twelve | family

61 5 2
                                    

FAMILY
chapter twelve

━━━━━━━━━━━━━━━━ 

Padało od samego rana. Michael został obudzony telefonem, który momentalnie postawił go na nogi. Dzwonił Harry. Znaleziono kolejne ofiary. Tym razem była to cała rodzina i brunet był już na miejscu, czekając przy okazji na ekipę, która miała zabezpieczyć ślady. Clifford jednak musiał zjawić się na miejscu, aby razem z nim przesłuchać świadków, rozejrzeć się po okolicy i próbować ruszyć ze śledztwem do przodu. Blondyn był w szoku. Oczywiście, że spodziewał się kolejnych ofiar, ale nie miał pojęcia o tym, że morderca posunie się do takiego czynu jakim był mord na dzieciach. Zawsze to byli dorośli czy też nastolatkowie. Nigdy małe, kilkuletnie dzieci. Nigdy.  

Blondyn bardzo szybko zerwał się z łóżka, ubrał się i wybiegł z kluczykami do samochodu, który niedawno dostał, aby nie tłuc się ciągle taksówkami z pokoju. Zżerał go niepokój, podekscytowanie i jednocześnie strach. Zawsze tak było przy każdym śledztwie i chociaż nie powinien ekscytować się tym, że ktoś kogoś zabił, to pogoń za mordercą była dla niego czasami jak własna strzykawka z heroiną. Michael czuł, że znajdzie coś, co w końcu rozjaśni mu pewne rzeczy w głowie, ułatwi połączenie faktów. Ludzie patrzyli się na niego dziwnie, gdy wybiegł z windy i po chwili znalazł się już na hotelowym parkingu, ale nie przejmował się tym. 

;;;

Wydawało się, że gdy tylko zjawił się na miejscu, zaczęło padać jeszcze mocniej. Bez słowa, wszedł na teren zbrodni, machając swoją odznaką przed oczami policjantów pilnujących porządku i udał się do Harry'ego, który stał pod parasolem razem z koronerem, chociaż ten nie widział problemu, aby kucać w błocie i przyglądać się jednemu ciału, które spadło na ziemię, bo spróchniała gałąź nie wytrzymała ciężaru. 

– I co? Macie coś? – zagadnął Michael i spojrzał na partnera. Wsunął dłonie do kieszeni swoich spodni, chowając się pod jego parasolem i odchrząknął cicho. Nie wiedział, czego się spodziewać, choć tak naprawdę jeszcze podczas jazdy na miejsce analizował wszystko. Liczba ofiar nie była przypadkowa, czas również. A miejsce było tym, co łączyło wszystkie ofiary, więc nie było o czym mówić. 

– Na razie czeka na jakieś informację. Przyjechał niedługo przed tobą, bo mają rzekomo niezły młyn – powiedział Harry, wzruszając ramionami. Oddał Michaelowi uchwyt, aby to on go chwilę potrzymał i westchnął ciężko. – Zaczyna mnie to wszystko przytłaczać. stary. Naprawdę. To są kurwa małe dzieci? Co one mu niby zrobiły? Co? – dodał, wyrzucając z siebie słowa przesiąknięte frustracją. Michael doskonale go rozumiał, ale nie wiedział, co ma powiedzieć. On nauczył się już nie angażować zbyt emocjonalnie w śledztwo, bo mógł słono za to zapłacić. 

– Nie wiem, Harry. Ale tu nie chodzi o dzieci. To ostrzeżenie – powiedział całkiem poważnie, patrząc się uważnie na całą te scenerię i mord, który został dokonany. Poczuł jak przechodzą go ciarki i tylko zwilżył swoje wargi, czując przy tym, że był odwodniony. Nie miał jednak przy sobie żadnej wody, poza tym to nie był też dobry czas i miejsce na to, aby zawracać sobie tym głowę. – Zrobił to po to, aby powiedzieć nam, że za bardzo węszymy. Za bardzo się zbliżamy do niego. Mogliśmy coś przeoczyć, co doprowadziłoby nas do niego czy dopiero to odkryjemy, ale on wyraźnie sobie tego nie życzy. I ostrzega nas, że jeśli nie przestaniemy to będzie zabijał coraz częściej, w większych ilościach i z większym okrucieństwem - dodał, kręcąc głową. Dla niego przekaz był jasny, mówił dokładnie to, co widział. 

 – Psychol – skomentował Harry i pokręcił głową. – I co? Wiemy coś? – dodał, zerkając na koronera.

– Nie odkryje przed wami niczego nowego. Ofiary zostały zabite tak jak wszystkie poprzednie, nawet to ciało, które leży teraz w błocie niczym się nie różni od reszty. Gość jest psychiczny, ale piekielnie dobry w tym, co robi. To przerażające. 

– Zabierz ciała na pełne autopsje. Chce raporty na biurku najpóźniej za trzy dni – powiedział Michael, a później spojrzał na mężczyznę i skinął głową na Harry'ego, aby poszedł się rozejrzeć i popytać. Wiedział, że Australijczyk ciężko znosił śmierć dzieci, bo kiedyś już mu o tym powiedział, dlatego chciał mu oszczędzić tego widoku. – Ja się tu jeszcze rozejrzę, może coś znajdę – dodał, jakby sam do siebie, bo nie sądził, że koroner zamierzał poświęcić mu więcej swojej uwagi niż faktycznie musiał i z parasolem ruszył w stronę zarośli. Sam nie wiedział, co konkretnie chciał znaleźć, ale miał wrażenie, że jakby coś mu umykało i nie wiedział, o co dokładnie chodzi.

Po godzinie, gdy tak kręcił się bez celu po terenie pola campingowego i stracił tyle czasu na bezowocne poszukiwania, stwierdził, że to nie ma sensu i lepiej będzie pomóc Harry'emu przy przesłuchiwaniu świadków. Grupka nastolatków, kilkoro dorosłych i dziennikarzy wciąż czekało na rozwój wydarzeń przed taśmą policyjną. Michael zręcznie pozbył się tych ostatnich, wykręcając się rzecznikiem, który powinien zorganizować konferencję prasową, aby podać mediom nowe informację, przez co zyskali trochę swobody i odczekał spokojnie, aż Harry skończy z jedną kobietą, która była bardzo roztrzęsiona. Najprawdopodobniej to właśnie ona znalazła ciała. 

– I co? – spytał Clifford, patrząc się na partnera. Niebo w końcu zaczęło się przecierać, chociaż na horyzoncie ciemne chmury wciąż wzbudzały grozę i informowały o o tym, że Matka Natura wcale nie zamierza tak łatwo odpuścić. 

– W zasadzie to nic. Jest miejscowa. Zawsze biega po obrzeżach tego miejsca, ignorując te wszystkie morderstwa, a dzisiaj uznała, że potrzebuje czegoś więcej i coś przygoniło ją tutaj. Natknęła się na ciała, potem przyszła ta grupka nastolatków, która zrobiła z tego sensację i dopiero wtedy ktoś postanowił zadzwonić po policję. Dlatego wszystko wyglądało tam jak jedno wielkie pobojowisko. 

– Nie ma się czemu dziwić. Ciekawość ludzka zawsze prowadzi do głupot – powiedział Michael, wzruszając przy tym ramionami. - Cholera, byłem pewien, że tym razem się uda! Cholera! – dodał, kopiąc z wściekłością jakiś kamyk, który leżał na ścieżce. Był zły, sfrustrowany i przemarznięty, bo jeansowa kurtka i koszula nie dawały zbyt wiele ciepła, ale ubierał się w pośpiechu i ostatnie o czym myślał to fakt, aby wyglądać elegancko. Nikt i tak nie zwrócił na to uwagi. Miał wrażenie, że cały czas miał klapki na oczach i nie widział całości tej sprawy, a to było naprawdę irytujące. 

━━━━━━━━━━━━━━━━ 

━━━━━━━━━━━━━━━━

w sumie to całkiem czekałam na ten rozdział

bloody summer • cliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz