Rozdział 6 cz 1.

2.3K 200 28
                                    

Ostatnio spędzałem z Julią wiele czasu. Moja córeczka pokochała mamę Mishy, tak samo intensywnie jak jej syna. Ciągle prosiła o odwiedziny, mimo uszu puszczając moje tłumaczenia, że to zbyt wiele. W tym miesiącu miałem sporo nadgodzin, kolega z mojej ekipy został ojcem. Poprosił o zaległy urlop, więc czasami wracałem do domu po dwóch dniach, zbyt zmęczony, żeby wykłócać się z upartym dzieciakiem. Sam uwielbiałem świadomość, że jestem u niej mile widziany. Zawsze dostawałem kubek dobrej kawy, czasami nawet pojawiało się ciasto. Dzisiaj w końcu wyspany, miałem zabrać obie panie na basen. Przynajmniej taki był plan, nagle Julia wysłała mi wiadomość, że nie ma czasu na wyjazd.

- Aniołku, Julia jest zmęczona, nie pojedzie z nami na basen. - Mała ustała zaskoczona, w drzwiach. Oczywiście oczy jej się zrobiły szkliste. I miała wzrok zranionego zwierzątka. Cholera. Poczuła się odrzucona.

- To przeze mnie tato? Zawsze jestem grzeczna, gdy do niej jedziemy. Nic nie zrobiłam, naprawdę. - Matko Boska, nie mam pojęcia jak jej wytłumaczyć, że to ma niewiele wspólnego z nią.

- Kochanie, Julia ma małe dziecko, on czasem płacze w nocy. Jest z nim sama i na dokładkę pracuje. Bywa zmęczona, to nie jest twoja wina. - Mała przygryzła wargę, myśląc intensywnie. Widziałem jak w jej głowie pracują male trybiki.

- Mogła by zostać z nami. Mamy dużo miejsca, a ja bym jej pomogła opiekować się Mishą. On mnie lubi. - Masz babo placek. Jak mawiała moja przyszywana matka. Opadłem na kolana przed nią, przytulając swoje dziecko. Pragnęła matki, wiedziałem to. Tata też miał w tym swój udział, bo często pytał wnuczkę co u Mishy. Teraz ja musiałem sobie poradzić, z tym co działo się na moich oczach.

- Kochanie, dorośli raczej nie mieszkają ze sobą, żeby sobie pomagać. Dom też nie jest argumentem. Wiem, że pokochałaś ich ale są naszymi przyjaciółmi, a nie rodziną. - Starałem się, żeby to zrozumiała. Zrobiła zasępioną minkę, myśląc intensywnie.

- Mogliby być nasi tato. Możesz się z nią ożenić. - Moje serce przeskoczyło, na tą jawną deklarację oddania z jej strony. - Westchnąłem ciężko, żeby to było takie proste. Nie jest.

- Angel, ona ma męża. Nie można mieć dwóch na raz. - Zażartowałem z niej. Starając się ją rozbawić.

- Sama słyszałam, jak rozmawiała z adwokatem przez telefon. Jej mąż chce jej dom, albo zabierze Mishę. - O tym nie wiedziałem. Unikałem tematu jej rozwodu, aby na nią przypadkiem nie wpływać. I takie rewelacje mnie ominęły. Kurwa mać, ten dom to było wszystko co miała. Ben był obleśnym skurwielem, i człowiekiem bez skrupułów. - Julia wyjedzie. - Angel wyszeptała smutno. - Podpisze to co chce jej mąż, tak jej doradził ten pan. Potem dzwoniła do wujka Treya. Pytała, czy jeżeli zmieni miejsce zamieszkania, to nadal będzie miała pracę.

- Aniołku, nie powinnaś podsłuchiwać rozmów dorosłych, to brzydko. - Tupnęła nogą wściekła, na to co insynuowałem.

- Nie podsłuchiwałam, miała tą rozmowę na głośnikach, bo rozmawiała przez komputer. - Mówiła oburzona.

- Przez komunikator. - Poprawiłem odruchowo. - Rozumiem. - Julia pewnie myślała, że mała nic z tego nie wyłapie. Jeszcze wiele się musiała nauczyć, o dzieciach. One słyszą wszystko, wiedzą wszystko, chociaż ich zrozumienie rzeczywistości bywa różne. Kurwa, ta kobieta mi się wymknie z rąk, jeżeli na to pozwolę. Szlag by to trafił. Pukanie do drzwi, wyciągnęło mnie z niewesołych myśli. Ki czort. Nikogo się nie spodziewałem. Rodzina zazwyczaj wchodziła, jak do siebie. Pospieszyłem do drzwi. Kiedy je otworzyłem, z szokiem zobaczyłem jakiegoś obcego starszego gościa. Wystrojonego w kompletny garnitur, pomimo pogodny. Dzień był raczej upalny ponad dwadzieścia stopni, w tych rejonach to oznaczało krótki rękaw. W ręku trzymał kopertę. Obciął mnie od góry do dołu, jakby mój prosty strój typu koszulka i jeansy obrażał jego oczy. Tak facet wystrojony w jedwabie i jeżdżący hybrydowym potworem, którego nadal było stać na paliwo kopalniane czuł się kimś lepszym. Jawna pogarda pojawiła się w jego oczach.

- Pan Rule Moon - Keller? - Zapytał, mało grzecznym tonem.

- Tak. - Zmarszczyłem groźnie brwi, napinając mięśnie. Nie cierpiałem takich gości, którzy z założenia traktowali resztę świata, jako gorszą.

- Proszę tu podpisać. - Wyjął z kieszeni mały tablet, klikając po ekranie. - O tutaj. I poproszę odcisk palca. - Ojoj, nowa technologia. Ostatnio każde pismo urzędowe musiało być poparte odciskiem palca i zdjęciem. Tak jakby to było nie do zhakowania. Bzdurne założenie. Trzydzieści lat temu, już bawiono się w takie rzeczy bez problemu. Technologia poszła do przodu, mieliśmy syntetyczny papier, masę dobrych wynalazków, typu automatyczne pobieranie i analiza krwi na miejscu, albo odpowiednie dobieranie leków przez błyskawiczny dostęp do danych pacjenta. Przydatne rzeczy, ale świat niewiele się zmienił, po za tym że zrezygnowano z dostarczania prądu z kopalin. Teraz każdy dom miał własne źródło prądu, ja ze słońca i wiatru. Urządzenia były małe i wydajne. Zapłaciłem za nie kupę kasy. Tak samo jak za przerobienie mojego auta na zasilanie elektryczne. Popatrzyłem w obiektyw, cyknął mi fotkę.

Rozerwałem kopertę, odruchowo wrzucając ją do materiałów zwrotnych. Potem rozwinąłem pismo. Jasna pierdolona cholera. Ta jebana suka, zamierza mi zabrać dziecko. Pojebało ją, że się zgodzę. Jej głównym argumentem, jest pełna rodzina. Drugim moja niemoralność. No pojebało babę. Ja jestem kurwa niemoralny? Od kiedy niby. Potrzebuję prawnika. Od zaraz. Dobrego, drogiego drania, bez skrupułów. Bo tym razem, małomiasteczkowy adwokacina nic nie da. Znałem tylko jedną osobę, która mogła mi pomóc. Trey. Angel stała nadal w drzwiach do korytarza, obserwując moje reakcje. Jasna cholera. Wyjąłem komunikator, wywołując ojca. Odebrała Gia.

- Mamo, masz gdzieś tatę blisko? - Zdenerwowany prawie krzyczałem.

- Kochanie, twój tata jest w ośrodku. Przywieziono nową ofiarę. Może ja mogę ci w czymś pomóc? - Tak, ona też mogła.

- Zabierzesz małą na basen? - Popatrzyła na mnie, potem posłała mi uśmiech.

- Wiesz, że uwielbiam spędzać czas z moją wnuczką. Już jadę. - Rzuciła spojrzenie na Angel stojącą za mną. - Wnusiu, potem może zrobimy sobie babski wieczór co? Malowanie paznokci? Mam też nowy program na automat do fryzur. Jakieś szalone pasemka, trzaśniemy. - Angel szybko zapomniała o zmartwieniach, skacząc jak piłeczka w miejscu. Przynajmniej to dobre, łatwo było ja wybić ze smutku. Zachwycona pobiegła się pakować. Trzydzieści minut później mogłem zacząć kampanię szukania adwokata. Trey szybko znalazł mi najgorszego gada z możliwych, jak określił tego faceta. Bennett był adwokatem od rozwodów, wysysał z przeciwników krew. Mimowolnie, usłyszałem coś jeszcze. Polecił go Julii, bo ona też została oskarżona o brak moralności. Ona? Co do jasnej cholery. Wsiadłem w samochód, kierując się do niej. Z szokiem zobaczyłem jej dom. Ja pierdolę. Ktoś wypisał masę obraźliwych słów na ścianie jej domu. Było tam wszystko. Od dziwki, po szmatę Kellerów. To ostatnie, mną zatrzęsło. Jakiś skurwiel wykorzystał mnie, żeby ją zranić. Stała tam z wałkiem w ręku, pokrywając ścianę. Wystrzeliłem z auta jak pocisk.

- Julia? - Zawołałem ją. Odwróciła się do mnie, nigdy chyba nie zapomnę wyrazu jej oczu. Tego smutku, żalu i zwątpienia. Tej rany w jej duszy.

- Cześć Rule. - Położyła wałek na wiadrze. - Nie potrzebnie, tu przyjechałeś.

- Dlaczego? - Zraniły mnie jej słowa.

- Oskarżają mnie o bycie niemoralną, dostałam rozwód, w trybie przyspieszonym. Mój mąż udowodnił mi zdradę. - Opadła mi szczęka. Co kurwa?

- Przecież, nie zdradzasz. - Powiedziałem jej spokojnie. - Chyba, że o czymś nie wiem.

- Nigdy, nie byłam z innym mężczyzną niż mój mąż. Ale pokazano tam nasze zdjęcia. Twoje i moje. Jak razem robimy zakupy i.......

:) Miłej lektury, buziaki Iza

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

:) Miłej lektury, buziaki Iza.

RULE. SAGA : TAK ZWYCZAJNIE TOM V.  Zakończone.√Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz