✧LXVIII. Chłód✧

112 17 42
                                    

Dziewczęta zapukały do mieszkania Zamojskiego. Nie spodziewał się żadnych odwiedzin. Wiedział, że było już kilka godzin po pogrzebie Anastazji. Eryk nie przypominał sobie, by ktokolwiek z jego podwładnych mówił, że do niego przyjdzie. Wstał z kanapy i spojrzał przez wizjer. Ujrzał pozostałe członkinie Sztormu na jego klatce schodowej. Westchnął i otworzył im  drzwi. Żaden powód ich wizyty w jego mieszkaniu nie przechodził mu na myśl. Nawet nie miał pojęcia, skąd zdobyły jego adres.

— Co wy tu robicie? — spytał zachrypniętym głosem.

— Mamy coś dla pana — powiedziała Ruda, która stała z samego przodu. To ona właśnie pukała w drzwi jako pierwsza. Chciała mieć już to za sobą.

— Życzenia szybkiego powrotu do zdrowia czy kolejną wiązankę obwiniającą mnie za śmierć Kocek?

— Nikt pana nie zamierza obwiniać. Mamy ze sobą coś, co należało do Nastki.

— Zanieście to jej rodzinie, jaki macie cel, męcząc tym mnie? — Zamojski spojrzał na nie ze zdziwieniem.

Wyglądał strasznie blado. Twarz miał pełną sińców i ran, a lewą rękę zabandażowaną, wiszącą na chuście, którą miał zawiązaną na szyi. Wciąż nie pozbierał się po odbiciu z Pawiaka, potrzebował chwili, żeby z powrotem oswoić się z rzeczywistością. Mimo że spędził w więzieniu tylko dwa dni.

— To istotne rzeczy, które raczej nie mogą wpaść w niepowołane ręce — odezwała się Docia.

— Wejdźcie do środka i mnie już dłużej nie irytujcie.

Gdy wszystkie dziewczęta znalazły się w jego mieszkaniu, ten zamknął drzwi na klucz i kazał im usiąść na kanapie. On sam usadowił się w fotelu. Kiedy każdy już znalazł miejsce dla siebie, Zamoj spytał:

— Co to?

— Broń. Mamy ze sobą osiem sztuk broni palnej, której nie mamy jak się pozbyć. Postanowiłyśmy oddać je na rzecz wszystkich. I tak bywa krucho z bronią.

— Skąd? — spytał, gdy wszystkie zaczęły wyciągać pistolety z kieszeni. — Skąd wy to wszystko wzięłyście?

— Z miejsca Anastazji. Składowała to przez około dwa lata. Teraz i tak nikt nie będzie tego używał.

— Cholerna Kockówna, zawsze wiedziałem, że miała wiele do ukrycia — powiedział Zamojski, przejeżdżając dłonią po pistoletach. — Co prawda, bardzo nam się to przyda. Kiepsko stoimy z bronią.

Zamoj spojrzał na każdą z dziewcząt siedzących w jego salonie. Wcześniej był zbyt skupiony na tym, by jakoś ujść z życiem. Teraz, gdy bezpiecznie leżał w domu, musiał zastanowić się, co powinien z nimi zrobić. Nie miały już dowódcy, który przeprowadzałby z nimi kolejne dywersje, a on znowu stracił dobrego człowieka. Westchnął i opadł na fotel. Musiał się poważnie zastanowić nad swoją decyzją.

 ✧✧✧

Klara, tak jak obiecała, odprowadziła Gosię do domu. Jednak po drodze Marchewa nalegała, żeby zajść do mieszkania Nastki. Docia wprawdzie zastanawiała się po co, ale nic nie mówiła i dzielnie pokonywała drogę do miejsca, w którym niegdyś przebywała ich przyjaciółka.

Stanęły obydwie pod drzwiami, a Ruda wyjęła klucz z kieszeni płaszcza. Wszyscy zgodnie ustalili, że klucz powinien dostać Beniek, ale on oddał go Spysińskiej. Nie chciał widzieć na oczy mieszkania, w którym zakończyło się jego dotychczasowe życie.

Gosia pchnęła drzwi i wraz z Klarą weszły do środka. Było tam pusto i cicho. Robiło się też coraz ciemniej. Kurz unosił się w powietrzu, a podłoga nieprzyjemnie skrzypnęła, gdy postawiły na niej stopy.

MazurekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz