Chłopiec odłożył kolejny talerz na suszarkę. Starał się być dokładny. Nie lubił zmywać naczyń, ale jeszcze bardziej nie znosił wywodów swojej ciotki na temat lenistwa i niedbalstwa. Ostatnio dawała mu więcej obowiązków jednak to głównie dlatego, że był pod ręką. Kręcił się po domu, więc w pewnym sensie sobie na to zasłużył. Nie mógł jednak siedzieć całymi dniami w swoim pokoju. Dobijało go to i wpędzało w ponure myśli.
Już od tygodnia nie spotkał się z Williamem. Nie mógł tego zrobić. Bo przecież jak miałby spojrzeć mężczyźnie w oczy. Za bardzo się wstydził... ale przede wszystkim bał. Zdawał sobie sprawę z tego, jak tchórzliwie się zachowuje. Nie mógł jednak nic na to poradzić. Od zawsze był tchórzem. Od zawsze uciekał od problemów, zamiast stawiać im czoła. Tak było i teraz. Zastanawiał się, czy William przychodzi tam codziennie. Czy czeka na niego godzinami. W końcu niemal zawsze spotykał go czekającego tam na niego. A nawet jeśli Liam pojawiał się jako pierwszy, mężczyzna przychodził po kilku minutach. Zupełnie jakby był tam dzień w dzień. Być może teraz także tam był. Sam. Zastanawiając się co się dzieje z Liamem. Czy się o niego martwił? Możliwe. W końcu wiedział, jaka jest sytuacja chłopca. Liam chciał go zobaczyć. Chciał powiedzieć mu, że nic się nie stało, że czuje się dobrze i jest względnie bezpieczny. Ale nie mógł i sprawiało mu to ból.
A gdy myślał, że gorzej być nie może do kuchni wszedł George. Blondyn miał nadzieję, że kuzyn zrobi to, po co przyszedł i zostawi go w spokoju. Chłopak wyjął z szafki jabłecznik i ukroił sobie duży kawałek, zupełnie ignorując młodszego krewniaka. Jednak nie wyszedł, tylko oparł się o jedną z szafek i zaczął jeść przyglądając się Liamowi.
Chłopiec czuł na sobie ciężkie spojrzenie Georga. Wiedział, że kuzyn coś planuje. Nie wiedział tylko, czy ograniczy się do jakiegoś komentarza, czy może wrobi go w jakieś kłopoty. O ile Liamowi było wiadomo, George nie mógł jeść ciasta. A przynajmniej nie w takiej ilości. Ciotka rozpieszczała swoich synów, którzy według niej byli aniołami w ludzkiej skórze. Niemniej zauważyła, że George jest odrobinę... zbyt pulchny i limitowała jego posiłki. Na pewno nie byłaby zadowolona, wiedząc, że zjadł tak pokaźny kawałek ciasta. Stąd w głowie blondyna zrodziło się przypuszczenie, że mimo iż ciasta nie skosztował i nigdy nie skosztuje, to on zostanie obarczony winą za ten brakujący kawałek, który na jego oczach znika w ustach kuzyna. W każdym razie George się do tego nie przyzna. Wszystko zależy od tego, czy ciotka będzie zła na to, że ktoś poczęstował się bez pytania. Kto wie, może się tym nie przejmie. A może zacznie rozliczać każdego, z tego ile zjadł. Po niej można było spodziewać się wszystkiego.
W każdym razie Liam mentalnie przygotowywał się już na potencjalną karę. Najprawdopodobniej za 'grzech obżarstwa' ciotka ukarałaby go brakiem kolacji przez tydzień lub czymś podobnym. Wolał to od kar cielesnych, mimo że z pustym żołądkiem trudno się zasypiało. Głód był jednak mimo wszystko lepszy niż ból.
George jednak nadal nie odchodził co tym bardziej utwierdziło Liama w przekonaniu, że chłopak ma coś do zrobienia lub powiedzenia. I miał rację. Gdy ponad połowa kawałka zniknęła z talerza, chłopak w końcu zaczął mówić.
- Podoba ci się praca gosposi?
Liam nawet nie spojrzał w stronę kuzyna. Nie przerywał swojej pracy, chciał bowiem jak najszybciej skończyć i udać się do swojego pokoju. Kuzyn tam nie przychodził. Nigdy tam za nim nie przyszedł. Z tego powodu chłopiec odczuwał nieuzasadnione poczucie bezpieczeństwa. Nie było tam nic, co mogłoby powstrzymać kuzyna przed wtargnięciem, a jednak Liam czuł się tam odcięty od reszty rodziny. Zostało już tylko kilka talerzy, więc wystarczyło kilka minut i blondyn mógł się tam znaleźć. W swoim ponurym, ale względnie bezpiecznym gniazdku. George jednak nie odpuszczał zbyt łatwo.
CZYTASZ
Złamane Obietnice [BxB]
ParanormalLiam zawsze kochał gotyckie powieści... nigdy nie spodziewał się, że jego życie zacznie przypominać jedną z nich. Opuścił głośny Londyn, by zamieszkać ze swoimi krewnymi w dużej, rodzinnej posiadłości, oddalonej od zgiełku miast. Nie mógł nazwać jej...