Dziewczęta zapukały do mieszkania Zamojskiego. Nie spodziewał się żadnych odwiedzin. Wiedział, że było już kilka godzin po pogrzebie Anastazji. Eryk nie przypominał sobie, by ktokolwiek z jego podwładnych mówił, że do niego przyjdzie. Wstał z kanapy i spojrzał przez wizjer. Ujrzał pozostałe członkinie Sztormu na jego klatce schodowej. Westchnął i otworzył im drzwi. Żaden powód ich wizyty w jego mieszkaniu nie przechodził mu na myśl. Nawet nie miał pojęcia, skąd zdobyły jego adres.
— Co wy tu robicie? — spytał zachrypniętym głosem.
— Mamy coś dla pana — powiedziała Ruda, która stała z samego przodu. To ona właśnie pukała w drzwi jako pierwsza. Chciała mieć już to za sobą.
— Życzenia szybkiego powrotu do zdrowia czy kolejną wiązankę obwiniającą mnie za śmierć Kocek?
— Nikt pana nie zamierza obwiniać. Mamy ze sobą coś, co należało do Nastki.
— Zanieście to jej rodzinie, jaki macie cel, męcząc tym mnie? — Zamojski spojrzał na nie ze zdziwieniem.
Wyglądał strasznie blado. Twarz miał pełną sińców i ran, a lewą rękę zabandażowaną, wiszącą na chuście, którą miał zawiązaną na szyi. Wciąż nie pozbierał się po odbiciu z Pawiaka, potrzebował chwili, żeby z powrotem oswoić się z rzeczywistością. Mimo że spędził w więzieniu tylko dwa dni.
— To istotne rzeczy, które raczej nie mogą wpaść w niepowołane ręce — odezwała się Docia.
— Wejdźcie do środka i mnie już dłużej nie irytujcie.
Gdy wszystkie dziewczęta znalazły się w jego mieszkaniu, ten zamknął drzwi na klucz i kazał im usiąść na kanapie. On sam usadowił się w fotelu. Kiedy każdy już znalazł miejsce dla siebie, Zamoj spytał:
— Co to?
— Broń. Mamy ze sobą osiem sztuk broni palnej, której nie mamy jak się pozbyć. Postanowiłyśmy oddać je na rzecz wszystkich. I tak bywa krucho z bronią.
— Skąd? — spytał, gdy wszystkie zaczęły wyciągać pistolety z kieszeni. — Skąd wy to wszystko wzięłyście?
— Z miejsca Anastazji. Składowała to przez około dwa lata. Teraz i tak nikt nie będzie tego używał.
— Cholerna Kockówna, zawsze wiedziałem, że miała wiele do ukrycia — powiedział Zamojski, przejeżdżając dłonią po pistoletach. — Co prawda, bardzo nam się to przyda. Kiepsko stoimy z bronią.
Zamoj spojrzał na każdą z dziewcząt siedzących w jego salonie. Wcześniej był zbyt skupiony na tym, by jakoś ujść z życiem. Teraz, gdy bezpiecznie leżał w domu, musiał zastanowić się, co powinien z nimi zrobić. Nie miały już dowódcy, który przeprowadzałby z nimi kolejne dywersje, a on znowu stracił dobrego człowieka. Westchnął i opadł na fotel. Musiał się poważnie zastanowić nad swoją decyzją.
✧✧✧
Klara, tak jak obiecała, odprowadziła Gosię do domu. Jednak po drodze Marchewa nalegała, żeby zajść do mieszkania Nastki. Docia wprawdzie zastanawiała się po co, ale nic nie mówiła i dzielnie pokonywała drogę do miejsca, w którym niegdyś przebywała ich przyjaciółka.
Stanęły obydwie pod drzwiami, a Ruda wyjęła klucz z kieszeni płaszcza. Wszyscy zgodnie ustalili, że klucz powinien dostać Beniek, ale on oddał go Spysińskiej. Nie chciał widzieć na oczy mieszkania, w którym zakończyło się jego dotychczasowe życie.
Gosia pchnęła drzwi i wraz z Klarą weszły do środka. Było tam pusto i cicho. Robiło się też coraz ciemniej. Kurz unosił się w powietrzu, a podłoga nieprzyjemnie skrzypnęła, gdy postawiły na niej stopy.
CZYTASZ
Mazurek
Historical FictionCZĘŚĆ PIERWSZA MUZYCZNEJ TRYLOGII Kiedy nuty historii ponownie wygrały wojenną melodię, ludzie musieli stanąć do walki. Klara była nieco naiwną dziewczyną, po uszy zakochaną w muzyce i starym fortepianie, stojącym w rogu pokoju. Nie przejmowała się...