「۵」

40 5 2
                                    

  Witaj.

  Albo raczej, żegnaj.

  Tak czy inaczej, zapomnij.

   O mnie.

   O nas.

   Nas?

   W sumie, nie było żadnych nas.

   Zacznę może od początku.

   Jeśli w tej chwili czytasz ten list, to znaczy, że już mnie nie ma na tym świecie.

   Jednakże jeśli go nie otrzymałeś, to oznacza, że został on spalony i nigdy go nie przeczytasz.

   Przykre?

   Ani trochę.

   Przynajmniej dla mnie.

   Uznajesz to za list pożegnalny, prawda?

   Szczerze mówiąc, to tylko wyznania.

   Uczuć?

   Nie.

   Bardziej ich braku.

   Wczoraj brałem prysznic. Nic specjalnego. Woda jak zwykle przybrała szkarłatną barwę krwi. Nie, nie ciąłem się. To z nosa. Tak, znowu brałem. Amfetamina. Nie wybijesz mi jej z głowy. Od dłuższego czasu moimi kochankami są morfina i heroina. One się liczą w moim marnym, szarym, nieudanym życiu, dzięki nim jeszcze nie zwariowałem do końca.

   Nie ty.

   Od dawna przestałeś cokolwiek znaczyć.

   Przepraszam.

   Ale to prawda.

   Zawsze marzyła mi się wielka, romantyczna miłość. Sądziłem, że to uczucie nastąpi i będzie trwać aż po kres moich dni.

   Mocno się przeliczyłem.

   Zbyt mocno.

   Ale czasu już nie cofnę.

   Oboje nie cofniemy.

   Gdy na mojej drodze życiowej pojawiłeś się ty, pomyślałem, że może los wreszcie się do mnie uśmiechnął. Może to ty.

   Ten, który nauczy mnie kochać. Uwolni z szaleństwa obłąkaną duszę.

   Jednak byłeś i nadal jesteś zbyt słaby i marny.

   Nie dałeś mi tego, czego oczekiwałem.

   Potrzebowałem.

   Pragnąłem.

   Dlatego moje szaleństwo się nasiliło i wpadłem w nałóg.

  Ale nie płacz.

  To moja wina.

  Niespełnionego romantyka, zbyt wrażliwego i emocjonalnego szaleńca, który patrzy sercem, a nie rozumem.

  Kochałeś i nadal mnie kochasz, prawda?

  Szkoda, że ja już tego nie czuję.

  Cóż.

  Teraz tylko powiem Ci tyle, że przynajmniej jedno moje życzenie się spełniło.

Piękna śmierć.

  Mówiłem Ci o tym parę razy, ale nie potrafiłeś mnie zrozumieć.

  Nigdy nie rozumiałeś.

  Aczkolwiek wcale się temu nie dziwię.

  Sam siebie nie rozumiem.

  Wracając, odszedłem tak, jak chciałem.

  W ciszy, poprzez celny strzał w skroń.

  Pozostawiając po sobie jedynie list dla osoby, darzonej kiedyś przeze mnie wielkimi i silnymi uczuciami.

  Śmierć na miarę Wertera, Hamleta lub Kordiana.

  Oni także byli uważani za obłąkańców, opłakujący w ciszy swoją nieszczęśliwą miłość i niezrozumienie wobec otaczającego ich świata.

  Czuję się tak samo, dzierżąc pistolet w dłoni.

  Żyj tak, jakby mnie nigdy nie było.

  Zapomnij i nie wspominaj.

  Tak będzie najlepiej.

  Bo czasem martwe jest lepsze od żywego.

~♤~

Taki krótki shot na święta. ~

Wesołych Świąt kochani. ♡

🎉 Zakończyłeś czytanie ღcσηғεssιση ∂ε (мαηqυε ∂ε) sεηтιмεηтsღ 🎉
ღcσηғεssιση ∂ε (мαηqυε ∂ε) sεηтιмεηтsღOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz