Rozdział 31

421 27 6
                                    

Do końca spotkania, Draco nie wymyślił jak może zaprosić Mirandę na bal bożonarodzeniowy. Kiedy wyszedł z pokoju, odwrócił się w jej stronę, ale gdy na niego spojrzała mógł powiedzieć tylko ,,dobranoc". Blaise cały czas patrzył na niego z cynicznym uśmieszkiem.

- Być zakochanym to piękna rzecz, co?- Zaczął roześmiany kiedy szli do dormitorium. Blondyn popatrzył na niego jak na nienormalnego.

- O co ci chodzi?

- Przecież widzę jak na nią patrzysz. Chcesz zaprosić Slytherin na bal, prawda?

- Nie twoja sprawa- włożył ręce do kieszeni- i nie jestem zakochany. Po prostu to...odpowiednia osoba, z którą mógłbym pójść.

- Oczywiście- zaśmiał się po nosem.

Draco przez pół nocy próbował sobie wybić z głowy ten pomysł. Zastanawiał się, czemu wybrał ją. Każdą mógłby mieć gdyby chciał, ale postanowił zaprosić tą najbardziej zawziętą. Uśmiechnął się pod nosem i zrozumiał, że właśnie dlatego to z nią chce iść na bal. Kiedy się obudził, postanowił załatwić to jeszcze przed śniadaniem. Bal miał być w następny weekend, a on jeszcze się nie przygotował. Wyszedł trochę wcześniej, przed innymi i zapukał to Mirandy. Otworzyła drzwi ze zdziwieniem na twarzy, widząc, kto stoi przed nimi.

- Co chcesz?- Chociaż była gotowa do wyjścia, widać było, że nie do końca się wyspała.

- Chodźmy razem na bal- wypalił bez namysłu- to... by dobrze wyglądało.

- Niestety- Mira miała pokerową twarz- zostałam już zaproszona, ale dziękuję.- Nie wiedząc jakiej reakcji może się spodziewać, zamknęła drzwi. Draco został sam z otwartą buzią. Odmówiła mu. Pierwszy raz kogoś zaprosił i pierwszy raz został spławiony. Z goryczą odszedł od jej pokoju i wcześniej wyszedł z lochów.

Miranda plecami oparła się o drzwi. Popatrzyła na Hermionę i Ginny wpatrzone w nią. Malfoy ich nie widział, nie wiedział, że tam były.

- Czemu mu odmówiłaś?- Ginny pierwsza odzyskała głos.

- Przecież słyszałaś- odezwała się Hermiona- co to było? On się nie zapytał, tylko stwierdził fakt.

- No tak,ale...

- Już mnie zaprosił ktoś inny- Slytherin przerwała kłótnię.- Idę na bal z Marcusem Burke. No już, wychodźcie- wygoniła je. Nie miała ochoty na ich zadziwienia i pytania. Zauważyła jednak, że Ginny skręciła w stronę dormitorium Zabiniego. Wszystko mu powie, pomyślała, ale nie chciała więcej o tym myśleć. Po chwili sama wyszła i poszła na śniadanie. Przez cały posiłek czuła na sobie wzrok kilku osób, ale interesował ją tylko jeden... Kiedy skończyła jeść, wstała i wyszła z sali. Za nią wyszedł Marcus. Weszli do pokoju wspólnego, w którym jeszcze nikogo nie było.

- Zdecydowałaś się? Nie chcę cię poganiać...- widać było niepewność, uśmiechał się wstydliwie co podobało się Mirandzie. Był jedynym prawdziwie zachowującym się Ślizgonem jakiego znała.

- Tak. Bardzo chętnie z tobą pójdę.- Na ich obu twarzach pojawiły się szczere uśmiechy, ale chłopak szczerzył się od ucha do ucha.

- Tak się cieszę. Bałem się, że jak potrzebowałaś chwili to już się nie odezwiesz.

- Już się tym nie zadręczaj- zbyła go nie chcąc się tłumaczyć.- a teraz wybacz, muszę kupić suknię- odeszła, ale jak tylko odwróciła głowę, uśmiech znikł. Kiedy otworzyła drzwi na korytarz, podskoczyła wpadając na Blaise'a.- wybacz, nie zauważyłam cię.-obeszła go i wróciła do swojego pokoju. Odrobiła lekcje i leżała przez jakiś czas patrząc się w sufit. W końcu podniosła się ociężale. Postanowiła wybrać się na zakupy przed balem. Założyła płaszcz, wzięła torebkę, ale kiedy chciała wyjść, uprzedziło ją pukanie do drzwi. Tym razem był to Blaise.

- Marcus Burke...całkiem niezły wybór- uśmiechnął się zadziornie.- Mogę iść z tobą na zakupy? Właśnie szedłem do Hogsmeade.

- Bardzo chętnie- uniosła brew zastanawiając się o czym chłopak chce pogadać w trakcie drogi. Dopiero na pustych korytarzach szkoły zaczął mówić.

- Ginny powiedziała, że zaprosił cię wcześniej.

- Wczoraj.

- Ale zgodziłaś się dzisiaj...

- Musiałam to przemyśleć.

- Co?- Zatrzymali się. Nagle Mulat uśmiechnął się triumfalnie z odkrywczym spojrzeniem- Czekałaś na niego...więc czemu nie przyjęłaś jego zaproszenia?

- Bo mnie nie zaprosił- prychnęła. Znowu zaczęli iść- powiedział: chodźmy na bal, to będzie dobrze wyglądać.

- Myślałem, że jesteś bardziej domyślna- uniósł wątpiąco brew- sama często posługujesz się tym językiem. Nie wiesz co znaczą te słowa?

- Oczywiście, że tak, ale Marcus zrobił to inaczej.- uśmiechnęła się pod nosem. Kiedy wyszli na dwór, założyła rękawiczki i bardziej otuliła się szalikiem. Zaczął padać śnieg. Nadal robiło jej się milej kiedy wspominała tę chwilę. Nie znała go zbyt długo, ale kilka razy rozmawiali bez żadnych podtekstów. Poprzedniego dnia, kiedy rozmawiali w korytarzu...wyznał, że mu się podoba i bardzo chciałby pójść na bal z nią. Nigdy jeszcze nie doznała takiego aktu szczerości, zawsze zwracała się do ludzi ,,szyfrem", podobni do niej również go używali. Z kolei ludzie widzący jej zdystansowane zachowanie, nigdy nie wyjawiali prawdziwych uczuć, nawet Hermiona je ukrywała. Coś nowego zrobiło na niej ogromne wrażenie, ale słowa ,,tak" ugrzęzły jej tamtego wieczoru w gardle. Nie wiedząc czemu, zawahała się, dlatego nie dała mu odpowiedzi. Kiedy pojawił się wtedy Draco, od razu zrozumiała dlaczego jej podświadomość tak zareagowała...

Blaise chyba rozumiał co Miranda miała na myśli. Objął ją ramieniem i tulił przez krótki moment.

- Kiedyś się nauczy.- Oboje się uśmiechnęli- Mam do ciebie jeszcze jedną sprawę...co mam zrobić, żeby Ginny miała piękny strój, ale żeby się ze mną nie pokłóciła? Każdą moją próbę wręczenia jej czegoś traktuje jak jałmużnę.

- Jest bardzo dumna- stwierdziła z lekkim podziwem.

- To wcale nie jest zaleta- zaśmiał się- doskonale wiem jaka jest u niej sytuacja i źle bym się czuł gdybym założył garnitur za 10 galeonów, a ona przerobioną suknię.

- Wiem o co chodzi...może kup jej i podrzuć? Bez podpisu. Nie będzie mogła ci jej zwrócić.

- Nie wiem co by się jej spodobało.

- Musisz wiedzieć, jesteś jej chłopakiem. Wyobraź ją sobie w sukni, którą wybierzesz. Jeśli będzie się uśmiechać, to będzie ten strój.

- Kiedy nie udajesz, myślę, że nawet Parkinson by cię polubiła.

- Kto powiedział, że ja bym polubiła ją.

W Hogsmeade, poszli w dwie różne strony. Miranda tułała się po sklepach nie wiedząc jak się zachowywać. Tak rzadko była mieście przez te wszystkie lata...W końcu pewna ekspedientka się nią zainteresowała i pomogła we wszystkim. Wróciła do szkoły po dwóch godzinach. W pokoju wyjęła suknię z torebki i włożyła ją do szafy, ale przed zamknięciem drzwiczek, wpatrywała się jeszcze chwilę w nowy zakup. To była najpiękniejsza sukienka jaką widziała.

Enervate || Draco Malfoy. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz