„Magia ma swoją cenę. Jest nią cierpienie."
- Laini Taylor "Córka dymu i kości"30 grudnia 1311 rok, Trahanos, miasto Kaen.
Biała zamieć szalała cały grudzień. Miasta były zasypane przez śnieg, ludzie nie wychodzili z domów, bojąc się o swoje zdrowie i życie. W takiej śnieżycy nietrudno było o spotkanie zbójców, którzy tylko czyhali na nieprzygotowanych do walki mieszkańców. Głodne, bezdomne psy dorównywały wilkom. Śnieg był niczym ruchome piaski. Jedynie głupcy wychodzili w środku nocy na te mroczne pole walki.
A jednak ktoś się odważył. Chociaż nie miał błahego powodu, aby to zrobić. Narażał się dla innej, większej sprawy. Sprawy jego życia. Chodził od drzwi do drzwi. Widać było, że chłód przenikał aż po same kości, pomimo grubego płaszczu nałożonego na jego potężne barki.
Mróz był bezwzględny.
Ludzie uchylali lekko okiennice i zmartwieni widokiem znajomej twarzy sąsiada ze smutkiem go odsyłali. Pomimo chęci, nie umieli mu pomóc.
Zapytacie zapewne, czego on tak właściwie szukał?
Lekarza. Pielęgniarki. Zielarza. Kogokolwiek, kto umiałby przyjąć poród. I to w tej chwili. Kiedy on chodził do chaty do chaty, jego żona leżała na jednym z łoży w domu i przeżywała ciężkie chwile, wydając swojego pierwszego potomka na świat. Jednak w świecie, gdzie była magia nie było to takie proste. Nie tylko "przyj" i dziecko narodzone. Potrzeba było maga, który potrafił rzucić odpowiedni czar, który kontrolował przepływ magii w organizmie.
Dzieci rodząc się otrzymują moc. Cecha dziedziczna. Jednak ich małe i delikatne ciała nie są w stanie opanować jej działania na tyle, a przynajmniej na początku, aby nie sprawiła, że doznają czegoś takiego jak "przeładowanie", czyli zgonu od nadmiaru energii w organizmie. I właśnie w tym momencie potrzeba maga, który rzuci odpowiednie zaklęcie. Potrzebowali jedynie osoby, która utrzymałaby ich dziecię przy życiu jeden dzień, ponieważ nazajutrz umówili się ze znajomym lekarzem z innego miasta.
Dziecko jednak chciało przyjść na świat wcześniej niż wszyscy oczekiwali, że przybędzie.
Została ostatnia chata do sprawdzenia. W tej małej mieścinie trudno było o większą ilość uczonych. Nieliczni, którzy szli na nauki do stolicy, wracali później do tego miasta. Reszta wolała szukać szczęścia i zarobku w innym miejscu. Większy teren, większe możliwości. Śmiano się wręcz, że z Kaen się jedynie wyjeżdżało. Nigdy nie wracano.
Mężczyzna pluł sobie w brodę, że nie umówił się z przyjacielem wcześniej. Teraz została mu tylko wiara w jego szczęście. I obecność lekarza w ostatnim domu.
Podszedł do potężnych dębowych drzwi i zapukał w nie dokładnie trzy razy. Po chwili uchyliły się i kobieca, ruda głowa pojawiła się tuż przed mężczyzną.
- Tak? - Spojrzała na niego nieufnie.
- Czy zastałem w tej chacie jakiś starszych, młoda damo?
- Owszem, jednak w jakiej sprawie ich szukasz?
- Potrzebuję pomocy, moglibyście mnie wysłuchać? Choć przez chwilę?
- Jestem Alec. Słucham. - głęboki głos pojawił się wraz z przybyciem mężczyzny do drzwi. Najwyraźniej zaciekawiony był osobą stojącą pod ich domem. Cóż, nieczęsty widok w taki mróz. - W czym mamy ci pomóc?
- Moja żona... ona rodzi. Potrzebuję choć na jeden wieczór maga, który utrzymałby nasze dziecko przy życiu. - nieznajomy otworzył szerzej drzwi, tak, aby mógł wejść do środka. - Czy może ktoś z waszej rodziny zna się na tym rodzaju magii?
- Alissa, Mergana nauczyła cię czegokolwiek z tego zakresu? - Spojrzał na rudowłosą z nadzieją. Po chwili odwrócił się w stronę gościa. - Nasza babka znała się na tej dziedzinie, jednak odeszła wraz z nadejściem tegorocznej jesieni. A z nią jej magia.
- Wyrazy współczucia. - Klepnął pocieszająco Aleca w ramię.
- Jest teraz w lepszym świecie. Nie musi się męczyć tutaj, na ziemi. - Wszyscy kiwnęli głową na znak zgodności. Nie dało się kłamać w tej kwestii. Życie było ciężkie. A zwłaszcza jeśli nie było się bogatym.
- Ja... chyba coś umiem, jednak nie mogę niczego gwarantować. Spróbuje wam pomoc i zrobię wszystko co w mojej mocy, aby twoje dziecko przeżyło. - Podeszła do wieszaka, a następnie ściągnęła z niej ogromny płaszcz i podała go bratu. - Łap. Idziesz ze mną. Będę potrzebować kogoś do pomocy.
Po chwili byli gotowi do drogi. Alissa zgarnęła do torby przed wyjściem jeszcze jakieś zioła i inne składniki. Najwyraźniej były do czegoś jej potrzebne.
- Ruszajmy więc.
—————
Witam! Pierwsza część (w sumie to jest taki prolog) już za nami, mega się cieszę~ Za dwa dni(lub wcześniej, zobaczymy jak z weną, bo mam jej przypływ👀) dodam kolejny rozdział!Miłego czytania, mam nadzieję, że spodoba się wam moja historia, a przynajmniej jej początek ❤️✊🏻
CZYTASZ
𝕿𝖍𝖊𝖗𝖊 𝖎𝖘 𝖆 𝖜𝖎𝖑𝖉 𝖔𝖓𝖊. | 𝕵. 𝕵𝖐. 𝖝 𝕶. 𝕿𝖍.
Fanfiction𝕿𝖍𝖊𝖗𝖊 𝖎𝖘 𝖆 𝖜𝖎𝖑𝖉 𝖔𝖓𝖊. | 𝕵. 𝕵𝖚𝖓𝖌𝖐𝖔𝖔𝖐 𝖝 𝕶. 𝕿𝖆𝖊𝖍𝖞𝖚𝖓𝖌 W świecie pełnym magii wyjątkowi byli ci, którzy nią nie władali. Podział był prosty. Czarna. Biała. Zła. Dobra. Magia danego człowieka opierała się na jednym z sześc...