Nico nie lubił, gdy ktoś zakłócał jego poranne rytuały. Miał swoją świętą kolejność rzeczy do zrobienia, począwszy od otworzenia oczu, na myciu naczyń kończąc. No dobra, na włożeniu talerzy do zmywarki. Po co się wysilać bardziej niż to konieczne? Przez ostatnie dni udawało mu się zachować swoje nawyki prawie w nienagannym stanie. Jego święty układ poranka nie uwzględniał jednak Hazel, która jako dziecko, miała swoje zapotrzebowanie na jego uwagę i pomoc. A on, jako starszy brat, musiał temu sprostać.
— Obiecałeś.
Godzina szósta zero dwa, ładny, słoneczny dzień.
— Niczego ci nie obiecałem.
Złote oczy, pełne żalu. Usta ułożone w grymas niezadowolenia.
— Już nigdy cię o nic nie poproszę.
Na wszystkich olimpijczyków, daj mi spać.
— Naprawdę musisz mnie atakować z samego rana?
Wzruszenie ramionami.
— Ben mówił, że rano jesteś ,,najbardziej przystępny".
Jasna cholera.
— Zabiję drania.
Co za debil.
Hazel mruknęła coś pod nosem, wyraźnie niezadowolona, gdy Nico wcisnął twarz w poduszkę i naciągnął na siebie kołdrę. Było zbyt wcześnie na podejmowanie jakichkolwiek decyzji, więc miał zamiar wyszarpać tę godzinę snu choćby siłą. Hazel, spodziewając się tego, wskoczyła na łóżko i położyła się na pustej stronie.
— No prooszę. Chciałabym mieć zwierzątko.
Odwrócił głowę w jej stronę, starając się nie okazywać poirytowania.
— Pani O'Leary ci nie wystarczy?
— To twoje zwierzątko, nie moje.
— Może być nasze.
— Nie.
Zapadła cisza, podczas której Nico bił się z myślami. Nie chciał drugiego zwierzaka. Ledwo co nauczył się dbać sam o siebie, potem o psa, a teraz jeszcze doszło mu dziecko. Następne zwierzę było daleko za ostatnim, czego potrzebował. A mimo to się zastanawiał, tylko dlatego, że Hazel patrzyła na niego w ten standardowy, rozbrajająco szczerzy sposób i sam ten fakt dział mu mocno na nerwy. Skoro już miał udawać dorosłego i odpowiedzialnego, powinien być chyba bardziej stanowczy.
— Porozmawiamy o tym po śniadaniu.
Na te słowa, dziewczynka z wyraźnym podekscytowaniem poderwała się z łóżka.
— Super, idę nasypać płatków!
— Pełnoprawnym, zdrowym śniadaniu — dopowiedział Nico.
Hazel spojrzała na niego wyraźnie rozbawiona.
— Nie umiesz robić takich rzeczy.
— Umiem — odburknął.
— To dlaczego to Will nam gotuje?
Czy ona zawsze zadawała tyle pytań?
— Bo się uparł, jak już musisz wiedzieć. A teraz daj mi spać.
— Przecież i tak już nie zaśniesz! — zaśmiała się. Mruknął przekleństwo w poduszkę, wiedząc, że młoda ma rację. — Zrób nam jakieś dobre śniadanie, skoro umiesz.
Przewrócił się na plecy, po czym wlepił wzrok w sufit i głośno westchnął. Bycie tym starszym było przereklamowane. Jak Bianca to znosiła?
CZYTASZ
✓ Love Me || Percico
FanfictionDRUGA CZĘŚĆ SAVE ME Koniec roku zbliża się wielkimi krokami, a problemy zamiast znikać, tylko się nawarstwiają. Zdezorientowany Nico próbuje na nowo odbudować sobie życie, za fundament obierając jedyny znany mu wcześniej element własnej przeszłości...