Rozdział 9

90 7 41
                                    



Północ. Mój wilk wybudza mnie z niespokojnego snu. Zapach Kiby już zwietrzał z mojej sypialni. Brakuje mi jego obecności. Wychodzę na korytarz i staje pod drzwiami jego pokoju. Nie mogę tam wejść bez pozwolenia Luny, takie są zasady. Stoję pod drzwiami, jak jakiś kretyn, gdy nagle słyszę szloch dobiegający z pokoju.

- Kiba? - szepczę – Wszystko w porządku?

Zero odzewu. Nie myślę, tylko działam. Uchylam drzwi i przypatruje się miotającej się na łóżku omedze. Przeżywa koszmar, szlocha i rzuca rękami na boki, jakby chciał się przed kimś obronić.

Wchodzę do pokoju, zamykam za sobą drzwi. Roztaczam uspokajające feromony, Kiba nieco się uspokaja, ale to za mało. Nadal płaczę. Ten widok sprawia mi ból. Kładę się więc obok niego. Omega instynktownie przylega do mnie przytulając się do mojej klatki piersiowej. Czulę obejmuje go ramieniem, kiedy znów spokojnie głęboko zasypia.

- Pewnie śni ci się Paryż – szepczę głaszcząc jego miękkie włosy – Lub ja... - mówię już smętniej.

Zasypiam po chwil, czując się nieco lepiej. Obecność mojego mate mnie uspokaja, a mój wilk jest szczęśliwy.


)))


Budzi mnie gorąc i światło. Obie rzeczy są zbyt intensywne, rozbudzają mnie. Potem czuję ciężar i intensywny zapach. Ten zapach jest mi dobrze znany. Mhmm. Suszona wołowina z żurawiną. Zaciągam się zapachem, uśmiechając się do swoich myśli. Bardzo kudłatych myśli. Otwieram oczy i spoglądam na prawo. Śpi na brzuchu, a jego prawa dłoń mnie obejmuje. Jego ciemne włosy i zarost na twarzy bardzo mi się podobają. Do tego zadbane muskularne ciało.

Nie do końca rozumiem czemu tu się znalazł, ale nie przeszkadza mi to. W sumie jeśli tak twardo śpi to czemu nie ulżyć sobie w tym napięciu? Ostrożnie wyswobadzam się z jego objęcia i podchodzę do swojej torby. Wyciągnąłem masturbator, żel i masażer prostaty. No co? On zwalił sobie konia, kiedy ja spałem. To nie będę gorszy, swoje potrzeby też mam.

Położyłem się obok niego i zaciągnąłem się jego zniewalającym zapachem. Zagryzłem wargę. Mhmm nie wytrzymam. Ściągnąłem bokserki i zacząłem dotykać swoje przyrodzenie. Pomruki przyjemność zaczęły wychodzić z moich ust. Jest przyjemnie, ale może być jeszcze przyjemniej. Prawda? Sięgnąłem więc po zabawki, nałożyłem nieco żelu do maturbatora i z rosnącym podnieceniem nałożyłem go na penisa. Przesuwałem go w górę i w dół. Ale to jeszcze za mało, abym doszedł. Sięgnąłem więc po masażer prostaty, fikuśnie skręcony wibrator trafiał dokładnie w mój czuły punkt. Tego potrzebowałem. Lewą ręką mocno nabijałem się maturbator, a prawą ręką działałem na dole. Moje ciało było gorące i pokryte potem. Z przyjemności jęczałem, mrużyłem oczy. Jeszcze tylko trochę... Już jestem blisko. Wciągnąłem mocno do nozdrzy zapach Dereka, który teraz zyskał jeszcze bardziej na intensywności.

- Boże tak! - wykrzyczałem i doszedłem w maturbator.

Leżałem i dyszałem. Było mi cudownie, czułem się spełniony i odprężony. Zdjąłem zabawki z siebie i położyłem się na boku. Leniwie otwarłem oczy, chciałem na niego spojrzeć i wtedy zamarłem.

Derek nie spał. Wciąż leżał na brzuchu i patrzył się na mnie z szeroko otwartymi oczami. Były krwistoczerwone. Sam Derek głośno oddychał. Jego zapach stał się wręcz przytłaczający. Przeczuwałem najgorsze. Utrata kontroli. Boże, co ja sobie myślałem? Przecież musiał się obudzić.

- Mój – wychrapał i podniósł się na łokciach. Był podniecony i to mocno. Sięgnął po mnie swoimi ogromnymi ramionami - Chodź do mnie – znów ten niski, przeszywający mnie na skroś głos – Zaraz będzie ci jeszcze lepiej...

Śnieżna wilczycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz