Wyryte w rogu

20 2 0
                                    

Spienione, grzywiaste fale wielkimi jęzorami zlizywały piasek z plaży i przenosiły go w głąb gardzieli
morza. Woda rozpryskiwała się z hukiem o zęby falochronu. Zapadał zmrok. Przejmujący ryk wiatru nie
zagłuszył jednak niepokojącego buczenia sygnału latarni morskiej, który rozlegał się także na
opustoszałych, wyludnionych ulicach centrum Kołobrzegu. Ostatnie tej jesieni liście podrywały podmuchy
silnego wiatru. Parking samochodowy między galerią Hosso a Rossmannem był zupełnie pusty. Nieliczni
przechodnie bronili się przed porywami wiatru, przytrzymując szaliki i czapki. Parasoli nikt nie rozkładał - wiadomo, w tym mieście to przedmiot jednorazowego użytku. Kołobrzeg sprawiał wrażenie wyludnionego miasta. Jedynie parking przy Regionalnym Centrum Kultury zapełniony był samochodami świadczącymi o różnym statusie materialnym miłośników teatru, oglądających właśnie spektakl ze światowej sławy aktorem Florianem Muchalskim. W nikłym świetle latarni mókł poczciwy Polonez z przerdzewiałymi blachami, a
obok metalicznym lakierem połyskiwało Audi A7. Przedstawienie teatralne zbliżało się do momentu
kulminacyjnego, skąpani w ciemności widzowie z zapartym tchem oczekiwali na finałowe starcie. Młody
Juliusz oglądał perypetie swojego ulubionego bohatera z wypiekami na twarzy. Nie odrywając wzroku od
sceny, poprawił lekko zsuwające się z nosa okulary.
-Tym oto mieczem- zaczął aktor grający mężnego rycerza klęczącego przed swoim władcą... jednak nigdy nie było mu dane skończyć. Olbrzymia halabarda- będąca częścią scenografii- spadła wprost na gwiazdę estrady. Atrapa zbroi nie stanowiła przeszkody dla ostrza, które uderzyło w kark aktora. Odcięta głowa mężczyzny potoczyła się po scenie. Publika zamarła w niemym przerażeniu, jeszcze przez moment łudząc się, że to tylko jakiś
sprytny teatralny trik. W końcu ciszę przerwał głośny, kobiecy krzyk. Czar prysł. Wszyscy znajdujący się na
sali opuścili swoje miejsca i w panice zaczęli tłoczyć się do wyjść. Juliusz był zdezorientowany tym całym
zamieszaniem. Zaraz po wstaniu z fotela zaczął się nerwowo rozglądać, to był jego pierwszy poważny błąd.
Mężczyzna za nim- rozpaczliwie próbując się wydostać- pchnął chłopaka. Ten upadł na ziemię, niefortunnie uderzając skronią w metalową nóżkę fotela. Juliusza ogarnęła ciemność. Nikt jednak nie zwrócił na to najmniejszej uwagi, przy próbie gorączkowej ucieczki nikogo nie obchodził los jednego, młodego mężczyzny. Kiedy chłopak się ocknął, w pomieszczeniu rozgrywała się już całkiem inna scena. Juliusz zamrugał kilkukrotnie próbując pozbyć się mroczków. Przez moment przyglądał się jeszcze podłodze i temu, co znajdowało się pod fotelami. Pod jednym z nich- tuż obok wyzutej gumy- coś błyszczało. Nasz bohater zignorował to jednak. Najpewniej to po prostu papierek po cukierku, pomyślał. Przez moment
próbował sobie przypomnieć, co się stało. Pulsujący ból głowy z pewnością nie pomagał. Jednak w końcu się udało. Wspomnienie ostatnich wydarzeń posłało dreszcz wzdłuż jego kręgosłupa. Chłopak powoli postarał się wstać, z wyraźnym trudem podnosząc się na łokciu. Wtedy usłyszał, odbijające się echem w pustej sali, głosy. Zamarł.

-Jasna cholera- zaklął głęboki baryton- przestalibyście mnie w końcu wołać do każdej pierdoły.

-Tkacki- odezwał się gniewnie inny głos- tu zginął człowiek! Jego cholerna głowa jest tuż przy twoim bucie! Nie rusza cię to?

Tkacki przewrócił oczami.

-Widocznie scenograf imprezował jeszcze zanim ich przedstawienie okazało się sukcesem.

-No i co zamierzasz zrobić? Iść do baru?

Kłótnia trwała w najlepsze.

-Otóż to Jastrzębski, otóż to.

W tym momencie Juliusz doszedł do wniosku, że nie powinien tu być. Wstał więc bardzo powoli i postarał
się niezauważonym opuścić pomieszczenie tylnym wyjściem.

Wyryte w roguOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz