W tym dniu kończyło się moje dotychczasowe życie. W tym jedynym dniu zepsuło się wszystko. Życie stanęło nagle w miejscu. Odnalazłam ją w salonie. Leżała bezbronna na wielkim białym dywanie. Zawsze uważałam że jest piękna gdy śpi. Jednak to nie było zwyczajne zaśniecie z przemęczenia przy kominku czy coś w tym stylu. Leżała tam w kałuży krwi. Ta lepka ciecz obmywała jej głowę, piękne złote pasma, teraz były pokryte krwią. Nie mogłam znieść tego widoku. Jej oczy zmieniły barwę. Kiedyś piękne oliwkowe, dziś czarne, bez tej iskry, którą można było dostrzec jeszcze parę godzin temu. Była przestraszona, to wiem na pewno. Całą twarz miała napiętą, a jej usta były rozwarte. Nie mogła w coś uwierzyć. Tylko w co? Czy ktoś ją zdradził? Czy zabiła ją osoba, której ufała? Myślę, że to musi być to. Zamki w drzwiach są nietknięte. Pewnie wpuściła tą osobę. Obok stolika, a może czegoś co kiedyś nim było leżały dwa zbite kubki. Znajdowały się one w kałuży kawy. To musiał zrobić ktoś kogo znała, a ona musiała czuć się taka samotna, taka zdradzona. Pytania kłębiły się w mojej głowie. Jedna łza spłynęła po moich różowych policzkach. Próbowałam ją ratować, ale to było już niemożliwe. Była zimna, potwornie zimna. Jej duch z pewnością już odszedł, gdzieś gdzie będzie szczęśliwy. Chociaż co ja tam mogę wiedzieć o śmierci. Nawet nie jestem zbyt dobra w życiu. Łzy spływały, jedna po drugiej, mocząc moją koszulkę. Wzięłam ją za lodowatą dłoń i wpatrywałam się tępo w ścianę. Może coś tam znajdę, jakąś wskazówkę co dalej robić. Jest jedyną osobą, którą mam. Ona nie może być martwa, przecież miałyśmy tyle planów, tyle marzeń do zrealizowania. Być zawsze razem. Ojca nigdy nie poznałam. Ciekawe, czy gdybym go poznała to byłby tu teraz i czy pomógł by mi się otrząsnąć. Nie. Z pewnością nie. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek poradziła sobie z taką stratą. Cordelia nigdy o nim nie mówiła, nawet nie chciała słyszeć, gdy wypowiadałam słowo "tata". Dla niej on nie istniał. Był tylko marnym wspomnieniem, epizodem z jej życia. Zresztą ona nie chciała utrzymywać kontaktu z ani jedną osobą z naszej rodziny. Nawet nie wiem czy ktoś w ogóle żyje. Czy jest jakakolwiek osoba, która poświęci mi trochę czasu po tym co się stało. Jest ktokolwiek kto mi pomoże? Minęło trochę czasu od kiedy zadzwoniłam na pogotowie. Coria była martwa już z pięć godzin, więc nic nie mogło jej pomóc. Jednak ja nie mogłam w to uwierzyć, to na pewno nie prawda. Kolejny sen, który jest bujdą. Obudzę się jutro, wejdę do kuchni i zobaczę ją jak szykuje omlet. Tak, z pewnością tak się stanie. Spoglądałam jak zbierają ją z podłogi i wsadzają w wielki czarny worek jakby była jakimś śmieciem. Jak mogli ją tak traktować. Moje łzy przerodziły się w histeryczny płacz. Płacz za moją matką. Za moja biedną mamusią. Nigdy o tego niezaakceptuje. Będziesz żyć, będziesz żyć we mnie. Nigdy nie zapomnę jak pięknie grałaś na fortepianie, jak czytałaś mi bajki, jak groziłaś, gdy się spóźniłam. Kto by pomyślał że tak to się skończy. Na pewno nie ja. Chciałabym się teraz tylko położyć, zasnąć i się nie obudzić. Tymczasem zostałam zabrana przez policję. Ja nic nie zrobiłam. Spóźniłam się, aby cokolwiek zrobić. Co ja mogłam więcej powiedzić niż tylko tyle ile widziałam, czyli nic. Dowiedziałam się jeszcze paru znaczących rzeczy. Moja babka przyjeżdża. To ja w ogóle mam babcie? Potrzeba było śmierci mojej matki, abym się o tym dowiedziała. Ciekawe jakich jeszcze informacji się dowiem...
CZYTASZ
Reveling in the hope | zawieszone
ParanormalDróżka w lesie. Na środku niej widzę dwóch mężczyzn. Mówią coś do mnie, ale ja nie słyszę. Słyszę tylko szmer liści, który zagłusza wszystko i skrzypce, tak skrzypce. Piękna melodia rozchodzi się po całym lesie. Obaj są wysocy. Jeden ma piękne zło...