Rozdział dwudziesty pierwszy

1.7K 107 22
                                    

Wszyscy uczniowie siedzieli w Wielkiej Sali, jedząc ostatnie śniadanie przed przerwą świąteczną. Wesołe rozmowy dało się usłyszeć nawet kilkanaście metrów od drzwi pomieszczenia, a zapachy potraw mieszały się ze sobą, zachęcając do dołączenia na posiłek. Wszystko wydawało się pełne entuzjazmu, jak pierwszy posiłek w nowym roku szkolnym, kiedy wielu uczniów spotyka się po dwóch miesiącach przerwy. Czasami, przez cały ten hałas, przebijał się głos jednego z nauczycieli, który starał się doprowadzić do porządku tych, którzy byli najgłośniejsi.

Miałam nadzieję, że w całym tym zamieszaniu, nikt nie zauważył, że nie pojawiłam się na śniadaniu. Pomimo szczerych chęci, nie byłam w stanie przekroczyć progu Wielkiej Sali. Wiedziałam, że przyjaciele wypytają mnie później o wszystko, jednak nie potrafiłam się zmusić do dołączenia do nich. Czułam się winna, bo chwilę wcześniej powiedziałam Syriuszowi, że dołączę do nich, jak tylko dopakuję ostatnią książkę do kufra. Choć ostatecznie wcale nie udało mi się znaleźć lektury, to wciąż miałam zamiar zająć swoje miejsce wśród przyjaciół. Chciałam zjeść ten ostatni posiłek przed świętami razem z nimi. Byłam w stanie wyobrazić sobie, jak razem z Remusem pouczam Syriusza, że powinien zjeść coś zdrowszego lub razem z Blackiem ścigam się, kto zje więcej pierniczków. Byłam prawie pewna, że któraś z tych rzeczy by się wydarzyła. Gdybym tylko potrafiła przekroczyć ten próg.

Do Wielkiej Sali zeszłam może dziesięć minut po rozpoczęciu posiłku. Przez całą drogę byłam pewna, że zajmę swoje miejsce i w duchu zaczęłam nawet się zastanawiać co zjem na śniadanie. Oczami wyobraźni widziałam talerz pełen świątecznych przysmaków, które mogliśmy dostać tego dnia, oraz kubek parującej herbaty. Niestety kiedy dotarłam pod same drzwi, wszystko się zepsuło, a moja pewność tego co chciałam zrobić spadła do zera. Nagle moje nogi przestały ze mną współpracować i, choć trwało to może kilka sekund, to wystarczyło. Po prostu zatrzymałam się bez żadnego powodu i nie byłam w stanie ruszyć dalej. Rozmowy i śmiechy zaczęły do mnie docierać, a ja pomyślałam, że ta cała radość nie była możliwa, bo już za kilka godzin miało mnie czekać piekło.

Udało mi się przekonać umysł, że to nic takiego i powinnam się cieszyć tym posiłkiem, który mnie czekał, jednak nie udało mi się ruszyć dalej. Chciałam zrobić kolejny krok, kiedy do mojego nosa dotarły te wszystkie zachęcające zapachy a ja poczułam, że chce mi się wymiotować. Bez chwili zastanowienia uciekłam z tamtego miejsca, jednak to nie poprawiło mojego samopoczucia. Zatrzymałam się na jednym z korytarzy, które o tej porze były puste, i usiadłam na jednej z ławek, które były tam ustawione.

Wciąż chciało mi się wymiotować, a mój oddech stał się krótki i urywany, kiedy dotarło do mnie, że kilka godzin później miałam być już w domu. Obrazy z wakacji zaczynały obejmować całą moją podświadomość, a ja próbowałam zrobić wszystko, aby się przed nimi bronić. Zamknęłam na chwilę oczy i skupiłam się na oddechu, a kiedy udało mi się go opanować zaczęłam lekko drżeć. Schyliłam się bardzo mocno, aby ukryć twarz w rękach, które oparłam na swoich kolanach. Chciałam jak najszybciej się uspokoić, jednak nie do końca mi się to udawało. Po chwili udało mi się opanować drżenie, jednak zastąpiły je łzy, które spływały po moich policzkach i przez cały ten czas było mi niedobrze.

- Co się stało?- usłyszałam znajomy głos, jednak nie miałam wystarczająco odwagi, aby spojrzeć na tę osobę. Szybko spróbowałam się uspokoić i, ku mojemu zdziwieniu, nawet mi się to udało, choć pojedyncze łzy wciąż płynęły po moich policzkach.- Lea? Ignorowanie mnie nic ci nie da.

Usłyszałam stukot butów o podłogę i już po chwili osoba, która mnie zauważyła, siedziała obok mnie. Poczułam przyjemny zapach perfum i ciepło, które płynęło od tej osoby. Pierwsze, co przyszło mi na myśl, to dlaczego właśnie ta osoba nie mogła być moją rodziną. Oddałabym wszystko, aby być z nią spokrewniona, bo łudziłam się, że może właśnie wtedy było by mi łatwiej opowiedzieć jej co tak naprawdę czuję. Tylko najpierw sama musiałabym w końcu zrozumieć co tak naprawdę czułam.

Kłopoty przychodzą same Where stories live. Discover now