Prolog

17 4 0
                                    

- Powiedz mi, czy życie księżniczki jest trudne? - Zapytał mnie Edgar, miejscowy grajek, akurat schodzący ze sceny ze swoim głupim uśmiechem, który zniknął mu z twarzy, gdy tylko przywaliłam mu łokciem w brzuch.

- Jeszcze raz o tym wspomnij, a pożałujesz, obiecuję. - Odpowiedziałam szorstko i tylko patrzyłam, jak dosiada się do mnie do stolika, wołając kelnera o jeszcze jedno piwo. Nie wiem, czemu właściwie chodziłam na jego występy, chyba po prostu musiałam raz za czas zaznać tego, co zwykli ludzie. A było to dość duże poświęcenie, wydawał z siebie dźwięki jak zarzynany kot. Co prawda, nie mógł narzekać, dziewczyny same leciały mu w ramiona, ale była to zasługa głównie jego urody. Piwne oczy dodawały mu uroku, a grzywka o kolorze ciemnego blondu zwisała swobodnie na czoło.

- Od jak dawna już wymykasz się z zamku, hm? Już z 4 wiosny no nie, Marie? - Głupiec robił mi na złość i tylko czerpał radość z tego, jak bardzo mnie irytował.

- Mówiłam ci, żebyś się zamknął, Edgar. Jeszcze ktoś podsłucha i już nigdy mnie nie zobaczysz.

Karczma "Pod Złotym Jeleniem" była dość oblegana przez miejscowych. Nie chciałabym, żeby ktoś się dowiedział o mojej tożsamości. W końcu, no kurcze, nie wolno komuś takiemu jak ja wymykać się w nocy, tym bardziej bez strażnika i do takiego miejsca.

- Będziesz mnie pytał o takie rzeczy, jak będzie mniej ludzi, zrozumiano? - Powiedziałam, po czym ujęłam jego twarz w moje dłonie i gwałtownie przekręciłam, by zorientował się, jakie tłumy były teraz w tawernie, by schronić się przed zimnem.

- Tak, wasza wysokość.. - powiedział i zalotnie mrugnął.

Zirytowana, odeszłam od stołu, by zamówić kolejną przekąskę z dziczyzny. Na szczęście właściciel dobrze mnie znał. Był przychylny, dopóki miał zapłatę za milczenie.

Na scenie występował jakiś muzyk, tym razem był to ktoś grający na instrumencie, którego jeszcze nigdy nie widziałam.

- Coraz więcej tych obcokrajowców w Naerii, nie sądzisz? - Spytałam właściciela.

- To może dlatego, że na północy trwają wojny. Jak zawsze muszą się tam tłuc o władzę, chociaż nie wiem co oni widzą w królestwie Gehran - nie dość, że same lasy, to taka zima, że połowa wojsk zdycha z tego mrozu. Głupotą jest się bić w takich temperaturach... Przynajmniej u nas ta pora roku nie jest taka krwawa. Jeszcze tłuką się z królestwem Terna, ze wschodem, takie rozległe tereny! - Odpowiedział mi z widzialną niechęcią, zależało mu na zachowaniu pozorów jego "bezstronności".

Prawda była taka, że nikt nie chciał tutaj obcych. Naeria zawsze była i będzie królestwem niepodbitym, który od wielu lat rządzi się swoimi, niezmiennymi prawami. Tu po prostu zawsze był spokój, bo był to na tyle zamknięty teren, że nie było obcych. Wszyscy żyli spokojnie, nikt na nikogo nie napadał. Zresztą, od kilku miesięcy jest inaczej, gdy zaczęliśmy wpuszczać ludzi z północy, którzy chcieli uciec od wojny. Pojawili się nie tylko obcy cywile, z inną kulturą, nieprzyzwyczajeni do naszych praw, ale też powstawało coraz więcej ludzi chętnych do ich łamania, którzy tylko jeszcze bardziej burzyli spokój, który panował w królestwie. Tylko jedno się nie zmieniło. W naszym kraju nigdy nie było zabójców ani morderców. Pozbawienie kogoś życia było karane śmiercią. Naeria słynęła z tego, że panujące tu zasady były bardzo restrykcyjne, ale przez to było to najspokojniejsze królestwo i najbardziej cywilizowane.

Zapłaciłam i wróciłam do stołu. Szybko dowiedziałam się, że jakiś nieproszony gość już zaczął zagadywać, już podpitego, Edgara.

Coś mi nie grało w tym widoku. Nastolatek zmienił swój wyraz twarzy. Chciał zachować spokój, ale jednak nie umiał. Stresowała go obecność tajemniczego ktosia, który przysiadł się i zamówił jeszcze po kuflu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 27, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Tales of the Vulpis Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz