Białowłosa wilczyca

349 18 2
                                    

                            ***

W barze panowało poruszenie. Na środku stało dwoje ludzi, kobieta i mężczyzna. Byli nachyleni nad stołem i siłowali się na ręce. Kobieta wygrywała a gromada zgromadzona w pomieszczeniu dopingowała raz mężczyznę, raz ją. Koniec końców ręka mężczyzny dotknęła powierzchni stołu, a co za tym idzie przegrał pojedynek. 
- Pierdolony Pies. - Skomentował mężczyzna patrząc na kobietę, która uśmiechała się triumfalnie. Zaśmiała się i ukłoniła teatralnie. 
- Cóż, na mnie już pora. - Powedziała poprawiając kaptur zasłaniający większość jej twarzy i włosów. 
- Tak szybko uciekasz Psie? Co, boisz się! - Krzyknął przegrany rozbujnik. Kobieta nazywana psem zatrzymała się i odwróciła w stronę mężczyzny. Już miała coś powedzieć gdy nagle do baru wszedł wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o białych włosach i żółtych oczach. Był on wiedźminem. Przeszedł obok kobiety zerkając na nią podejrzliwie. Podszedł do blatu przy którym stała młoda dziewczyna. 
- Wskażcie jak dostać się do burmistrza. - Zarządał. 
- Pójdźcie w lewo a potem...- Nie dane jej było skończyć, ponieważ właściciel baru odepchnął ją i przerwał. 
- Nie potrzebujemy tu takich jak ty. Najlepiej się stąd wynoś Wiedźminie. - Powedział właściciel wściekłym tonem. Kobieta w kapturze oparła się o ścianę i obserwowała razwój sytuacji. 
- Dokładnie! Nie masz tu czego szukać. - odezwał się ktoś z tłumu. Po chwili cała izba była przepełniona podobnymi odzywkami. 
- Dość! - krzyknęła brązowowłosa kobieta siedząca przy jednym ze stołów. Wszyscy zamilkli. - Przepraszam za moją bandę. Są nie okrzesani, lecz mam nadzieję, że przed jutrzejszym jarmarkiem nabiorą ogłady. - Kobieta podeszła do wiedźmina i zwróciła się do właściciela. - Dwa piwa. - Mężczyzna pokornie wykonał polecenie i podał im trunek. Kobieta z kapturem widząc, że widowisko się skończyło chciała wyjść, lecz przegrany mężczyzna ją zatrzymał. 
- Gdzie idziesz Psie! - Krzyknął i zerwał jej kaptur z głowy. Mężczyzna odsunął się na kilka kroków. Był wpatrzony w kobietę jak w obrazek. Zaskoczona zdarzeniem kobieta podniosła z ziemi kaptur. Zacisnęła dłonie w pięści i podniosła wzrok z kawałka materiału na mężczyznę. Jej jaskrawo niebieski oczy wyrażały duży gniew.
- Jesteś. Już. Martwy. - Wysyczała przez zęby kobieta zaciskając bardziej dłonie. Mężczyzna wpatrywał się w olbrzymią bliznę zdobiącą twarz kobiety gdy nagle poczuł jej pięść na swoim poliku. Mężczyzna odleciał kilka metrów do tyłu. Każdy, kto miał choć odrobinę zdrowego rozsądku cofnął się pod ściany izby, byle jak najdalej od bardzo wkurzonej kobiety. Wiedźmin przyglądał się uważnie postaci. Kobieta była smukła ale dobrze zbudowana. Miała lśniąco białe, czyste włosy i jaskrawo niebieskie oczy. Jeśli wpatrzyłbyś się w nie głębiej dostrzegłbyś jej zwierzęcą, bezwzględną naturę. Jednak najbardziej uwagę przyciągała wielka blizna na twarzy kobiety. Ciągnęła się od prawej brwi, przez oko (które nie wyglądało na uszkodzone) prawie aż do końca twarzy. Blizna była rozdwojona na początku i schodziła się w jedno na końcu. Przegrany podniósł się z ziemi i złapał kobietę za kawałek materiału tuż przy jej szyi. 
- Zobaczymy kto tu nie żyje psie! - krzyknął na całą izbę i już brał zamach gdy nagle poczuł jak coś wbija mu się w brzuch. Zerknął w dół i doatrzegł ogromne pazury wyrastające z ręki białowłosej kobiety. Wiedźmin zostawił swoje piwo i podszedł do dwójki walczących ludzi. Rozdzielił ich i popatrzył na mężczyznę. 
- Nie rozwarznie jest walczyć z wilkokrwistymi, szczególnie podczas pełni. - Powiedział beznamiętnym tonem patrząc ostrzegawczo na mężczyznę. Ten prychnął w odpowiedzi i trzymając się za krwawiący bok wyszedł z izby. Za nim wyszło kilka innych osób. Wiedźmin tym razem spojrzał na kobietę, która wydawała się już nie przejmować brakiem kaptura. 
- Równie dobrze mógłbym cię teraz zabić, psie. - Powedział Wiedźmin. 
- Czemu wszyscy się tak uwzieli na nazywanie mojej razy Psami? - Kobieta przewróciła oczami. - Poza tym możesz spróbować ale wiele sobie nie obiecuj. - Powedziała dotykając pazurem zbroi Wiedźmina. Spojrzała na niego oststni raz i zarzuciwszy znów kaptur wyszła z baru. 

My Witcher| Sezon I Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz