Rozdział I

27 3 2
                                    

"Łup! Łup! Łup! " usłyszałam walnie w drzwi do komórki pod schodami.

-Wstawać! Jesteście mi potrzebni!- krzyczała ciotka Petunia z całych sił. Wystraszona podskoczyłam i usiadłam na podłodze. Spojrzałam na brata i lekko potrząsnęłam jego ciałem, które jeszcze słodko spało.

-Harry, musimy wstać, ciotka zdziera sobie gardło od samego rana.- powiedziałam tak żeby nie usłyszała.- Stara jędza. - dodałam pod nosem na co ten parsknął śmiechem i zapytał :- Em(Tylko Harry mówił do mnie takim skrótem), która jest właściwie godzina?

-No cóż, przedwstaniowa Dudleya, przecież ktoś musi zrobić mu śniadanie. Ciekawe ile ten hefalump zje.- powiedziałam ironicznie. A Harry zaczął zanosić się śmiechem.

-Lepiej już chodźmy bo zaraz nas zje.- dodał Harry, a tym razem ja się śmiałam.

Weszliśmy do kuchni gdzie czekała na nas oburzona ciotka Petunia.

-Dzień dobry.- powiedzieliśmy zgodnie.

-Dzień dobry.- odparła naburmuszona.- Szybko! Dzisiaj mój Dudziaczek ma urodzinki! Chyba nie zapomnieliście!- oczywiście, że zapomnieliśmy.- Słuchajcie no, Dudley bardzo lubi Emily i ostatnio wspominał, że chce dostać też prezent od niej. Dam wam pieniądze, a waszym zadaniem jest pójść do sklepu i kupić mu coś fantastycznego. Zrozumiano?! Daję wam godzinę, później widzę was z powrotem, będziecie sprzątać.- powiedziała szybko.- Emily, tutaj są pieniądze, no, na co czekacie, idźcie już!

Schowałam banknot, który dostałam od ciotki. Ubraliśmy z Harrym buty i wyszliśmy na zewnątrz. Nie ubieraliśmy się jakoś bardzo ciepło bo był czerwiec, zresztą i tak chodziliśmy w łachach po Dudleyu. Przez całą drogę do sklepu śmialiśmy się i rozmawialiśmy na przeróżne tematy.

-No Em, to co kupujemy dla Dudleya?- zapytał Harry, gdy przekroczyliśmy próg supermarketu.

-A wiesz, że mam pomysł..- powiedziałam i podeszłam do sympatycznie wyglądającego mężczyzny układającego akurat asortyment na półki sklepowe.- Dzień dobry, przepraszam ja mam dość niecodzienne pytanie. Cóż, nasza ciotka dała nam pieniądze i poprosiła aby kupić prezent dla jej syna tylko, że on ma już wszystko przy czym nie jest dla nas zbyt koleżeński. Pomoże Pan?- zapytałam, a ten pomyślał chwilę i uśmiechnął się do mnie.

-Zaraz zaraz, a czy wy nie jesteście od Dursleyów? Ten ich dzieciak to potwór!

-Tak, jesteśmy, a ten prezent ma być dla niego.- powiedział Harry.

-No to faktycznie mamy problem, ale spokojnie coś na to zaradzimy. Co powiecie na zestaw psikusów? Taki dzikus na pewno by się z niego ucieszył.- odparł miło pracownik.

-Myślę, że to nie najlepszy pomysł..- powiedziałam.- To zostanie użyte przeciwko nam.

-Weźmiemy to!- krzyknął Harry stojący tuż obok mnie, a ja spojrzałam na niego zdziwiona, ten widząc to szybko mi wytłumaczył.- Em, ten świr się w Tobie buja, a gdy dowie się, że to od Ciebie nigdy w życiu nic Ci nie zrobi!

-Racja Harry, powiem mu, że się na niego obrażę jeżeli użyje tego żeby nas zaatakować. W takim razie weźmiemy ten zestaw.- powiedziałam do sprzedawcy.- Dziękujemy za pomoc.

Poprosiliśmy pana o zapakowanie naszego prezentu i z tak przygotowanym pakunkiem wróciliśmy do domu. Na miejscu czekała na nas ciotka Petunia.

-Co to jest?!- zapytała zdenerwowana. Bardzo jej zależało na szczęściu swojego dziecka, a raczej na tym żeby nie wpadło w furię.

-Myślę, że Dudley się z tego ucieszy, to zestaw do robienia psikusów.- powiedziałam.

-Uh, nie wpadliśmy z Vernonem na taki pomysł, jednak jest to coś od Ciebie... myślę, że mu się spodoba.- zamyśliła się ciotka.- No, a teraz zapraszam was do kuchni. Harry dokończ jajecznicę. Tylko jej ni przypal! Natomiast ty, Emily chodź ze mną na górę.- ciotka objęła mnie i wyprowadziła z kuchni, zdążyłam tylko puścić oko do Harry'ego zanim zatrzasnęła za nami drzwi.- Cóż Emily nie ukrywam, że bardzo podobasz się naszemu synowi chciałabym byś w dzisiejszym dniu była dla niego szczególnie miła.- powiedziała jak gdyby nigdy nic.

-Ciotko, ja nie będę udawać, że go lubię. Mogę spróbować być dla niego miła, ale pamiętaj, że nie będę wszystkiego znosić.- odparłam i nie czekając na rozwój konwersacji wróciłam do Harry'ego, opowiedziałam mu o rozmowie z ciotką po czym zaczęliśmy szykować stół na śniadanie.

-Oh Harry, powinni nam za to grubo płacić.- jęknęłam zamiatając kuchnię z okruszków, prędzej czy późnej ciotka i tak kazałaby mi to zrobić.

-No co Ty, bylibyśmy milionerami.- odsapnął męcząc się z wycieraniem kuchenki.- Do twarzy Ci z tą miotłą, kto wie może kiedyś na niej odlecimy.- zaśmiał się a ja zaczęłam tańczyć i udawać, że latam na miotle, wtedy do kuchni wkroczyła ciotka.

-Uwaga! Dudley się obudził! Za chwilę tu będzie!- krzyczała, a za nią do kuchni wbiegł wuj Vernon, był on dość gruby, więc w sumie trudno tu mówić o bieganiu.

Nie widzieliśmy go od rana, pewnie też spał. Usłyszeliśmy tupanie na schodach a chwilę po tym ujrzeliśmy Dudleya w drzwiach do kuchni. Jego rodzice zaczęli głośno śpiewać sto lat. My z Harrym no cóż, niekoniecznie...

-Oj Dudziaczku, zdmuchnij świeczki i pomyśl życzenie!- krzyczała ciotka, a ten zrobił co kazała.

-Gdzie są moje prezenty?!- wydarł się Dudley.- Gdzie one są?!!

-Oj tutaj skarbie, jeden z nich jest nawet od Emily.- powiedziała.

-Który to?! Chcę otworzyć go pierwsze! Emily, który?!

-Ten.- wskazałam na średniej wielkości prostokątne pudło, a Dudley porwał go do siebie i zaczął bardzo agresywnie rozrywać papier.

-Łaaaał, Emily, dziękuję. To najlepszy prezent jaki w życiu dostałem!-powiedział i rzucił mi się na szyję.

-Jasne Dudley, ale słuchaj nie chcę żebyś używał tej zabawki przeciwko mnie lub Harry'emu.

-Oczywiście, zrobię co zechcesz.- odparł, po czym zasiedliśmy do śniadania.

Siedzieliśmy i jedliśmy kiedy Dudley nagle wstał, chwycił szklankę oraz nóż i lekko stukając nożem w szklankę odchrząknął.

-Proszę o uwagę. Chciałbym z całego serca podziękować Emily Potter za przybycie na moje urodziny, mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić oraz mam do Ciebie bardzo ważne pytanie.- gestem ręki zaprosił mnie na środek salonu.- Emily Evans Potter czy zechcesz sprawić mi tę przyjemność i zostać panią Dursley?

Nie wierzyłam w to co słyszę, totalnie osłupiałam, czy ten kretyn mi się właśnie oświadczył?! Rozejrzałam się po zgromadzonych. Petunia zanosiła się łzami, a mina Vernona okazywała coś pomiędzy dumą i lękiem. W środku za nimi siedział Harry, który śmiał się do łez, ale tak cicho, że nikt nie słyszał. Spojrzałam na ofiarę tej całej sytuacji.

-Dudley..- zaczęłam, ale nie dane mi było dokończyć, ponieważ rozległ się straszny huk spowodowany wyważeniem drzwi wejściowych do domu. Było słychać kroki stawiane przez jakąś bestie, naprawdę coś wielkiego. Niewiele myśląc uciekłam do Harry'ego za stół i spojrzałam na brata, ten już nie był taki zadowolony, teraz na jego twarzy malował się strach. Spojrzałam na drzwi do kuchni i ujrzałam w nich wielkiego mężczyznę, myślę, że miał z 3 metry, albo i więcej. Nie wyglądał groźnie i jak się później okazało nie był groźny.

Emily Potter MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz