Naszła mnie wena, dlatego macie tu special AkuAtsu w innym świecie. Tu nie mają swoich zdolności/mocy. To zwykły świat, brutalna rzeczywistość...
( początek nie jest jakoś szczegółowo opisany, ale żeby ogarnąć dalsze wydarzenia, trzeba przeczytać całość, od początku, dokładnie XD)
Ps; nie jest tak jak zaplanowałem na początku, w sensie, Aku nie uciekł z domu. Kolejna sprawa jest taka, że zapomniałam że nasz wspaniały Akuś ma siostrę ( I'M SO SORRY >//< ) Więc Nie ma tu postaci Gin GOMENASII ><. Ze względu na to że całość jest strasznie długa (i nieskończona) podzielę to na 2-3 części. Drugą część dopracuje niedługo, bo zauważyłam tam sporo błędów i niespójności. Soooo...
Zapraszam ^^
Akutagawa pov:
To się zaczęło już w liceum. Właśnie wtedy moje życie zaczęło się sypać.
A wszystko przeze mnie.
Tak zawsze sobie powtarzałem.
Chociaż mama zawsze mówiła, że nic nie jest moją winą. Że po prostu takie jest życie i nic na to nie poradzimy.
A czym to na prawdę się zaczęło?
Otóż... Od pewnego czasu, zauważyłem, że moi rodzice się nie dogadują. Nie odzywali się, a jak już, to kłócili się o jakieś pierdoły. Jak na siebie patrzyli to aż krew mi w żyłach stawała .
Gdyby można było zabijać wzrokiem, to oboje by leżeli już dawno martwi.
Jako głupi dzieciak, który dopiero miał wchodzić w dorosłe życie, nic z tym nie zrobiłem. Myślałem, że to tylko chwilowe bzdetne nic nieznaczące kłótnie, jak to w starym dobrym małżeństwie. Wszak w każdym związku czasem są jakieś potyczki, prawda?
Jednak w tamte święta, wszystko dramatycznie się zmieniło.
Pamiętam, że był to 6 grudnia, wtedy właśnie mijał 1 semestr w mojej nowej szkole, dopiero zaczynałem liceum. Miałem tylko 1 przyjaciela, któremu mogłem się zwierzyć. Dazai- bo tak się nazywał ten chłopak- zawsze mnie uważnie słuchał. Był dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałem. Chodziliśmy do tej samej klasy. Po szkole często zabierał mnie do siebie, piliśmy kakao, wygłupialiśmy się i zwierzaliśmy się sobie. Przeważnie to ja gadałem, a on słuchał i mi doradzał. Szanowałem go, nawet bardzo go podziwiałem. Zawsze był taki opanowany, wiedział, co powiedzieć, żeby mi poprawić humor.
Ale tamtego dnia, wszystko poszło nie tak.
Z samego rana obudził mnie dźwięk tłuczonego szkła. Wstałem z łóżka i postanowiłem sprawdzić, co się dzieje. W kuchni klęczała moja mama wśród stłuczonego szkła.
Ojciec wychodził z domu z wielką walizką.
Gdy zapytałem, co się stało, mama powiedziała tylko, że w tym roku świąt nie będzie. W głowie już miałem same najgorsze scenariusze.
Wybiegłem z domu, biegłem prostu do domu Dazaia. Nie dbałem o to, że jest rano, zacząłem walić w drzwi jego domu. Otworzyła mi jego mama. Wyminąłem ją i poszedłem na górę do pokoju Dazaia. Ten jak zwykle spał. Rzuciłem się na niego do łóżka.
Obudził się i zaczął dopytywać, co się stało, ale ja byłem zbyt rozkojarzony i zdenerwowany tym wszystkim, więc nie umiałem się nawet wysłowić. On już nic nie mówił, tylko zwyczajnie mnie przytulił. Dlatego właśnie go kochałem, tak kochałem.
Gdy się uspokoiłem, Dazai chciał mi coś powiedzieć, ale mi się gęba nie zamykała, więc nie mógł nic powiedzieć.
W końcu, nastał 24 grudnia. Święta.
CZYTASZ
Tygrysie serce- AkuAtsu
Sonstiges-Coraz lepiej ci idzie- powiedział mężczyzna odkładając dokument do szuflady. -Pisanie raportów? -Nie, współpraca z tygrysołakiem- powiedział z uśmiechem. Ze względu na zaistniałe okoliczności, Mafia Portowa i niejaka Zbrojna Agencja Detektywistyczn...