pismo automatyczne 28.01.2018

11 0 0
                                    

Znam pewnego uśmiechniętego banana, co robi interesy elektroniczne w wulkanie. A co następuje: z tych sznurków, z sitowia mianowicie, skręca on wagony pociągu na wódkę. Pracując jak zakręcona helisa w głębi Oceanu Spokojnego, rozszczepia sobie biedak DNA i z tych małych kawałków biolodzy składają mu Fiata Seicento. Za to dostaje dolary. Potem, wracając do wagonów, ktoś je symetrycznie w jeden pociąg składa i pociąg wypuszczony zostaje na trasę do Berlina, przez Pekin i Paryż, z pominięciem Rzymu.

Przynosi gąsienica w kapeluszu kostki do gry, opakowanie po tuszu zielonym, malutkiego pieska, dwa pieski, trzy, aaa kotki dwa. Znalazłam razem z nią zakopaną w ziemi skrzynię, gdzie chłodziły się lody na patyku i jednocześnie roztapiały się. Wśród nich był jeden kamień o smaku truskawek. Po włożeniu do wody stał się całkiem płaski i namalował nam portret "Dziadów" Mickiewicza. Najlepiej jest wówczas udawać, że nic się nie stało - a potem brać nogi za pas i uciekać, zanim cię złapie Słowacki albo inny tancerz baletowy.

W oparach absurduWhere stories live. Discover now