3

85 14 24
                                    

Frank już tam nie przychodził. W ogóle ostatnio nie wychodził z domu, wszystko znowu w niego uderzyło. Żałował niektórych słów skierowanych w stronę Gerarda, ale był zły, miał przecież prawo, prawda?

W końcu nie odzywał się przez prawie sześć lat i tak nagle zjawia się w mieście.

I nikt mu kurwa nie powiedział.

--Frank, zjedz coś w końcu. --Jamia weszła do pokoju i uchyliła okna.

--Nie jestem głodny. --Chłopak zwinął się w jeszcze większą kulkę i zamknął oczy. Dziewczyna podeszła do niego i wyrwała mu kołdrę, po czym spojrzała na niego łapiąc się pod boki.

--Co się z tobą dzieje?

--Nic. Oddawaj. --Złapał za róg pościeli, ale brunetka rzuciła nią w kąt pokoju.

--Frank, widzę, że coś jest nie tak. --Usiadła obok niego. --Nie rozmawiamy, ciągle siedzisz w pokoju gościnnym, nawet śpisz w nim. Nie jesz nic, nawet się nie myjesz. Znowu bierzesz?

--Co? Nie! Nie, nie, nie! Po prostu...

--Po prostu co? Wiesz, że możesz mi zaufać, kochanie. --Pogłaskała go po głowie i rozczesywała delikatnie palcami kołtuny na jego włosach.

--Way wrócił.

--Mikey? Przecież on-

--Drugi Way. --Przerwał jej, a ona wydała z siebie ciche "oh".--To wszystko wróciło, jebane wspomnienia z nim...

--Kochasz go?

--Co? Nie, kocham tylko ciebie. Wiesz o tym. --Skłamał. Oczywiście, że kochał Gerarda.

--Frank... Pamiętaj, że jestem też twoją przyjaciółką, tak?

--Wiem, przecież...

--Może lepiej abyś zapisał się do doktor Lee?

--Co? Nie, nie ma potrzeby, naprawdę.

--Frank, proszę cię. --Spojrzała na niego, a on westchnął i się zgodził. --Świetnie, a teraz idź się umyj, bo śmierdzisz.

Frank się zaśmiał i wstał, po czym poszedł do łazienki.

Z Gerardem było trochę lepiej. Chociaż bardzo skrzywidziły go słowa Franka, to wiedział, że miał rację.
To Gerard wszystko zniszczył.
Starał się jakoś trzymać. Nie pokazywał po sobie, że tak naprawdę był w rozsypce. Uśmiechał się, śmiał, a nawet flirtował.

--Masz dzisiaj czas, Gerard? --Blondynka patrzyła na niego spod swoich długich rzęs i uśmiechała się nieśmiało.

--Raczej mam, a co?

--Może byśmy gdzieś wyszli, hm? Słyszałam, że niedaleko otworzyli nową restauracje.

--No pewnie. --Nie chciał nigdzie iść, ale stwierdził, że nową miłością wyleczy starą. Debil, co nie?
Dał dziewczynie numer swojego telefonu, a ta wyszła obiecując, że zadzwoni.

--Uuu, a to kto był? --Powiedział Mikey, gdy drzwi się zamknęły.

--Alice. Wydaje się być spoko, umówiliśmy się.

Brat mu pogratulował, a Gerard był uśmiechnięty i nawet się cieszył. Może zapomni o Franku? W końcu, on ma życie, więc Gerard też musi swoje ogarnąć. Wystarczająco długo je zaniedbywał.

Gdy nadszedł dzień ich spotkania, to Gerard bardzo się denerwował. Nie był na randce od... Od nigdy właściwie. Nie chodzili z Frankiem na randki. Nie potrzebowali ich.
Kupił jej kwiaty, umył włosy, odświeżył ich kolor, ubrał się dosyć elegancko, to znaczy;
Czarna koszula, tego samego koloru spodnie, glany i czerwony krawat. Oczy podkreślił czarnym cieniem i poszedł w umówione miejsce.

Dziewczyna już tam stała i wyglądała...

--Wow. --Powiedział podchodząc do niej, a ona się zaśmiała. Przywitali się pocałunkiem w policzek. --Wyglądasz ślicznie. --Dał jej kwiaty.

--Dziękuję, ty też.

Wymienili ze sobą kilka zdań i poszli. Miło spędzali czas i nawet nie zauważyli kiedy zbliżała się godzina dziesiąta wieczorem.
Wyszli z restauracji i Gerard odprowadził ją pod jej dom.

--Tak więc... Dziękuję za miły wieczór, mam nadzieję, że to powtórzymy. --Powiedział.

--Ja również. --Przytuliła go, a gdy się odsunęła, to niespodziewanie go pocałowała. Musiało to śmiesznie wyglądać, bo była sporo niższa od niego i stała na palcach.
Czerwonowłosy odwzajemnił pocałunek i weszli do jej domu.

Wiadomo jak to się skończyło.

Za to Frank miał się już lepiej, jutro miał wizytę u psychologa. Bał się, nie był tam od dobrych dwóch lat. W końcu myślał, że się wyleczył, więc po co miał tam chodzić? Był szczęśliwy.

Wracając z zakupami zobaczył w oddali dwie dosyć namiętnie całujące się osoby. Pewnie gdyby mogły, to by zaczęły ruchać się na środku ulicy.
Brunet prychnął i poszedł przed siebie. Kiedy te postacie zaczęły się przemieszczać, to w blasku lampy Frank zobaczył te ognisto czerwone włosy.


***

[Słów: 662]

14.01.2020

Demolition Lovers IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz