Sylwester, Pociąg i Ślepnąca Dziewczyna

27 1 0
                                    

Gdy ot­worzysz oczy wy­daje ci się już, że widzisz. - Johann Wolfgang Goethe

dla M.

***

- Awaria? Cztery godziny? To musi być żart! - Emmylou nie zadawała sobie trudu, żeby ukryć swoją irytację. - Państwo, to słyszeli? - Spojrzała w stronę osób siedzących z nią w przedziale. - Wszyscy spędzimy tu Sylwestra! I Pan, i Pani i nawet Pan - wymachiwała palcami. - Tutaj, w pociągu, w tym brudnym śmierdzącym ciasnym przedziale! - Rzuciła dramatycznie rękoma w górę, złapała za kurtkę i szarpnęła drzwiami kierując się w stronę wyjścia z pociągu. Stąpnęła na śniegu i momentalnie owinęła się cieplej szalikiem, gdy poczuła nieprzyjemne uczucie mrozu. "Życie mnie cholernie nienawidzi" pomyślała wyciągając ostatniego papierosa ze swojej dość sponiewieranej paczki złotych Marlboro. Zaciągnęła się i usłyszała dźwięk łamiącego się śniegu. Obróciła się w lewą stronę, żeby zobaczyć piegowatą twarz rudowłosego chłopaka, stojącego z zawieszoną na jego chudym ramieniu torbą, co najmniej trzy razy większą od jego głowy.

- Ośmielę się stwierdzić, że nie tylko dla Ciebie cała ta sytuacja nie jest zbyt przyjemna - stwierdził, spoglądając w bok na innych pasażerów wychodzących z pociągu i wyjmując z torby kanapkę. - Dziś są moje urodziny, imieniny i oby dwa święta spędzę w pociągu, w przedziale, z dziewczyną, która wydziera się na innych bogu ducha winnych współpasażerów.

Emmylou lekko się zawstydziła i spojrzała na zaczerwienioną od zimna i spokojną twarz chłopaka przeżuwającego kanapkę.

- Wszystkiego najlepszego - wydukała i nadal zirytowana dodała: - Po prostu bardzo mi zależało na tym konkretnym Sylwestrze - wytłumaczyła się jak dziecko i podała rękę niewzruszonemu chłopakowi:

- Emmylou.

- Sylvester - powtórzył, uśmiechając się najwidoczniej zdając sobie sprawę, z tego jak śmiesznie brzmiało jego imię, biorąc pod uwagę okoliczności w jakich się znaleźli.

- To żeśmy sobie wybrali pociąg, Sylvestrze - puściła jego rękę, poprawiła okulary i zaciągnęła się ostatnim papierosem rzucając filtr na zaspę śniegu.

- Cztery godziny to nie tak strasznie długo. Jak dobrze pójdzie, to może chociaż wyruszymy przed północą. Nie denerwuj się tak. Myślę, że ani my, ani konduktor, ani nawet osoby, które ten pociąg muszą naprawić nie marzyły o takim Sylwestrze - powiedział rudowłosy i wziął ostatniego gryza kanapki.

Emmylou spojrzała na niego i dobrze wiedziała, że chłopak ma rację. Wcale nie uważała, że wyżywanie się na współpasażerach było dobrym pomysłem. Mimo wszystko, była wściekła i smutna jednocześnie. Nie chciała wychodzić z domu na Sylwestra. Świętowanie w ogóle nie było jej po drodze, a tym bardziej, świętowanie nowego roku, w którym to bezpowrotnie miała stracić resztki wzroku. Mimo wszystko, Emmylou jak nikt inny kochała fajerwerki i to właśnie one były dla niej główną motywacją, żeby w ostatniej chwili wsiąść do pociągu i jechać do miasta, w którym były one najpiękniejsze. I mimo całego poświęcenia ze strony dziewczyny, wszechświat kolejny raz zdecydował się dosadnie pokazać młodej Emmylou, jak bardzo jej nienawidzi.

- Chciałbym, żeby chociaż w połowie zależało mi tak na świętowaniu Nowego Roku jak Tobie. Póki co, jedyne co mnie smuci w tej awarii to fakt, że spędzę tu cztery godziny, a nie mam nic do jedzenia - zasmucił się Sylvester i zaczął się naiwnie rozglądać w poszukiwaniu jakiegokolwiek znaku oznaczającego, że w pobliżu jest sklep.

- Też bym coś zjadła - westchnęła Emmylou zdając sobie sprawę, że nie miała niczego w ustach, odkąd wyszła z domu.

- Poczekaj tu chwilkę - poprosił chłopak i wsiadł na chwilę do pociągu.

Sylwester, Pociąg i Ślepnąca DziewczynaWhere stories live. Discover now