PIĘTNAŚCIE

91 10 10
                                    

-Braciszku, wiesz co masz robić. Ja chcę pomóc. Tyle lat byłam ale mnie nie było. Teraz przyszedł czas by działać. Rozumiesz? Jesteś najlepszy a razem z Namjoonem i pomocą pana Shin będziecie w stanie posłać go do więzienia na bardzo długo. Musisz, musicie wysłuchać mnie oboje. Robert miał jeszcze jedną dziewczynę, była Europejką, nie wiem skąd, gdy się o niej dowiedziałam byłam już tak wytresowana, że bałam się spytać kim ona jest i co tam robi.
Widząc jak bardzo jest roztrzęsiona i jak blady jest Seokjin usiadłam na podłodze pomiędzy nimi i wzięłam oboje za ręce. Po chwili całą trójką siedzieliśmy oparci o łóżko.
-Noona, ja nie wiedziałem, ja…
-Braciszku, bądź silny, to nie koniec. Będę mówiła dalej ale daj mi jeszcze chwilę bo to o czym wam powiem jest straszne
-Mya, wiem, że ci trudno, ale czy Jackson też nie powinien tego usłyszeć?
Przez ułamek sekundy się zawahała, ale potaknęła. Seokjin wybrał numer do Wanga i nawiązał połączenie przez głośnik.
-Co jest, miałem się kłaść.
-Jackson, to nie tylko Seokjin, to również ja i jego siostra, proszę posłuchaj tego co ma do powiedzenia.
-Dobra zamieniam się w słuch.
-Gdy wprowadziłam się do Roberta, ona już tam była, czasem mówił do niej Eva, czasem Maria, nie wiem jak miała naprawdę na imię, miała jasne włosy i niebieskie oczy, była śliczna. Niestety niedługo, gdy siedziałam przywiązana do krzesła pod oknem musiałam patrzeć na wszystko co jej robili. Bo i sam Rob i jego kumple wpadali się zabawić. Kazał mi na to patrzeć mówiąc, że jak będę niegrzeczna to skończę jak ona. To co jej robili, to, to…
Wiedziałam, że jest bliska załamania, dlatego puściłam dłoń Seokjina i przytuliłam Myę. Jej byłam bardziej potrzebna.
-W tamten wieczór coś jej wstrzyknęli, nie wiem co, ale wyglądała jakby była martwa. Seungri się śmiał, że zawsze chciał zobaczyć jak się pieprzy trupa. Robert go pośpieszał, bo mówił, że nie wie czy dobrze obliczył dawkę. Gdy się rozkręcili, stwierdzili, że jeszcze trzeba sprawdzić czy ma odruch ssania. Oni ją udusili, rozumiecie? Tak się jej wpychali w gardło, że ją udusili.
-Kurwa!
Jackson dobitnie dał znać co o tym myśli. Mya o dziwo wydawała się spokojniejsza, za to Seokjin wyglądał jakby go walec przejechał, a w jego oczach widać było żądzę krwi. Puściłam Myę i rzuciłam się w jego stronę. Zresztą ona też podeszła do niego, przytuliłyśmy go z obu stron.
-Hej żyjecie tam? Wiem, że to szokujące, ale jestem gliną. Przede wszystkim fakty.
Mya, masz jakieś przypuszczenia co zrobili ze zwłokami?
-Nie mam przypuszczeń, ja wiem co zrobili. Robert mi to powiedział zanim pierwszy raz pożyczył mnie Seungriemu. Powiedział, że jak nie będę grzeczna to skończę jak Eva, zakopana w ogrodzie botanicznym.
-Ok, rozumiem, że nie powiedział w którym. Czy w pobliżu miejsca gdzie mieszkał jest jakiś? Gdzie on wogóle mieszkał?
Jin podał mu zduszonym głosem adres. Jackson na chwilę zamilkł, było słychać jak uderza w klawiaturę.
-Bingo, mam ogród botaniczny. Lecę na komendę i zobaczymy co da się zrobić. Wasza trójka spać.
-Panie komisarzu, pan nam nie może wydawać poleceń, ponieważ nie jesteśmy pańskim podwładnymi.
-Wiem Kaśka, ale naprawdę powinniście iść spać. Jutro spotkamy się w sądzie. Zaopiekuj się tą dwójką.
I przerwał połączenie. Seokjin cicho płakał wtulony w siostrę. Mya wyglądała w tym momencie jak maratończyk po dobiegnięciu do mety. Ogromnie zmęczona, lecz dumna, że tego dokonała. Objęłam ich oboje, to naprawdę cud, że trafiam w życiu na takie wspaniałe osoby. Lecz miałam przekonać ich do tego byśmy poszli spać.
-Oppa, idź pod prysznic, odprowadzę Myę i też pójdę spać. Nie będzie dobrze wyglądać jak zjawimy się z podkrążonymi oczami i niewyspani w sądzie, prawda?
Na szczęście zgodził się ze mną. Mya patrzyła na jego plecy gdy szedł do łazienki.
-Myślisz, że teraz mnie znienawidzi tak jak ojciec?
Aż przystanęłam z wrażenia.
-Żartujesz? On wielbi ziemię po której stąpasz, mogę jedynie mieć cichą nadzieję, że moje siostry też kochają mnie tak jak on ciebie.
-Ale wiesz, to wszystko co się wydarzyło, ty się mnie nie brzydzisz?
-Dobra unnie, idziemy do mnie, troszkę jeszcze pogadamy sobie jak baba z babą, pójdę tylko po wodę do kuchni. Rozgość się w moim pokoju.
Gdy wróciłam, siedziała na łóżku z kolanami pod brodą.
-Wiem, że u was nie ma tak bardzo rozwiniętej sieci pomocy dla ofiar przemocy jak chociażby u nas, a u nas i tak jest to w powijakach. Musisz zrozumieć, że przemocowcy wybierają sobie ofiary z pewnymi cechami, których pożądają. Zawsze są to osoby z wysokim poziomem empatii, mające kompleksy związane z wyglądem, atrakcyjnością bądź problemy z samoakceptacją. Działają niezwykle delikatnie, wiedzą jak nie przepłoszyć ofiary. Najpierw prawią komplementy, są rycerscy, czasem pojawia się jakiś kolec, ale zawsze następuje logiczne wyjaśnienie dlaczego zachował się tak a nie inaczej. Potem następuje okres tresury, zaczyna się odsuwanie cię od znajomych, rodziny, po to, by mieć cię na własność. Tak długo wmawiają ci, że bez nich sobie nie poradzisz, że jesteś nikim i powinnaś być mu wdzięczna, że zwrócił na ciebie uwagę. Koniec jest taki, że pozwalasz mu na wszystko, byle zasłużyć na jakiś okruch uczucia, dobre słowo.
-Dokładnie, tak jak mówisz. Jak sobie z tym poradziłaś, z powrotem do normalnego życia?
-Nie było łatwo, mimo, że już cztery lata jestem wolna nadal miewam koszmary, w których mnie nawiedza, czasem słyszę w głowie jego szyderczy głos. Ale moim najbliżsi mnie wspierali, mama, siostry, mojac terapeutka Bożena, moja szefowa w pracy. Nie umiałam jednak zaufać żadnemu mężczyźnie na tyle by pozwolić sobie na głębsze uczucia, dopóki nie trafiłam na Mina, gburowatego, upartego, zadziornego, pyskatego, nie liczącego się z nikim.
-I się zakochałaś?
-I prawie go straciłam, o tym, że go kocham powiedziałam mu gdy był w śpiączce. Po obudzeniu się, mówił mi już kilka razy, że mnie kocha. I mimo, że kocham go całym sercem nie powtórzyłam mu tego. Nie potrafię powiedzieć tego na głos. Jakby to było jakieś straszne zaklęcie, które puści z dymem pół świata. Nikt nie będzie cię nienawidził, twoja rodzina cię kocha. Dla mnie jesteś bohaterką, wróciłaś z mroku, walczysz o siebie, a teraz i o mnie, poniekąd, więc nawet nie myśl, tak o sobie. Jesteś piękna, zresztą oboje z Seokjinem jesteście, macie to po mamie. Jesteś silna, jesteś wzorem do naśladowania. Jestem pewna, że twoja historią mogłaby zainspirować wiele kobiet do walki o siebie.
-Kate, dziękuję ci za rozmowę, ale chyba jednak pójdę już do siebie, bo już dochodzi północ.
Gdy w końcu zostałam sama przytuliłam Melanię i chciałam trochę sobie poukładać w głowie, jednak zasnęłam. Pobudka wyglądała co najmniej dziwie przed siódmą usłyszałam trzaśnięcie drzwi na dole. Jakieś zamieszanie na zewnątrz. Półprzytomnie powlokłam się do łazienki. Szybki gorący prysznic, orzeźwił mnie na tyle, że mogłam już zejść na kawę, choć nie na tyle, żebym założyła wyjściowe ciuchy. Dlatego przeżyłam szok, gdy w kuchni zastałam wszystkich w pełnym rynsztunku. 
-Kate, leć się ubrać, nie wiem jak to się stało, że nikt ci nie powiedział. Musimy być w sądzie o 8.30.
Spojrzałam na zegar, prawie wpół do ósmej. Łapczywie wypiłam kawę i poleciałam do góry. Dobrze, że już wczoraj przyszykowałam sobie strój. Kremowa bluzka i oliwkowy garnitur plus ciemno zielona torebka i czółenka. Elegancka prostota, żadnych ozdób, tylko małe srebrne kolczyki. Szybki makijaż i po piętnastu minutach byłam spowrotem na dole. Pani Kim pokazała mi kciuki do góry i wybiegłam za rodzeństwem. Dopiero w samochodzie mogłam się dokładnie im przyjrzeć. Wciąż nie potrafię wyjść z zachwytu, są tacy piękni. Seokjin w grafitowym garniturze i delikatnie różowej koszuli, z zaczesanymi do tyłu włosami bardziej przypomina jakiegoś aktora z dram niż prawnika. Mya w długiej błękitnej sukience i z włosami swobodnie opadającymi jej na plecy nie wyglądała na 28 lat, raczej na 20. Oboje byli spokojniejsi niż wczoraj. Trochę się martwiłam czy Mya da radę, widać niepotrzebnie. Przy wejściu do gmachu czekał na nas podejrzanie radosny Jackson. Poprowadził nas do małej salki konferencyjnej. 
-Słuchajcie, to jest grubsza afera. Mya, bardzo ci dziękuję, gdyby nie ty pewnie minęły by lata zanim byśmy to odkryli. Niech sprawa toczy się tak oni planują. Myę wezwiemy jako ostatniego świadka. 
Patrzyliśmy za siebie nic z tego nie rozumiejąc, Namjoon i pan Shin wiedzieli więcej bo nie wydawali się tacy zdezorientowani. 
-Znaleźliśmy ciało, nie jedno. Trzy. Wszystkie to młode kobiety, w tej chwili pracują nad nimi nasi specjaliści, patologowie robią sekcje, biegli za pomocą skanów próbują odtworzyć ich wygląd. Wiemy że dwie nie były stąd, jedna z nich to zapewnie "Eva", druga według wstępnych oględzin pochodziła z południa Europy, trzecia jest "nasza".
Zabrzęczał mu telefon, natychmiast odebrał i odszedł w kąt. Seokjin sciskał dłoń siostry a Namjoon uspokajakąco gładził go po plecach. Pan Shin patrzył na to z uśmiechem a gdy nasze spojrzenia się spotkały kiwnął głową, jakby chciał powiedzieć "nie martw się, damy radę".
Jackson wrócił. 
-Słuchajcie, musicie grać na zwłokę, potrzebujemy około pięciu godzin. Jedna z tych dziewczyn była w ciąży, mamy próbki DNA całej szajki, więc patolodzy robią próby, wyniki będą najwcześniej za pięć godzin. Proszę przeciągnijcie to. Bardzo chcę go zamknąć. 
-Uwierz mi, nie tylko ty, za to wszystko co zrobił mojej siostrze…przecież ona mogła być… a Kate? Przecież wiesz co chcieli jej zrobić. Nie mogą, nie pozwolę, żeby stamtąd wyszli. 
-Ja też. -powtórzyli jak echo Namjoon i pan Shin. 
-Mogą próbować zrobić ze mnie wariatkę, albo kogokolwiek, ale zrobię wszystko by pomóc. Nie wolno im pozwolić by nadal krzywdzili ludzi. 
-Kate ma rację, nie wolno im pozwolić, czas to zakończyć.
Jackson po kolei ściskał dłonie chłopaków, gdy stanął przede mną spodziewałam się tego samego, absolutnie nie tego, że zamknie mnie w uścisku na chwilę. Myę delikatnie pogładził po policzku z czułością o którą bym go nie podejrzewała. 
Tak bojowo nastawieni stawiliśmy się pod salą. Rozprawa toczyła się zgodnie z naszymi przypuszczeniami, najpierw próbowali zrobić ze mnie wariatkę, gdy nie wyszło wyciągnęli sprawę z Polski, ale prokurator nie dopuścił tego, stwierdzając, że nie widzi związku. Rozsądny gość, ale brakowało nam jeszcze dwie godziny. Reszta chłopaków na ławkach dla świadków kręciła się niespokojnie, też mnie zastanawiało dlaczego obrońcy wezwali ich na świadków. Ale w najwyższy poziom zdumienia sprawił mnie fakt, że zdecydowali się na wezwanie zupełnie nowego świadka Kim Jennie, dziewczynę z biura rachunkowego. Pan Shin chciał oponować i wnioskować o przełożenie sprawy, ale Kimowie mu to wyperswadowali uzyskując od naszych oponentów obietnicę, że nie będą oponować gdybyśmy i my zechcieli wezwać kolejnego świadka. Idąc na miejsce świadka Jennie obrzuciła mnie tak nienawistnym spojrzeniem, że zaczęłam się czuć nieswojo. Nie mam pojęcia co ona tam robi i czym zasłużyłam na taką nienawiść. Prawie parsknęłam śmiechem gdy okazało się, że zeznania panny Kim mają zrobić ze mnie kobietę lekkich obyczajów, wyjaśniło się również po co wezwali chłopców, rzekomo miałam z nimi sypiać. Pod koniec niemal zaczęłam się modlić o coś nieprzewidzianego, bo mimo, że cała trójka naszych prawników zadawała dużo pytań to i tak mieliśmy niemal pół godziny. Widziałam uśmieszki wyższości na twarzy Seungriego i jego kolesi, byli tak pewni tego, że wywiną się z minimalnym wymiarem kary. Gdy do sali wśliznął się Jackson i powiedział coś Namjoonowi wiedziałam, że pora zetrzeć im te uśmiechy z twarzy. Wezwaliśmy ostatniego świadka. Mya szła spokojnie na miejsce świadka, Seungri jej nie poznał, ale widziałam jak z jego twarzy schodzi uśmiech, gdy opowieść dziewczyny się rozwijała. Jak zaczyna się nerwowo rozglądać na boki, zaczął szarpać swojego adwokata a gdy Mya opowiadała o uduszeniu Evy zaczął krzyczeć, że to nieprawda i że nie mamy żadnych dowodów. Wang, jak w jakimś filmie z serii CSI wkroczył z plikiem kartek, które okazały się wynikami, wszystkie trzy zostały odurzone tym samym lekiem, który wstrzyknięto Yoongiemu. Na dodatek dziecko jednej z ofiar było Seungriego. Wpadł w szał, zaczął wszystkim grozić, chciał się przedrzeć przez barierki, ale został spacyfikowany. Koniec końców dostał dwadzieścia lat, reszta jego bandy od dziesięciu do piętnastu. A my po osiemnastej mogliśmy w końcu wyjść. Wszyscy byli tacy zadowoleni, że nikt nie zauważył dwóch ludzi podążających w pewnej odległości za nami. Oczywiście nie było mowy, żebyśmy tak poprostu rozeszli się do domów, musieliśmy razem udać się do baru, opić nasze zwycięstwo. Napisałam esemesa do Yoongiego zaraz po wyjściu z sali sądowej, ale nadal nie odpisał, może śpi. Tymczasem doszliśmy do knajpki. Okazało się, że wewnątrz czeka na nas zarezerwowana loża. Podczas gdy Jackson wygłaszał jakąś mowę postanowiłam się wymknąć na zewnątrz, w klubie był kiepski zasięg a bardzo chciałam usłyszeć Yoongiego. Gdy zbliżyłam się do drzwi zauważyłam tych dwoje. Chyba wszyscy usłyszeli mój krzyk i wszyscy widzieli jak puściłam się sprintem by wpaść w otwarte ramiona mojego szczęścia obok którego stał Taemin. Wszyscy zerwali się na mój krzyk, jednak uspokoili się gdy zobaczyli kogo ściskam. Wzięłam go za rękę i przyprowadziłam do loży. Taemin nie miał innego wyjścia i musiał podążyć za nami. Yoongiego nie musiałam przedstawiać nikomu oprócz, Myi, tak samo było z Taeminem, który nie mógł od niej oderwać wzroku. Puściłam mu oczko wskazując na dziewczynę i pokazując, żeby zagadał, ale tylko spiekł buraka. Trochę się zrobiło zamieszanie gdy zaczęło wjeżdżać jedzenie ktoś popchnął Jimina, który próbował wyjść z loży, tak, że ten poleciał prosto na Taemina pochylającego się nad Myą i w efekcie prawie się na niej położył. Oczywiście wszyscy zaczęli się nawzajem przepraszać, ale mam wrażenie, że tylko ja zauważyłam ten szelmowski błysk w oku Jiminka, który bardzo szybko się zmył do toalety. Spojrzałam na moje szczęście, wyglądał ma zadowolonego, Seokjin właśnie relacjonował mu przebieg rozprawy. Nachyliłam się tylko i powiedziałam mu, że wychodzę na zewnątrz, zaczerpnąć świeżego powietrza. Zdziwiłam się, gdy przed wejściem zobaczyłam Jacksona rozmawiającego z jakimś kolesiem. Pokiwał ręką na mój widok i przyciągnął ze sobą mężczyznę. 
-Kasia, poznaj Hyungsika, to mój szwagier i patolog. Pomagał nam dzisiaj. 
Podałam mu rękę, tak jak zrobiłabym to z każdą inną nowo poznaną osobą, wygląda na sympatycznego człowieka. Jednak zawahał się zanim podał mi swoją. 
-Miło mi, Jackson opowiadał mi o tobie, ale nie wspominał, że jesteś taka bezpośrednia. 
Zmieszałam się, o co chodzi temu człowiekowi? 
-Rano kroiłem trupa, dość śmierdzącego, a ty tak po prostu podajesz mi rękę? 
-Rozumiem, nadkrawałeś nożem do sera a potem kończyłeś rękami rozrywanie zwłok, oczywiście robiłeś to w tym stoju, w którym jesteś teraz i po wszystkim nie zlałeś się piętnastolatka litrami płynu odkażającego. 
-Aj, celna riposta, słusznie, należało mi się. Uprzedzał, że twarda z ciebie sztuka. 
-Kate, zacząłem się martwić, bo długo nie wracałaś, ale widzę, że niepotrzebnie. Masz swojego policjanta, więc nie będę wam przeszkadzał. 
-Yoongi jak możesz? 
Zabrakło mi słów, nie. Nie będę się tłumaczyć z posiadania przyjaciół, męskich przyjaciół. Obróciłam się na pięcie, żeby nie zauważył łez które zaczęły mi napływać do oczu. Źle, zauważył je Wang. 
-Słuchaj chłoptasiu, nie lubię cię, za to lubię twoją dziewczynę. Gdy ty sobie smacznie spałeś ona warowała przy tobie jak pies. Myła cię, głaskała, mówiła do ciebie, całowała cię, i mimo, że było jej ciężko nie płakała przy tobie. Gdy się już raczyłeś obudzić nadal niemal każdą wolną chwilę spędzała z tobą, ponad dwa tygodnie. Jeśli masz jakiś problem z tym, że rozmawia z przyjacielem to może zdajesz sobie sprawę z tego, że nie zasługujesz na kogoś takiego jak ona? 
-Pewnie ty zasługujesz? 
-Nie sądzę, nawet gdybym padł jej tu do stóp…posłużył bym jedynie za dywanik, po którym pobiegłaby do ciebie
-Przestańcie! Obydwaj, mam was dość. Nie jestem rzeczą do której można sobie rościć prawa. Jestem człowiekiem, ale jak widać macie z tym problem. 
Chciałam wbiec do klubu po swoje rzeczy, ale zatrzymał mnie Taemin. 
-Gdzie cię zawieźć? 
-Do domu, do mojego mieszkania, ale najpierw do pani Kim, podziękuję jej za opiekę i zabiorę swoje rzeczy. 
-Przepraszam, ale jeśli wejdziesz tam takavwzburzona możesz przestraszyć Myę, może przyniosę twoją torebkę i coś wymyślę, nie wiem, że gorzej się poczułaś? Wiesz, że nie będą chcieli cię puścić. 
-Masz rację, poczekam. 
Usiadłam na ławce, próbując się uspokoić. Na szczęście zaraz wrócił Taemin a z nim Mya. 
-Nie zostawię cię samej. 
Do du państwa Kim nie mieliśmy daleko, oboje zostali na dole, gdy się pakowałam i gdy zeszłam z bagażem mogłam spokojnie pożegnać się z panią Kim i Mayą, oczywiście musiałam obiecać, że będę wpadać. 
Zaprosiłam oboje na herbatę ale wymagali się, myślę, że odwiezieniem mnie było tylko pretekstem. Cisza, którą zawsze tak lubiłam stała się przytłaczająca. Zeszłam do pana Lee, nie znałam osoby za ladą, więf kupiłam dwie butelki soju, czteropak piwa i jakieś przekąski. 
W domu odpaliłam laptopa, puściłam mają  playlistę ze smutami, otworzyłam piwo, przytuliłam Melanię i postanowiłam upić się na, smutno. Nagle rozległo się walenie w drzwi. 
-Kate otwórz, proszę. Porozmawiaj ze mną. Wiem, że jestem głupim gnojkiem. 
-Idź sobie, nie możesz teraz tu być, nikt nie może. Idź dalej się przepychać z Jacksonem o to, który z was bardziej zasługuje na miano dupka roku.
 W trakcie tyrady skierowanej w stronę drzwi postanowiłam się przebrać, pijąc piwo i rycząc. Nie wiem skąd Yoongi miał zapasowe klucze do mojego mieszkania, ale siedziałam zaryczana na środku pokoju w samych majtkach i koszulce, opierając się o stolik gdy wszedł do pokoju. 

*******
Niemal trzy tysiące słów🤦‍♀️

Tylko rokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz