Rodzina Girard uwielbiała wystawne przyjęcia. W tym roku, zachęceni ogromnym sukcesem ubiegłorocznego bankietu, postanowili zorganizować bal bożonarodzeniowy dla stu czterdziestu osób. Alba rozglądała się po ogromnej sali bankietowej, nie rozpoznając żadnej z mijanych ją osób. Tłum gości zlewał się w jednobarwną plamę, przyprawiając ją o mdłości. Laurent był jej narzeczonym od przeszło roku. Zaręczyli się na rodzinnych wakacjach w Grecji podczas nocnego rejsu na Santorini. Całe wydarzenie zostało zaaranżowane, podobnie jak ich związek. Jej uczucie do chłopaka było jednak szczere. Lubiła go i uważała też, że jest jej przyjacielem, choć nie zwierzała mu się ze wszystkiego. Byli zgodną, nieco nudną parą. Laurent zajmował ważną pozycję w koncernie, który należał do jego ojca i w związku z tym, nie mógł poświęcać ich związkowi więcej niż kilka godzin tygodniowo. Ona z kolei studiowała prawo, uczyła się kilku języków i w wolnej chwili malowała.
Alba westchnęła cicho, gładząc fałdy sukienki wieczorowej. Dzisiaj jej ojciec i ojciec Laurenta mieli zamiar ogłosić fuzję największych farmaceutycznych koncernów w tej części Europy. Tym samym dość mocno uprzytomniając jej, jaką pełni w tym rolę. Z czasem dorosła do myśli, że jej życie zostało odgórnie zaplanowane. Jej siostra nie mogła jej zastąpić, bowiem była starsza i wyjechała z Francji mając osiemnaście lat. Potem, w Stanach Zjednoczonych poznała swojego przyszłego męża i ojciec nie mógł ściągnąć jej siłą do Europy. Wobec tego, Alba musiała stać się kartą przetargową w nowym biznesie ojca. Czasami zastanawiała się, czy Laurent czuł się tak samo, gdy ojciec poinformował go o swoich zamiarach i jego przyszłości. Kiedy o tym rozmawiali, zapewniał ją, że w żaden sposób nie czuł się poszkodowany, a mimo to nie potrafiła odeprzeć wrażenia, że obydwoje tracili coś niesamowicie istotnego. Starali się być normalną parą. Małżeństwa aranżowane były od zarania dziejów i nikt nie dostrzegał w tym nic niestosownego. Na dodatek był dobrym, ciepłym i cierpliwym człowiekiem. Potrafił jej słuchać, a potem oglądać z nią łzawe komedie romantyczne, gdy miała gorszy dzień. Laurent Girard był zdecydowanie cudownym narzeczonym, a mimo to nie czuła spokoju.
Powoli zbliżała się dwudziesta, a więc niemal wszyscy goście zajęli już swoje miejsca, wyczekując niecierpliwie pierwszej tego wieczoru przemowy. Alba rozglądała się niepewnie po sali, szukając wzrokiem kogoś z rodziny. Na drugim końcu pomieszczenia, tuż przy ogromnych dębowych drzwiach, widziała rodziców Laurenta, którzy energicznie witali ostatnich gości. Nieopodal nich dostrzegała rozmytą sylwetkę narzeczonego i jego siostry. Nigdzie nie widziała jednak swojej rodziny. I Juliena. Westchnęła ciężko, ściskając mocno brzeg wysadzanej kryształkami torebki.
Julien był inną historią. Zupełnie odległą od rodzinnych interesów i aranżowanych małżeństw, chociaż nadal był członkiem rodziny Girard. Uściślając, młodszym bratem Laurenta. Alba nie potrafiła sprecyzować uczuć, jakimi go obdarzyła. Pewna jednak była, że to, co czuje do Juliena zdecydowanie różni się od tego, co łączy ją z drugim z braci. A mimo to nie była w stanie określić, na czym polega ta różnica i który z nich jest dla niej ważniejszy. Tkwiła w przedziwnym miłosnym trójkącie, który nie wydawał się zbliżać ku końcowi. Ostatecznie jej los związany miał być na zawsze z rodziną Girard.
Czuła się nieswojo otoczona nieznanymi jej ludźmi. Przede wszystkim była niezwykle osamotniona, stojąc w ukryciu obok jednej z dziesięciu kolumienek wspierających ozdobny sufit. Z punktu widzenia biznesowego nie była tutaj nikim ważnym. Jako narzeczona nadal nie była częścią rodziny. Co więcej, wciąż nikt nie łączył rodziny Girard z rodziną Ruizów, a więc nie mogła jawnie siedzieć przy stole z ojcem i matką. Nie lubiła tego dziwnego świata pełnego kuriozalnych zakazów i nakazów. Niektóre z nich były nielogiczne, inne z kolei irytujące, a znaczna część po prostu staroświecka. Przywykła jednak do tego, tak jak do innych zasad panujących w wielkim świecie pieniędzy. Wierzyła, że jej związek z Laurentem nie opiera się tylko na umowie zawartej między ich rodzicami. Łączyła ich pewnego rodzaju miłość, która kojarzyła jej się z ciepłem i bezpieczeństwem.
YOU ARE READING
WYBÓR
RomanceIf you say run, I'll run with you If you say hide, we'll hide Because my love for you Would break my heart in two Życie Alby jest już ułożone - ma narzeczonego, kończy prestiżowe studia, niedługo zacznie pracę i jest szczęśliwa. Przynajmniej wtedy...