22

100 15 6
                                    

Pov Andy

Nie wiem co się stało. Leżę bez ruchu na niewygodnym łóżku. Nie próbuję nic robić. Mam zamknięte oczy. Słyszę wszystko co dzieje się dookoła mnie. Nagle słyszę drzwi a potem kobiecy głos. Robi coś dosłownie centymetr obok mojej głowy. Jest pielęgniarką. Poprawia moją grzywkę po czym siada na krzesło obok łóżka i gładzi moją dłoń. - Wszystko zależy od ciebie mały - słysząc jej głos wnioskuję, że ma około sześćdziesięciu lat. - To ty decydujesz. Masz trochę czasu na zdecydowanie. - dodaje po chwili.

Udaje mi się otworzyć oczy, jednak pielęgniarka nie zareagowała. - Co się stało? Gdzie jest Ryan? - pytam ale ona dalej gładzi moją dłoń. Jestem wystraszony. Nie wiem co się dzieje. Wstaję z łóżka i odwracam się w jego stronę. Widzę siebie leżącego na szpitalnym łóżku i starszą kobietę siedzącą obok. Rozglądam się nerwowo. Podchodzę do niej i wyciągam rękę. Chcę położyć ją na jej ramię jednak ta przenika przez jej ciało. Co się dzieje? Dlaczego nie mogę jej dotknąć? Czy ja nie żyję? Co z Ryanem?

Pielęgniarka wstaje z krzesła i składa pocałunek na moim czole po czym wychodzi. Nerwowo przechadzam się po pokoiku i spoglądam na swoje leżące ciało. Podpięty byłem do kilku maszyn i dwóch kroplówek. Na twarzy miałem kilka siniaków i zadrapań. Przykryty byłem pod samą brodę. Wygląda to tragicznie. Po pokoju echem odbija się pikanie maszyn...

Co to oznacza, że odemnie wszystko zależy? Jak mam wrócić? Jak podjąć decyzję? Po chwili uspokoiłem się na tyle abym mógł zacząć myśleć racjonalnie. Muszę wyjść z tej sali. Skoro jestem takim jakby duchem to chyba mogę przechodzić przez ściany. Zbliżam się do jednej z nich. Jednak zderzam się z nią kompletnie nic nie czując. Nagle dociera do mnie, że powinienem spróbować otworzyć drzwi. Sięgam klamki jednak moja dłoń przez nią przechodzi. Próbuję pchnąć drzwi. Moje ręce znajdują się po drugiej stronie. Przechodzę przez nie.

Jestem na korytarzu. Przed salą siedzi ten chłopak, który był z Ryanem. Dopiero po chwili zauważam bruneta, który spał siedząc obok. Jeżeli dobrze pamiętam to znajomy Ryana ma na imię Mikey. Podchodzę do śpiącego Ryana i siadam na podłodze przed nim. Chcę go dotknąć, jednak nie mogę. Jestem tak blisko a jednocześnie tak daleko...

- Rye! - krzyczę. Nikt tego nie słyszy. Rye jednak otwiera oczy. Obudził się. Dlaczego? Siedzę tak naprzeciwko niego parę godzin. W końcu do chłopaków dołącza jeszcze jedna osoba. Skądś go kojarzę. Blond włosy, zielone oczy... Już wiem! To Brooklyn. Tylko co on robi tutaj w szpitalu?

Rozmawiają ze sobą jakby znali się od lat. Nagle Brook proponuję żeby chłopcy pojechali odpocząć. Po wielu próbach w końcu Rye uległ. Odprowadziłem go pod same drzwi wyjściowe szpitala. Nie mogłem przekroczyć jego progu. Jakaś bariera mi to uniemożliwiała. Widziałem tylko jak wsiada do samochodu z Mikeyem i odjeżdżają...

Hej kochani❤️

Taki rozdział trochę nawiedzony. Też tak sądzicie?

Cóż. Mam nadzieję, że się spodobał.

Dziękuję za przeczytanie 💕

Bye!

Zdążyć przed końcem |Randy| ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz