₁.ᵖᵒˢᵐᵃᵏ

307 25 37
                                    

Najgorszy był początek. Za każdym razem, gdy się do niego zbliżała, naruszając prywatną przestrzeń, ogarniała go niepohamowana chęć ucieczki. Pragnął powstrzymać rosnące w nim uczucie pożądania i... ciekawości? Czy to na pewno była ciekawość?

Znał ją od czasów akademii, powinien być uodporniony na wszelki urok, jakim emanowała, choć może fakt, że patrzył na nią zupełnie inaczej niż kiedyś, był tym, co przeszkadzało.

Bezwiednie wyciągnął dłoń w jej stronę i musnął końcówki krótkich włosów. W dotyku były lekkie, jedwabiste, zupełnie tak, jak to sobie wyobrażał.

Nie podobały mu się, wolał, by miała je dłuższe.

Zamarła, lecz nie odwróciła się w jego stronę. Zamiast tego odsunęła się i skierowała kroki do szpitalnej szafki. Jak gdyby nigdy nic zaczęła chować do niej niewykorzystane leki, decydując się ignorować jego obecność.

Nawet z drugiego końca pomieszczenia mógł dostrzec zaczerwienioną twarz i szyję kobiety. Uśmiechnął się niemal kpiąco, zachłystując się świadomością, że działał na nią w równym stopniu, co ona na niego.

Nigdy nie rozmawiali o tamtym dniu, zupełnie, jak gdyby jego pierwsza próba zbliżenia się do niej fizycznie nie miała miejsca. Tylko czy na pewno mógł nazwać to próbą? Chciał wyrzucić sobie od głupców, ale coś go powstrzymało.

Nie wiedział przecież, czy w tej kwestii czuła to samo, co on.

Kochała go, zdawał sobie z tego sprawę. Ale miłość była dla niego wciąż obcym terytorium, na które wkroczenie nie był jeszcze gotowy. To, co popychało go w jej stronę nie należało do tak czystych uczuć, przeciwnie wręcz. Odkrył, że jej obecność, w przeciwieństwie do tej innych kobiet, nie była mu odstręczająca. Nie była również obojętna, choć może akurat to było kwestią pociągu, który wobec niej żywił.

Za każdym razem, kiedy w kolejnych dniach odwiedzała go w mieszkaniu, by sprawdzić stan jego ran, przynosiła ze sobą delikatny, acz zauważalny zapach truskawek. Pachniały nimi zarówno jej włosy, jak i ona cała, co uważał za wręcz nienaturalne, ale nie nieprzyjemne. Dzięki niemu nawet kiedy odeszła, w pokojach wciąż wyczuwalna była jej obecność, a on pewnym momencie pomyślał, że chciałby poczuć ją całą mocniej, zachłysnąć się nią niczym najwyśmienitszym trunkiem i zapisać to uczucie zarówno w pamięci, jak i we własnym ciele.

Pochyliła się, by zabrać ściągnięty z jego ramienia bandaż i uśmiechnęła się delikatnie, podczas gdy jej policzki po raz kolejny tego wieczoru pokrył rumieniec.

– Gotowe. Ramię całkowicie się zrosło i zagoiło, podobnie reszta ran. Teraz to już jedynie kwestia przyzwyczajenia – powiedziała, po czym wyprostowała się i spojrzała na niego z góry. – Jeśli będziesz mnie jeszcze do czegoś potrzebował, przyjdź do szpitala, ostatnimi czasy tylko tam siedzę.

Zawahał się, nim wstał z kanapy i obrzucił ją uważnym spojrzeniem.

Czy była to właściwa chwila?

Nie był tego pewien, ale przecież nic nie tracił.

– Sakura – zaczął z pozoru obojętnym tonem, a ona przygryzła nerwowo wargę, na krótką chwilę wyprowadzając go tym z równowagi.

– Tak, Sasuke-kun? – Nienawidził, gdy dodawała tę formę grzecznościową, zupełnie jakby cofnęli się do czasów dzieciństwa i ponownie wytworzył się między nimi dystans, którego teraz bynajmniej nie chciał.

– Sasuke wystarczy – poprawił ją z irytacją przez co spuściła wzrok, niepewna, jak reagować na jego niezadowolenie. – Nie musisz obchodzić się ze mną jak z jajkiem, ale nieważne – zwrócił jej uwagę. – Wybierzmy się gdzieś razem – przeszedł w końcu do sedna, a ona poderwała gwałtownie głowę do góry, patrząc na niego z niedowierzaniem.

.𝐩𝐨𝐬𝐦𝐚𝐤 | 𝐬𝐚𝐬𝐮𝐬𝐚𝐤𝐮Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz