1.Poniedziałek

1 1 0
                                    

 Dzień jak co dzień. Ulice zapełnione ludnością udającą się do pracy. Na chodnikach widoczni są również uczniowie którzy żwawym krokiem idą w kierunku swoich szkół. Jest gdzieś za dwadzieścia dziewiąta, więc szybkie tępo wywołane jest obawą spóźnienia się na lekcje. Co jakiś  czas można zauważyć kręcących się bohaterów na patrolu. Obraz typowego spokojnego poniedziałku.

 Szedłem jak zwykle tymi samymi ulicami, które pozwalały mi na, w miarę szybkie, dostanie się do mojego liceum. Przychodząc zawsze zostaje mi jakieś 5 minut, które zazwyczaj wykorzystuję na odwiedzenie rady uczniowskiej. Nie jest to moja ulubiona czynność i jeżeli miałbym wybierać między chodzeniem do tego ciasnego pokoiku z dużą ilością kartek (które z resztą w większości muszę, razem z innymi członkami rady, wypełnić), a nie chodzeniem tam, to przystałbym na to drugie rozwiązanie. Jednakże każdy jakieś obowiązki powinien posiadać oraz się z nich wywiązywać, szczególnie jeżeli jesteś uważanym za najlepszego ze szkoły. 

 Jestem naprawdę dumny z bycia numerem jeden w szkole, ale powoli zaczyna mnie ten tytuł wkurzać, ponieważ moi znajomi zaczynają mnie nim określać i powoli odchodzą od używania mojego imienia. Ale cóż nie mogę ich winić. W tych czasach ludzi ocenia się na podstawie ich dokonań i to właśnie one kreują zdanie na temat drugiej osoby.

 "Hmmm... Musze jeszcze skoczyć do sklepu po bułkę. Ale jaką tym razem mam sobie kupić. Ostatnio jadam z samą szynką, więc może tym razem spróbuje czegoś nowego... O kurde portfel! Gdzie go mam ?! Zawsze był w w lewej kieszeni. W prawej też nie ma..." - myśląc zacząłęm przeszukiwać wszystkie kieszenie jakie posiadało moje ubranie. - " Nigdzie go nie ma. Sprawdzę jeszcze w plecaku." 

  Zrzuciłem z ramion plecak i w wielkiej panice rozpocząłem jego przeszukiwanie. "Nie ma. Nie ma. Nie mam go !!! Pozostała jeszcze jedna kieszeń. No kurde zamek się zepsuł czy jak... Mam go!" - odetchnąłem z wielką ulgą po czym zapiąłem plecak, zarzuciłem go na plecy i ruszyłem - "Dobra pora iść do skle..".  

Ogromny huk przerwał moją myśl. Nagle cała ulica w jednej chwili została zakurzona. Na moment nic nie było widać. Kiedy pył opadł moim oczom ukazał się wielki umięśniony mężczyzna ze znakiem drogowym w ręku. Ludzie zaczęli panikować. Krzyki i piski były bardzo głośne. Ledwo słyszałem własne myśli. 

  Bohaterowie żwawo doskoczyli do potencjalnego zagrożenia i kiedy zaczęli się zbliżać w jego kierunku usłyszeli donośny i gruby krzyk:

- Ani kroku dalej ! Mam zakładnika ! Jeżeli chcecie żeby wyszedł z tego cało i zdrowo to to to lepiej nie podchodźcie i i i.... i dajcie mi uciec! 

 Dopiero teraz zauważyłem, stojącego przy mężczyźnie, chłopca zalanego łzami. Nigdy tego nie rozumiałem, jak można bronić się dziećmi. Jest to nikomu nie wyrządzająca krzywdy istota, której zwykły dzień musi zamienić się w piekło, tylko po to aby innej, złej osobie udało się wykonać swój plan. Skurwysyństwo.

- Proszę puść chłopca. Możemy się jeszcze dogadać. Na razie nie wyrządziłeś krzywdy żadnej osobie, więc jeżeli w tym momencie się poddasz i go wypuścisz to twój wyrok będzie bardzo łagodny. - krzyknął jeden ze stojących, jakieś 10 metrów od chłopca, bohaterów. 

- Nie wiem... To znaczy nie wierzę ci ! Ale jak bardzo by mi to pomogło w obecnej sytuacji ?! Okradłem sklep więc i tak otrzymam kare ! Dajcie mi uciec... Proszę ! Ja naprawdę potrzebuję tych pieniędzy. Błagam...- powiedział mężczyzna, a w jego głosie dało się wyczuć desperacje.

 Podszedłem bliżej bohaterów i wziąłem kamień, leżący obok jednego z nich do ręki. Sytuacja jest bardzo niebezpieczna, ale czuję, że uda się dojść do porozumienia. Pewnie on sam również tego chce...

-  Jesteś głupim śmieciem ! - krzyknęła kobieta przyglądająca się całej sytuacji od początku. - Dla takich wyrzutków jak ty nie ma już miejsca w społeczeństwie! 

- Proszę przestać i zostawić nam rozmo...

- Przegrałeś życie ! To koniec! Nie dziwie się, że kradniesz. Tak zawsze najłatwiej ! - krzyknął głos za mną.

- Zostaw chłopca !

- Jesteś zerem społecznym !

 Głosy publiczności narastały, a dwójka bohaterów nie potrafiła sobie z nimi poradzić. Ludzie zaczęli rzucać w niego kamieniami, które znajdowały się pod ich nogami.

- Niech go bohaterowie najlepiej zabiją ! Nie ma dla takich tu miejsca.

- To koniec ! Poddaj się

- Jesteś zwykłym wyrzutkiem.

- NIE. JESTEM. WYRZUTKIEM !!!

 Podniósł znak i już szykował się do zamachu. Bohaterowie zareagowali znacznie za późno. Mogli się tylko przyglądać chłopcu, który zastygł w strachu. Prawdopodobnie nie mógł się nawet poruszyć. Ostatnią rzeczą, za nim znak uderzył z wielkim impetem, jaką zobaczył były kamienie leżące pod jego małymi stópkami.

- Proszę ni...

 Znak uderzył i kurz znowu uniósł się do góry. Kiedy opadł widoczna była, w miejscu stojącego wcześniej chłopca, dziura. Tylko dziura. 

 Zareagowali instynktownie i obezwładnili, zdziwionego umięśnionego mężczyznę. Szok był dla niego tak duży, że nie stawiał żadnego oporu. Nie wiedział co się własnie stało. Cisnęli jego głową o beton. Leżąc przyglądał się z zakrwawionym czołem, dziurze jaką dosłownie sekundę temu zrobił. 

 Związali mu ręce i oboje z wysiłkiem podnieśli. Znak, który odbił się po uderzeniu znajdował się 3 metry dalej. A obok niego mężczyzna zauważył chudego chłopaka w niebieskiej czapce. W rękach trzymał zapłakanego chłopca. Tego który miał zostać zmiażdżony przez jego cios. 

- Dziękuję za pomoc, - zaczął bohater - ale to co zrobiłeś było bardzo niebezpieczne. Mogłeś sam zostać zranionym. Mimo, że tym razem ci się udało, powinieneś wiedzieć, że takie sytuacje są w rękach zawodow...

- O przepraszam zapomniałem się wylegitymować. - odpowiedziałem, po czym podałem mu małą kartę. - Jestem Omega i tutaj jest moja licencja na tymczasowego bohatera. Jestem na trzecim roku w liceum Shiketsu.

- Yyyy... tak ? - zapytał niepewny oddając mi moją licencję po tym jak bacznie się jej przyglądał. - W takim razie dziękujemy za wsparcie. Uratowałeś go.

- Dzię... kuje... - powiedział chłopiec po czym się mocniej rozpłakał

 Publiczność zaczęła wiwatować i klaskać. Chciałbym im powiedzieć, że nie doszłoby do tej sytuacji, gdyby nie oni, ale mój wysiłek i tak spotkałby się jedynie z wielkim rozczarowaniem. Nie da się zmienić społeczności. Jedyne co mogę zrobić to udać pozę bohatera i ogrzać się w chwilowym blasku chwały, by zaraz potem odmrozić sobie palce w rzeczywistości.

 Cała sytuacja trwała dwie minuty. Policja również w szybkim tempie się zjawiła i zabrała do radiowozu mężczyznę. Mijając mnie powiedział cichym głosem:

- Dziękuje. - po czym uśmiechając się, wszedł do radiowozu w gęszczu gwizdów i wyzwisk.

 Oddając chłopca w ręce policji zacząłem kierować się do szkoły, jednak drogę zagrodził mi jeden z bohaterów... 

- Czekaj. Mam pytanie. 

- Słucham ?

- Jaki masz quirk ? Nie możliwym jest abyś w jedną sekundę doskoczył do tego chłopaka będąc za nami. Wiec jak ?

- Aaa mój quirk tak ? A więc jest to Teleportacja... O nie jestem już spóźniony ! Przepraszam, ale muszę już iść. - odpowiedziałem po czym zacząłem biec w kierunku mojego liceum...






Boku no Hero Academia: Ryu HachibanaWhere stories live. Discover now