Love in hell, love in pain

188 17 21
                                    

Nie pomyślałbym, że tracenie anielskości aż tak boli. To tak, jakby ktoś wyrywałby ci wszystkie pióra po kolei, a krwawiące rany polewał rozpuszczalnikiem i zapalał. Nie wiem skąd to porównanie, ale chyba najlepiej opisuje co wtedy czułem.

Później jest samo zepchnięcie. Czujesz, jakby twoje ciało pękało na milion kawałeczków, powoli się rozszczepiało, by będąc już w piekle złożyć się. Oczywiście bardzo boleśnie.

A gdy już otworzyłeś oczy widziałeś coś, czego byś się nie spodziewał. Nikt nie wyobraża sobie tak piekła.

Niebiosa  to kraina bieli, większość budynków jest zrobiona z trwałej masy chmurnej. Dużo tam też niebieskiego. I oczywiście nie ma tam w ogóle czerni, czerwieni i fioletu, to w końcu kolory Książąt Piekieł.

Ziemia jak ziemia, na pewno ciekawsza niż niebiosa.

Ale piekło... Tutaj niebo było inne, jakby różowawe, a trawa szara jak popiół. Na niebie świeciły (to słowo było zdecydowaną przesadą) czarne gwiazdy. Dopiero po chwili zrozumiałem, że to co w rodzaju świateł przymocowanych do skał na górze. Tutaj było... dziwnie.

Powoli wstałem, lecz od razu poczułem okropny ból. Dopiero teraz spojrzałem na swoje skrzydła. Miałem wrażenie, że zaraz zwymiotuję. Pełne strupów z których wylewała się ropa i jasna krew, oberwane z większości piór. To było ohydne.

Odwróciłem wzrok. Musiałem ruszyć przed siebie. Nie przyszedłem tutaj po nic. Chciałem odnaleźć brata, a stojąc tutaj nie miałem na to szans. Starałem się iść w miarę powoli, by nie wywołać bólu na skrzydłach.

Co jakiś czas widziałem nad sobą lecące demony. Wszystkie miały czarne pióra i były inaczej ubrane.

Nie spodziewałem się, że po jakimś czasie natrafię na metropolię. Nagle łąki się kończyły i u podnóży klifu rozciągało się morze złotej wody. Nie mogła mieć normalnej temperatury, gdyż znad niej buchała para. W oddali, na kolejnej wyspie, stał ogromny zamek a wokół niego miasto Wszystko rozłożone na różnych wysokościach. Nie mogę skłamać, wyglądało to imponująco.

Nie zdążyłem zareagować, gdy otoczyła mnie grupa demonów. Jeden z nich przygwoździł mnie obcasem do ziemi.

— Zaprowadzić go przed oblicze Złotego Księcia — powiedział. Zaraz po tym straciłem przytomność.

* * *

Obudziło mnie chluśnięcie wodą w twarz. Parzyła niczym ogień. Otworzyłem oczy przerażony. Miałem zakute ręce i nogi. Nie mogłem nic zrobić.

Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Sala tronowa nie była tak wielka jak ta Najwyższego. Nie wiem czy mierzyła choć jej połowę. Wszystko było czarne lub czerwone, lecz dywan i tron były złote.

Spojrzałem na twarz Księcia. Miał ostre, azjatyckie rysy, długie rozpuszczone włosy i czarne jak węgiel oczy. Siedział krzywo z skrzyżowanymi nogami. Uśmiechał się, ale niestety nie był to miły wyraz twarzy. Wróżył raczej kłopoty.

— Powinieneś znać moje imię — powiedział, powoli wstając — Jestem księciem nieczystości. Otacza mnie złoto. Doskonale znasz moje imię.

— Asmodeusz — wyszeptałem.

— Dokładnie — zbliżył się do mnie i zaczął oglądać z każdej strony. Po chwili złapał mnie za podbródek — Nawet ładny jesteś, nie powiem, ale jeszcze nie wyrzekłeś się swojego stwórcy.

— Nie zamierzam tego zrobić — warknąłem, na co demon się zaśmiał.

— W takim razie...

Love in hell, love in pain | HONGICE ONE-SHOTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz