-Hubert-
Dobra, skończyłem montować. Umówiłem się z Karolem, za dwie godziny na kolejne nagrywanie. Może sobie pójdę jeszcze zjeść... Jak jest co...
*1 h później*
Spojrzałem na zegarek. Szesnasta. Leniwie wstałam z kanapy i poszedłem po kurtkę zimową. Nałożyłem ją na siebie, i ubrałem buty. Po paru minutach byłem gotowy. Wziełem kluczyki do auta i mieszkania. Wyszedłem.
*40 min później*
Postawiłem stopę na zaśnieżonym parkingu. Karol już na mnie czekał.
- Cześć Hubercik, jak tam podróż?- Spytał trzymając włączoną kamerę w ręku
-Dobrze.
-Co, nic nie powiesz poza "Dobrze.", co za, sztywny jesteś!
-Nie no, po prostu-
- A wiesz co będziemy robić?
-... Nie.
- Połyżwimy na jeziorze!
- ... Czy to oby na pewno bezpieczne? Wolałbym jednak wrócić cały.
- Nie no, spoko! Ten lód wytrzymał MWK'ę.
- No okej.
Niepewnie podążając za przyjacielem, który zresztą gadał do kamery, dostrzegłem mały lasek, z dróżką pośrodku, w której stronę zmierzaliśmy. Po chwili byliśmy właśnie przed nią. Po paru minutach byliśmy przed zamarźniętym brzegiem. Karol dał mi białe łyżwy. Od razu usiadłem na przewróconym pniu, a Karol obok. Założyliśmy łyżwy.
Szczęście że umiem jeździć. Wstałem. Karol po chwili też wstał.
-Karol-
-Hubercik, umiesz jeździć?- Zapytałem go, gdy zmierzaliśmy do zamarźniętej tafli.
-Tak, i nie nazywaj mnie "Hubercik".
-Bo co, Hubercik?
-...
Postawiłem przed taflą kamerę, i wziołęm do ręki gopro (Czy jak to się zwie.).
Włączyłem nagrywanie, i zaczołęm rozmawiać, gdy Hubert w tle robił fikołki, dziwne pozy, i udawał że grawitacja nie istnieje. Podjechał płynnym ruchem bliżej mnie, i machał do kamery.
-Co ty wyprawiasz?- Nagle spytałem.
-Nic.
Doknes zaczoł zasuwać na lodzie, jakby ADHD go opentało. W sumie to będzie więcej komentarzy, łapek w górze, etc.
*30 min później*
Trochę mineło, a Hubert wciąż się bawił na lodzie.
Skończyłem nagrywać, i po chwili, powoli sunołem do Huberta. Nagle się potknołem, i wpadłem w haszcze nadwodne. Hubert się pojawił obok mnie, i podał m ręke. Chwyciłem za nią i się podciągnełem.
-Słabo jeździsz.- Usłyszałem jego głos. Spod szalika się nie spodziewałem.
-Hah... Może zrobimy zawody, co Hubercik?
-... Dobra.
Od razu ruszyliśmy, jakby runoł piorun z granatowego nieba. Gdyby takie było, to by serio burza się zaczeła. Zaciekle suneliśmy jakby to zależało od naszych żyć. Jednak po chwili Hubert zaczoł prowadzić.
Po chwili trafiliśmy na małą "rzeczkę" prowadzącą do większego jeziora niedaleko. W końcu dojechaliśmy. Oboje o niczym nie myśląc wyjechalismy na środek. Wyprzedziłem go...
Po chwili usłyszałem pękający lód, i poczułem szarpnięcie za ręke...
-----------------------------------------------------------------------------
Czego się spodziewaliście, że w Polsce na zamarźniętych taflach wody jest bezpiecznie..?
411 słów B)