, a sam udałem się do kuchni żeby zabrać się za robienie kawy.
-Co cię tu sprowadza? - powiedziałem przygotowując napój.
-Pewna bardzo ważna sprawa, oraz rozkazy Crowley'a - popatrzyłem na niego zaciekawiony i ujrzałem ten typowy uśmieszek. Od razu domyśliłem się, że jednak będę musiał trochę poczekać, aż usłyszę te wieści więc tylko czekałem.. Jak zawsze..[Pov. Gilan]
Po jakimś czasie Will już siedział naprzeciwko mnie popijając kawę. Ja tylko patrzyłem na mój kubek i nie wiedziałem co mówić. Ostatnio dużo się tu dzieje, ale nie chodzi mi tylko o sprawy królestwa ale.. Moje podejście do tego chłopaka zaczęło się dziwnie zmieniać.. Trudno mi patrzeć na niego tak jak kiedyś, nie jest on dla mnie tylko przyjacielem, ja czuje że.. Nie ważne. Muszę zacząć tą rozmowę jak najszybciej, bo inaczej nie obejdzie się bez głupich żartów kierowanych w moją stronę.
-No więc.. Jest pewna bardzo ważna sprawa. - zacząłem spokojnie. Zauważyłam utkwione w sobie spojrzenie młodszego zwiadowcy.
- Wiesz, że Halt jest obecnie na misji na jednej z wysepek na morzu Spokojnym. - na twarzy Willa malowało się pytanie. Domyśliłem się że Halt nie chciał mu mówić za dużo o swojej wyprawie... No to teraz ma okazję dowiedzieć się więcej.
- I okazało się, że został tam bardzo dobrze przyjęty, oraz pomimo tego iż nie powinien tam być, przypadkiem, dostał się na zamek tamtejszego króla. Dostał również zaproszenie na ucztę które wysłał nam razem z listem. Według króla może przeprowadzić tam swoich najbliższych, ale jedynie 2 osoby... Jak każdy normalny człowiek, tamten król wyraźnie nie chce ryzykować. Crowley poprosił mnie, żebym popłynął towarzyszyć Haltowi, a dobór osoby towarzyszącej zostawił mnie. Zaznaczył tylko, że cały czas musimy być ostrożni i czujni, oraz mamy notować i zapamiętywać jak najwięcej z tego co się tam będzie działo; jak zawsze trzeba będzie podsłuchiwać rozmowy i temu podobne. Uznałem więc, że będziesz się do tej roli nadawać lepiej niż ktokolwiek inny. No bo przecież jesteś dla Halta jak syn, w pewnym sensie również jesteś zwiadowcą więc potrafisz pozostać czujny nawet w tego typu sytuacjach i jesteś osobą której mogę zaufać..- zobaczyłem ten uroczy błysk w jego oczach. Powaga, powagą no ale trzeba jakoś rozluźnić atmosferę.
-No ale jest jeden problem... - powiedziałem bardzo poważnym tonem.
-Jaki? - widziałem jak na twarzy mojego przyjaciela pojawia się zmartwienie i coraz większe zainteresowanie. Teraz już mój ton był bardziej żartobliwiy.
-Muszę cię nauczyć tańczyć~ - powiedziałem widząc jego załamany wyraz twarzy.
-Co? Dlaczego? Przecież wiesz że.. - w tym momencie mu przetrwałem.
-Jedziesz na dwór króla, nie wywiniesz się przed tańcem. A, coś czuję, że ta umiejętność przyda ci się przyszłości, więc nie narzekaj!- usłyszałem jak chłopak wzdycha.
-No niech będzie.. - powiedział zrezygnowany i dopił kawę. Od razu wstał i poszedł do kuchni odłożyć kubek.~Time Skip~
[POV. Trzecia osoba]
-Oh no. To na prawdę nie jest takie trudne! - stwierdził Gilan po tym jak Will poraz kolejny tego wieczoru? A raczej nocy, potknął się i wylądował na podłodze
-Łatwo ci mówić! - odpowiedział zirytowany czeladnik, po podniesieniu się znowu do pozycji pionowej. Widać było, że niezbyt wierzył w tą inicjatywę, ale jednak w jakimś stopniu się starał.
-Zaczynamy od nowa, niezdaro. - powiedział ironicznie Gilan, po czym oboje zaczęli wykonywać niezbyt skąplikowane kroki taneczne. W przeciwieństwie do tego co działo się wcześniej, tym razem Will nie pogubił się od razu i w jakiś stopniu udało mu się złapać rytm.
1.. 2.. 3..
Po chatce roznosił się dźwięk butów równomiernie uderzających o podłogę.
1.. 2.. 3..
Na twarzy Willa malowało się zadowolenie i wyraźna duma. Wreszcie, po godzinach udręki wychodził mu ten irytujący rytuał szatana.
1.. 2.. 3..
Gilan również uśmiechnął się pod nosem. Rozbawił go wielce skupiony wyraz twarzy Willa. Wyglądał na bardziej przejętego niż podczas strzelania, lub wykonywania innych tego typu czynności.
1.. 2.. 3..
Minęło już trochę czasu, starszy zwiadowca postanowił zaryzykować upadkiem i zaczął ich delikatny obracać. Ku jego radości i satysfakcji jego towarzysza udało się to bez żadnych pomyłek.
1.. 2.. 3..
Ku ogólnemu zadowoleniu, już od jakiegoś czasu Will się nie wywrócił, co do niego nie podobne. Teraz już obaj zawiadowcy krążyli po pokoju. Gilan zadowolony ze swojej pracy, a Will ze swojego nowego osiągnięcia.
W czasie kiedy tak sobie "ćwiczyli taniec" oboje zaczęli się nieśmiało zbliżać się do siebie. Obaj zachowywali oczywiście jakąś tam przestrzeń osobistą, ale dystans jaki ich dzielił stawał się powoli coraz mniejszy. Po dłuższym czasie Will oparł głowę na ramieniu drugiego mężczyzny z lekkim uśmiechem i ledwo widocznym rumieńcem na policzkach; za to Gilan uśmiechał się szeroko. W żadnym stopniu nie przeszkadzała mu ta sytuacja, szczerze mówiąc czuł się dobrze w jego towarzystwie. Lepiej niż obok kogokolwiek innego... Młodszy zwiadowca czuł to samo.. Zawsze kiedy w siebie wątpił, lub kiedy się czegoś bał, Gilan mu pomagał, lub rozmawiał z nim. Ufał mu bezgranicznie. Po chwili oboje się zatrzymali, trzymali się za ręce, ich palce się splotły. Patrzyli sobie w oczy w kompletnej ciszy, żaden z nich nie wiedział co powiedzieć. Wreszcie Gilan przerwał tę ciszę i bezruch, złączył ich usta w delikatnym pocałunku. (A.N. *pisk fangirl*) Jak można się domyślić Will nawet nie próbował go przerwać, wręcz przeciwnie. Oswobodził jedną dłoń i oparł ją na ramieniu drugiego zwiadowcy, stając na palcach. Pocałunek powoli się pogłębiał, a zakochani stracili poczucie czasu.
A Halt, jak to Halt zauważył to niewinne uczucie, którym darzą siebie nawzajem, więc postanowił im jakoś pomóc. W liście, który czytał tylko Crowley, zasugerował wysłanie tam Gilana, ponieważ był prawie pewien takiego doboru "osoby towarzyszącej". Teraz, jak zazwyczaj, właśnie dzięki niemu dzieje się to co się dzieje.//////////////
1334 (nie wiem ile po korekcie) słowa, nie licząc tych informacji
Podziękujmy wszyscy Haltowi, który jak zawsze odwala całą robotę :'D