11 ℓιѕтσρα∂α
Ƥσηιє∂zιαłєкObserwuję przebiegające za oknem szare, smutne, listopadowe pola, które znikają mi z oczu coraz szybciej. Na horyzoncie w świetle zachodzącego słońca widnieją dwie leniwe góry, u podnóży których znajduje się zamek Benjamin'a - siedziba Wielkiej Rady. Czekają na mnie.
Jedzie ze mną tata i wujek James. Siedzą z przodu i rozmawiają o zakupie nowych domów gdzieś w najbliższej okolicy. Tata chce kupić jeden, wielki, wielorodzinny dom, a wujek proponuje mieszkania w jakimś bloku. Osobiście zależy mi na komforcie i wolę ten wielorodzinny dom. Ale ja nie mam tu nic do gadania.
Westchnieniem oznajmia, że zmęczyła mnie ta kłótnia i ponownie odwracam wzrok w kierunku zamku. Trochę boję się tych całych badań. Ręce niespokojnie mi drżą i nie mogę tego opanować, choć bardzo się staram.
- Ale róbcie, jak chcecie. - kończy tata bardzo obrażonym głosem.
- Chester, tu nie ma co się obrażać! Trzeba myśleć obiektywnie i dostosowywać się do wszelkich sytuacji! Przypominam, że z różnych względów dosyć często zmieniamy miejsca pobytu, a wynajem mieszkań jest tutaj najlepszym pomysłem. - wujek też już kończy, ale jest równie wkurzony.
W końcu nastaje cisza, której żaden z nich nie zamierza przerwać. Tata przyspiesza, nawet ja to czuję. Zerkam z ukosa na James'a, który bez żadnego wyrazu twarzy obserwuje zmieniający się krajobraz.
Po kilkunastu minutach zajeżdżamy na podjazd przed bramą główną. Wzrokiem napotykam dwóch wampirów, którzy właśnie wychodzą zza grubych murów. Mają pewnie jakąś zmianę nocną czy coś w tym stylu.
Wysiadamy niespiesznie, bacznie obserwując okolicę.- Tylko ona. - ostrzega pierwszy ze strażników. - Wy, panowie, potrzebni nie będziecie. Przyjeździe po nią o świcie.
Coś podskakuje mi w żołądku. Mam zostać sama z tymi wszystkimi wampirami przez całą noc? Spoglądam błagalnie na tatę i na James'a, ale oni tylko kręcą głowami.
- Oczywiście. - mruczy tata, cofając się w kierunku samochodu. - Juliette, przyjedziemy o świcie, sama słyszałaś.
Tak, słyszałam. Do cholery...
*
Kroczę niepewnie między cieniami żelaznych zbroi stojących tu od wieków. Za mną podąża jeden z wampirów, którzy wyszli na zewnątrz, a przede mną stoją żelazne wrota, lekko uchylone.
Kiedy strażnik je pcha, wydają głośne skrzypnięcie i daje się słyszeć cichą, bardzo spokojną muzykę, która nagle cichnie.- Idź. - rozkazuje wampir, wpychając mnie do środka. Zamyka za mną drzwi.
Pokój ten przypomina zwykłą komnatę w starym zamku. Drewniane ściany, sufit i podłoga, w rogu małe łóżko, a po środku stół z krzesłami. Niczego więcej tu nie ma, z wyjątkiem żyrandola z tuzinem świec.
Na jednym z krzeseł siedzi Benjamin, przyglądając mi się w milczeniu. Obok jest ta czarnowłosa Przywódczyni, którą widziałam na spotkaniu. Kobieta błądzi wzrokiem po złocistych wzorach swojej czarnej sukni. Wygląda na bardzo ostrą, stanowczą i bezlitosną. Jej oczy nie kłamią.
- Violet... Spójrz, Juliette wreszcie się zjawiła. - głos Przywódcy nagle mięknie, a on sam posyła mi bardzo sympatyczny uśmiech. Jestem lekko zbita z tropu. Benjamin wyciąga rękę w moim kierunku. - Podejdź, słonko.
Słonko? Tak zwraca się do kogoś, kogo zamierza skazywać na niezwykle bolesną śmierć kilka razy dziennie aż po wieki? Robię kilka sztywnych kroków przed siebie. Jestem już nastolatką, ale przy nich czuję się jak kilkuletnie dziecko...
CZYTASZ
Blask Świtu: Książę Ciemności ✔️
VampireWampiry istnieją, są wśród nas i czasami żyją całkiem niepostrzeżenie. Ich dzieci są zwykłymi ludźmi, którzy oddychają, potrzebują jedzenia, picia i snu. Jednak prędzej czy później muszą przejść bolesną przemianę, która świadczyć będzie o losie każd...